Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2013, 16:41   #1
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
WHFR ed. II. Imię Roży - Raport z sesji

WHFR ed. II. Imię Roży - Raport z sesji

WW sesja była drugą po „Bestii z Ostermak” osadzoną w świecie klasycznego WH IIed. Jak wyszła nam kontynuacja, przeczytacie poniżej. W tekście czasami będę się odnosił do tej pierwszej sesji. Ciekawi znajdą raport z Bestii gdzieś w tym dziale.

Założenia przedsesyjne

Po zakończeniu poprzedniej sesji, dałem graczom, jako nagrodę możliwość wyboru głównego tematu następnej przygody. Z sześciu propozycji wybrali przygodę „drogi”. W jej trakcie mieli wybrać, czy chcą, aby była to podróż lądowa czy rzeczna. Ostatecznie stanęło na podróży lądem.

Założenie fabularne było takie, aby dać graczom główny wątek przygody - w tym przypadku podróż przez tereny ogarnięta zarazą, z żywym ładunkiem, który może położyć jej kres - w tej roli nasza tytułowa Róża. Aby gracze czuli, że czas ich goni, dałem im goniącego ich Łowce Czarownic, Wilkołaka, również chcącego dostać dziewczynę, no i samą zarazę, której mogli posmakować na własnej skórze a jedyny ratunek był właśnie w klasztorze, do którego mieli dostarczyć ładunek.

W mym zamyśle podróż podzieliłem na kolejne lokacje, które należało „zaliczyć” w zależności od tego, jaką drogę wybrali. W każdej z nich zaś czekało na nich kolejne zadanie/niespodzianka/zadanie poboczne. Każde mogło się skończyć opóźnieniem podróży, każde zużywało zasoby, których nie było gdzie uzupełnić, każde mogło stwarzać niebezpieczeństwo dla nich i/lub ładunku. Mogło, ale nie musiało, w zależności do działań i decyzji BG.

Finał miał być rozegrany po przybyciu drużyny do klasztoru, będącego ich celem. Planując sesje założyłem, że forma tego finału będzie zależała od tego, kiedy uda im się do owego klasztoru dotrzeć. Im szybciej, tym mieliby lepszą, albo chociaż inną sytuacje i problem do rozwiązania.

Czas i miejsce akcji

Sesja rozpoczęła się kilka tygodni czasu gry od zakończania poprzedniej. Same wydarzenia rozegrały się na przestrzeni kilku dni, w fikcyjnym miejscu, wymyślonym na potrzeby sesji, gdzieś na granicy Ostlandu i Hohlandu. Dla fabuły istotny był czas, dlatego dawałem graczom info o jego upływie. Samo miejsce akcji nie było szczególnie istotne.

Fabuła i przebieg akcji

LINK

Pod powyższym linkiem ciekawi znajdą dziennik przygody, najważniejszych miejsc i NPCtów. Nie będę opisywał całego ciągu wydarzeń w czasie sesji, nie widzę sensu. Jeśli coś by was drodzy gracze lub czytelnicy szczególnie interesowało, możecie pytać. Postaram się zaspokoić waszą ciekawość. Mam jednak swoje wnioski, o których dalej.

Księga życzeń i zażaleń, czyli opinie i wnioski

Na początek kilka uwag ogólnych o sesji. W mojej opinii byłą słaba, a przynajmniej dużo słabsza od poprzedniej. O sprawach wynikłych z fabuły i moich błędach jako MG w innym miejscu, natomiast bezsprzecznie wpływ miał na to moja niedyspozycja i absencje w czasie sesji. Sprawy prywatne, o których nie będę się rozpisywał, sprawiały, że albo nie miałem możliwości, albo brakował zwyczajnie sił i chęci, aby kręcić tym tak jak należało. Sesja zaliczyła kilka przestojów a nawet jak udało się po nich podnieść, to tempo z mej strony nie było takie jak być powinno. Przyznaje, że w pewnym momencie byłem prowadzaniem tej przygody mocno zmęczony i to zapewne dało się odczuć. Mimo to, miałem mocne postanowienie aby doprowadzić ją do końca i nie zostawić jej bez zakończania. W sumie to się udało, więc jest jakiś plus.
Teraz zaś wspomniane sprawy fabularne.

1. Klimat.

Miał być klimat pościgowy, z budowaniem napięcia i wyścig z czasem. Nie wiele z tego wyszło. Częściowo z uwagi na pkt. 2 ale bardziej ze względu na niewykorzystanie przez MG dostępnych mu narzędzi. Planowałem, że w pomiędzy moimi postami dotyczącymi bezpośrednio graczy, miały pojawiać się opisy coraz gorszej sytuacji w klasztorze, rozwija się zarazy, scenki z obozu ścigającego BG Łowcy Czarownic czy obrazki z innych wydarzeń, budujących napięcie i uzupełniających fabułę. Z wyjątkiem samego początku, nic takiego się nie pojawiało i jest to tylko moja wina, a konkretniej braku mego czasu. Przez większość czasu z trudem wydzielałem go na główny wątek przygody, stąd na inne rzeczy nie było miejsca. Mój błąd. Nie jedyny w tej przygodzie.

