Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2013, 11:44   #10
JPCannon
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Elidrin był lekko zaskoczony obrotem sytuacji. Znał fach swej siostry i niepokoił go rosły mąż dziwnie cieszący się na ich spotkanie. Wierzył jednak, że była już odmieniona i nie będzie musiał obawiać się wyprawy w jej towarzystwie.

-Oczywiście każde z was dostanie swoje monety-Mówiąc to elf wyjął ze swojej sakiewki po pięć monet dla każdego z grupy. Nie musiał być nadzwyczaj spostrzegawczy by zauważyć wzrok nowo poznanych, na widok jego sakwy ze złotem.-Niech was nie zwiedzie wielkość tego mieszka. Jest w nim o wiele mniej złota niż wam obiecałem. Wasze monety są bezpiecznie ukryte w miejscu które tylko ja znam. Będę więc wdzięczny za doprowadzenie mnie bezpiecznie z powrotem do miasta, bym mógł nim was obdarować. W każdym bądź razie miło mi was wszystkich poznać. Kupcie czego wam trzeba na podróż, zjedzcie, napijcie się i jutro ruszymy z samego rana.

Następnego dnia

Niedługo po wschodzie słońca wszyscy zebraliście się na lokalnym placyku. Poprzedniego dnia zdążyliście się spokojnie wyposażyć i przygotować do drogi.

Gdy przybył Moss, zaczął się badawczo rozglądać
-Widzę że żadne z was nie posiada konia. Cóż będziemy musieli w takim razie ruszyć pieszo. Podróż zajmie dłużej jednak nie martwicie się, gdyż nie jest to bardzo daleko stąd. Tym bardziej ruszajmy jak najszybciej.

W podróży

Nie musieliście długo iść by główny trakt zmienił się w węższą ścieżkę, prowadzącą wzdłuż okolicznego lasu Kharnosa. Dość szybko pogoda przestała sprzyjać miłemu marszowi gdy z nieba lunął rzęsisty deszcz. Najwyraźniej jednak przeszkadzał on samemu Elidrinowi. Jego wytworny strój z pewnością nie nadawał się do wyprawy przy takiej aurze. Jak na razie jednak nie narzekał. Wyglądał jak gdyby bardzo chciał, ale przez swoją dumę i wyniosłość siedział cicho. Tak oto marsz z przerwami trwał już blisko trzeci dzień. Pogoda cały czas była równie paskudna. Przemokłe ubrania i chłód dały się już we znaki każdemu z was. Nastroje w grupie były dość nieprzyjemne, biorąc tym bardziej pod uwagę towarzystwo elfów i krasnoluda. Cała sytuacja nie sprzyjała za bardzo skupieniu i pilnowaniu okolicy. Niestety w końcu okazało się być to zgubne.

-...Nie moja wina, że pada "przyziemny" kolego...-Rzekł Moss patrząc na Gusina.

-...Twoja wina żeś nas tu ciągnął długouchu. Ciągniesz nas już przez tą bagnistą ścieżkę trzeci dzień. Jak chciałeś pozwiedzać las to trzeba było poprosić swoją kościstą towarzyszkę, a nie płacić za to grupie najemników z krwi i kości...

Elidrin wyraźnie powstrzymany gniewem zatrzymał się na chwilę by odwrócić się i odszczekać krasnoludowi. Już otworzył usta, lecz nie wydobyło się z nich nic poza niemym krzykiem. Deszcze był tak mocny i głośny, że nikt nie usłyszał strzały przeszywającej niebo. W tym momencie drzewiec strzały wyraźnie sterczał z boku elfa. Jego szata w szybkim tempie zaczęła barwić się krwią. Ktoś musiał czekać tutaj na podróżnych już dłuższy czas. Dopiero teraz większość zdała sobie sprawę, że teren na którym się znaleźli, był wprost idealny na zasadzkę...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=7OJ2k3lTfSM[/media]
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline