Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2013, 00:02   #27
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Thomas szybko oddzielił się od grupy, zmierzając najpierw w kierunku przeciwnym niż oni - w stronę zamku i Plenzerplatz a nie do doków. Nie znał tego miasta, więc sporo czasu zmarnował najpierw na szukanie ratusza, a potem próbę dostania się na teren Averburga. Bezskutecznie, nawet noszony na szyi łańcuch z symbolem Vereny w tym zakresie zupełnie mu nie mógł pomóc. Anarchia coraz mocniej wkradała się w życie stolicy Averlandu, toteż znalezienie urzędnika potrafiącego wykonać lub zlecić taką pracę było niemożliwe. Mapy jednakże można było dostać w kilku miejscach. Pierwszym takim okazała się pracownia kartografa, do której skierowano go najpierw. Starszy mężczyzna wysłuchał jego prośby i szybko wyjął jeden ze zwiniętych pergaminów, rozwijając przed nim bardzo uproszczoną mapę Averheim, wyrysowaną bez przykładania się do szczegółów..
- Za szylinga i pięć miedziaków jest twoja. Lepsze i dokładniejsze są znacznie droższe.
Wybór miał niewielki. Mógł co najwyżej wynająć jeszcze skrybę lub rysownika, którzy przekopiowaliby mu mapę pożyczoną ze świątynnej biblioteki. Tamtejszej bowiem nikt nie dałby mu na stałe, zwłaszcza, że miał zamiar ją oznaczać i generalnie niszczyć.

Szukanie żebraków w nieznanym sobie mieście również nie było wcale zadaniem bardzo prostym. Owszem, pojawiali się, ale wcale nie tak jak sobie myślał Thomas. Z placu przeganiała ich straż, jak tylko jakiegoś dojrzała. Świątynie, które przy nim stały, również nie przyciągały tego typu ludzi - Bearfaust mógł mieć problemy z opanowaniem korupcji w mieście, ale nie miał problemu z pozbywaniu się tego typu odłamu społeczeństwa, przynajmniej z okolic zamkowych.
Mimo tego Goethe odnalazł kilku z nich, znacznie dalej od centrum miasta niż spodziewał się to zrobić.
A żebracy, jak to żebracy, za monetę i obietnicę kolejnej godzili się bez problemu przekazać mu wszystko, co tylko się dowiedzą. Całkiem chętnie i bez problemów. Inna sprawa, że obecnie każdy znał co najwyżej ogólne plotki o porwaniach.

Reihid za to zadowolony nie był. Ba. Był wściekły, choć powstrzymał się w ostatniej chwili, zerkając na symbol wagi.
- Chyba ci... - pokręcił głową. - Nie zgadzam się, by ludzie tacy jak ci kłębili się tu. Proponuję brać ich do własnego pokoju. Zgodziłem się pomóc kapitanowi i goszczę was, ale tłum żebraków to mocna przesada. A tacy przylezą z czym tylko będą mogli, lub co tylko zmyślą i zrujnują mi interes! Nie będę ich nawet wysłuchiwał, gdy cię tu nie będzie.
Cóż, mógł poważać kapłanów i bogów, ale to z karczmy żył. A ta wcale nie aspirowała do najgorszej meliny i kłębowiska cuchnących ciał.


Backertag, 28 Nachhexen
Popołudnie


Dzień mijał całkiem szybko i ani się obejrzeli, a nastało południe i czas powrotu do karczmy, przynajmniej na jakiś czas. Wystarczający, by wymienić się zdobytymi informacjami i porozmawiać o dalszych możliwościach. A tych nie było zbyt wiele. Wziąć wiedzieli za mało, choć niektórym już rysował się jakiś obraz całości. W dokach pojawił się ktoś nowy, próbujący przejąć władzę? Ktoś handlował ciałami? A może ktoś porywał mężczyzn, mając zamiar wykorzystać ich jako żywy towar lub jeszcze w inny, paskudny sposób? Dużo przypuszczeń, mało konkretów.
To i ponowne udanie się na nabrzeże wydawało się najlepszym pomysłem. Ciągle pozostawało tam kilka osób, wcześniej nie spotkanych, które mogły wreszcie zbliżyć ich do prawdy. Po przekąsce i napitku mogli ruszać ku ciągle gwarnej, tłocznej dzielnicy, ustępującej pewnie wyłącznie Plenzerplatz. Przynajmniej momentami.