2. Rozwodnienie.

W założeniu głównym wątkiem przygody miał być wspomniany wyścig z czasem, plus interakcje z tytułowa Różą, tajemnicza dziewczyną, stanowiącą przesyłkę i mającą położyć kres zarazie. Z nią było powiązane dużo wątków, ona miała być tajemnicą, która miała wprowadzić emocje w drużynie. Z ciekawością czekałem na to, kto z jej członków stanie w obronie dziewczyny a kto uzna ją za pomiot nieczysty i czarownice. Z premedytacją użyłem obrazka z „Polowania na czarownice”, aby wprowadzić trochę zamętu w głowach graczy. No i sam finał miał zależeć od tego, jak w końcu zareagują BG w odniesieniu do dziewczyny.

Wątek zarysował się jednak tylko na początku przygody, potem się rozmył. Na pierwszy plan za to wyszły koleje zadania poboczne, które ekipa napotykała w poszczególny lokacjach (atak na Widły, odbijanie dzieci, wydarzenia w karczmie, historia z Hanką, itp.). Z perspektywy czasu widzę, że za bardzo wyeksponowałem te wątki, co w połączeniu z brakiem tego, o czym pisze w punkcie poprzednim, rozmyło kompletnie klimat przygody. Mój błąd. Trzeba było skupić się bardziej na głównej osi fabuły. Pewnie wtedy sesja byłaby szybsza i może bardziej wciągnęła graczy.

Ostatecznie wątek Róży rozwiązał się poprzez sytuacje z Gislanem, który otrzymał szanse zastąpienia jej w czasie rytuału, choć z zastrzeżeniem, że to dla niego praktycznie pewna śmierć. Zgodził się jednak, co zakończyło ten wątek w przygodzie i chyba dobrze.

3. Zawiłość

Po poprzedniej przygodzie, we wnioskach, pisałem o tym, że ma być bardziej prosto fabularnie a NPCi mają być mniej skomplikowani. Oczywiści nic z tego nie wyszło. O ile sam główny wątek, mimo pozornej prostoty był mocno zakręcony, to jeszcze wydarzenia poboczne tu już w ogóle sto metrów drutu w kieszeni. To samo z NPCami. Do tego doszło jeszcze kilka wątków, które miały wiązać tą sesje z wydarzaniem z Bestii i wyszedł kompletny chaos. Cóż, to już kolejny mój błąd. Wydaje mi się, że to mocno zniechęca graczy do fabuły i odkrywania zamysłów MG. Prostsze sesje, jak np. przygody prowadzone przez AJT sprawdzają się dużo lepiej.

4. Finał. Cóż, to był już ten etap, kiedy chciałem tu już jak najszybciej zakończyć, dlatego jego rozgarnie w jednym poście. Dla jasności sprawy, skróciłem rozgarnie naszej finałowej batalii do maksimum, ale turlałem wszystko jak należy. Los chciał, że „zginęli” Ci którzy jeszcze mieli Ppeki, czyli niestety wszyscy . Będąc uczciwym pozwoliłem ich uratować wojskom von Antary. Happy end nam wyszedł, mocno nie młotkowy, ale cóż zrobić. Kości mają swoje prawa. Na pamiątkę zostaną wam PO i stracone części ciał, o których nie omieszkam poinformować, razem z PDekami za sesje

Szkoda, bo w planach miał zupełnie inne rozegrania tego kawałka, stąd moje propozycje odnośnie poświęcani PS i PP na rzecz odprawienia rytuału i zakulisowe uzgodnienia z Komturem. Wybacz compadre, należą ci się osobne przeprosiny, jeśli narobiłem Ci smaku na coś więcej, ale chciał już zakończyć w miarę składnie te zabawę.

Chyba tyle moich żali. Sami oceńcie a jak wam się chce to napiszcie, na ile mam racje w swej ocenie. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi.

Teraz zaś ta część, do której od razu przewijacie i od czego zaczynacie czytać

Gracze

Uli jako Gottri Swenson i jego pies Spong. Grał w swoim, dobrym, trzeba nadmienić, stylu z poprzedniej przygody. Posty pojawiały się na czas, postać decyzyjna. Dobrze odegrany podstarzały krasnolud. Nadal mam problem z określeniem, co go tak naprawdę bawi i wkręca w przygodę. Odszedł mniej więcej po połowie sesji, uprzednio o tym informując. Szkoda wielka, bo jego gra mi się podobała. Przyczyn nie podał, więc przyjmuje, że sesja go nie wciągnęła. Dziękuje za to, że uprzedził o swych zamiarach, zamiast po prostu zniknąć, jak inni mieli w zwyczaju.

