Dotrwali szczęśliwie do świtu.
Żaden nieproszony gość nie zakłócił reszty nocy - nikt nikogo nie zabił, nikt nie spróbował podpalić stojącej na mieliźnie barki.
- Zjedzmy coś - powiedział Gottwin, gdy rankiem urządzono wreszcie pobudkę. - Będziemy mieć więcej sił - dodał lekko kpiącym tonem.
Teoretycznie przynajmniej marynarze powinni mieć doświadczenie w tych sprawach. Zapewne nieraz udawało im się wchodzić na mielizny, a potem z nich schodzić. Problem polegał jednak na tym, że cierpieli na niedostatek marynarzy. A co takie szczury lądowe jak oni mogli na ten temat wiedzieć?
- Któren umie pływać? - spojrzał na tych, co zostali przy życiu po przygodach z mrocznymi elfami. - Warto by sprawdzić, czy prościej barkę przepchnąć do przodu, czy lepiej się cofnąć. Zarzucimy daleko linę i zaczniemy ciągnąć. Lepsze to, niż wchodzić do wody.
- A jak się nam nie uda, to poczekamy, aż ktoś przypłynie i nam pomoże. |