Mimo późniejszej pory, tłok nie wydawał się mniejszy, a może nawet odwrotnie. Bruckberg Strasse, tuż przy wjeździe na most, została zatarasowana bydłem, za nic w świecie nie chcącym zejść z drogi, ani iść do przodu. Musiały wyczuć zapach krwi, podobnie jak choćby Rex, robiąc się przy tym nerwowe. Ludzie krzyczeli, zwierzęta muczały i kwiczały, wozy ustawiały się już w kolejkę. W ten tłum weszli, próbując przejść na drugą stronę.
Hanna nie zdążyła się zorientować w sytuacji, gdy niespodziewanie wpadł na nią jakiś wyrośnięty chłopak. Nagle poczuła dłoń w swoim dekolcie i drugą, macającą w innych miejscach. Czy widział ją wcześniej w karczmie, gdy wyciągała pieniądz? Tak czy inaczej, trwało to dosłownie moment.
Po nim już biegł ile sił, pędząc wzdłuż wybrzeża.
- Złodziej!
Wskazała go. Było komu go gonić.

Chłopak miał na sobie proste, nie rzucające się w oczy ubranie. Czarne, potargane włosy i młoda twarz, z zalążkami pierwszego zarostu. Można mu było dać maksymalnie siedemnaście lat. Jakie miał szanse, nawet jeśli znał to miasto, każdy jego zaułek?
Zupełnie nie przewidział, że przeciwko sobie będzie miał psa, w dodatku nawykłego do słuchania poleceń swojego pana. Klausowi wystarczyło go spuścić i biec z tyłu. Mimo wszystko, daleko zabiegł. Pies powalił go dopiero kilka przecznic dalej, warcząc i ciągnąc za nogawkę. Przerażony chłopak wyglądał na pozbawionego woli walki.
- Zabierzcie go ode mnie! Ja nie chciałem! Jestem tylko sierotą! Mój ojciec był żołnierzem, a matka to uboga służka Shallyi! Potrzebuję pieniędzy, aby opłacić tutejszy gang! Kiedyś byłem głupi i pożyczyłem od nich za dużo pieniędzy...
Łkał prawie, próbując oddalić się od Rexa, który odpuścił odwołany.

Nie zdążyli nawet go przesłuchać, gdy pies ponownie zaczął szczekać, ciągnąc za rękę kogoś leżącego w zaułku obok, częściowo w krzakach, przez co prawie niewidocznego dla przechodzących uliczką. Kogoś martwego. Ciało było już zimne i to od dość dawna. Należało do bardzo solidnie zbudowanego mężczyzny, zbliżającego się już do czterdziestki. Twarz miał całą posiniaczoną, nos złamany, pokryty był sporą ilością paskudnie wyglądających blizn, a całości dopełniały ogolone prawie do skóry włosy. Ubranie miał pokrwawione. Łatwo było zauważyć, że rany miał zarówno z przodu, jak i z tyłu. Te drugie były kłute, płytkie i niezbyt szerokie. Nie mogły poważnie zaszkodzić tak wielkiemu mężczyźnie. Za to z przodu miał znaczące, długie cięcia zadane jakimś rodzajem ostrza.
Złapany na kradzieży chłopak nagle wykrzyknął.
- Znam go! To Klaus Keller, tutejszy gangster. Znaczy nie znam go osobiście... ale każdy kojarzy tę gębę! Prowadził własny interes, niezbyt miły, rozumiecie. Puścicie mnie?
Spytał na koniec z nadzieją w głosie.
 
Sekal jest offline