AJT jako Moperiol, elf. Tu, podobnie jak u poprzednika, kontynuacja dobrego stylu z poprzedniej przygody. Posty terminowo, postać odegrana też bez zarzutu, choć również bez fajerwerków. Pamiętając wpadki z poprzedniej przygody, tym razem szczególnie uważałem przy pisaniu, aby nie przekręcać jego imienia. Chyba było z tym nieco lepiej, prawda?

Makotto jako Leo Hainz. Małomówny, prosty jak drut łowca samotnik, znów odegrany jak należy. Choć w tej sesji był już nieco inny, bardziej aktywny, więcej się udzielał, za co duży plus. Posty pojawiały się na czas, była aktywność, inicjatywa i pomysły za co brawa. W scenie w karczmie postanowił poświęcić się dla reszty ekipy, co mnie bardzo zaskoczyło. Swe plany zrealizował, co jednak oznaczało dla niego koniec zabawy. Ponieważ spodziewałem się rychłego końca przygody, nie wprowadzałem gracza na nowo (choć z perspektyw czasu chyba mogłem, bo jednak spor czasu minęło do faktycznego zakończenia przygody), tym niemniej w ogólnie ocenie wypada bardzo dobrze.

Nefarius jako Bruno, Łowca nagród. Tym razem też było dobrze. Posty jak zwykle terminowo i na wysokim poziomie. Postać odegrana również bardzo dobrze, byłem ciekawy jak rozwinie się jago watek z Elise, postacią Agape. Gracz potrafiący podejmować decyzje, działać kiedy trzeba, wykazuje inicjatywę. Same plusy. Niestety w pewnym momencie zrezygnował z forum, jako takiego, więc i w tej sesji go zabrakło. Wielka szkoda, bo jak grał, to był podporą przygody. Mimo to spory plus i polecam wszystkim.

dambibi jako Lothar Mahler. Dopóki grał robił to poprawnie. Potem jednak zniknął a ja jako podły i złośliwy MG, wykorzystałem jego BG do swych niecnych planów. Ostatecznie inni BG zjedli go podczas uczty w karpiku. Mam nadzieje, ze wam smakował. :P

Wnerwik jako Corvin. Przyjęty niejako warunkowo po poprzedniej sesji, gdzie znikł w końcówce i tutaj nie zbawiał zbyt długo. O postaci nie ma się co rozpisywać, bo zginał zaraz na początku sesji, za niepsotowanie.

Agape jako Elise, ochotniczka. Miałem trochę obaw, po poprzedniej sesji, ale w przeciwieństwie do kolegi powyżej, tu były całkowicie bezpodstawne. Bardzo fajnie wykreowana i ładnie odegrana postać. Miała swój wątek „niby romansowy” z Brunonem, bardzo szkoda, że nie maił okazji się rozwinąć. Jako jedna z dwóch postaci została „uszczęśliwiona” zarazą i muszę przyznać, że w przeciwieństwie do kolegi Cohena fajnie wykorzystała ten wątek w odgrywaniu BG. Widać było zmianę w sposobie kreowania i co ważniejsze działania postaci, przed i po zarażeniu. Posty pojawiały się z reguły na czas, Elise była decyzyjna, umiała działać. IMO zasługuje na pozytywne wyróżnienie w tej sesji. Brawo.

Noraku jako Adelbert „ Two-face” Brownhood. Przyjęty w trakcie przygody, bo pomimo zniknięcia, podobała mi się jego gra w poprzedniej sesji. Nowa postać chyba była nieco mniej charakterystyczna niż Klara a przynajmniej mnie mniej zapadła w pamięć. Może dlatego, że szybko zeszła, również za niepsotowanie. :P

Komtur jako Gislan. W tej sesji również staną na wysokości zadania. Krasnoludzki ochroniarz stopniowo wyrasta na kluczową postać kompanii. W trakcie gry poczęstowałem go ugryzieniem wilkołaka i powolnym popadaniem w klątwę likantorpi. Początkowo został to średnio wykorzystane przez gracza ale potem było lepiej. Kiedy Gislan otrzymał propozycje zastąpienia Róży w rytuale, zgodził się, pomimo, że dostał jasne info, że to bardzo prawdopodobny zgon dla jego osoby. Skończyło się, jak skończyło, ale brawa za decyzyjność i odwagę dla gracza.
BG odegrany więcej niż poprawnie, posty pojawiały się na czas, postać wykazująca się inicjatywą i decyzyjnością. Czego chcieć więcej? Brawa i duży plus.

Luffy jako Felix Alane/Gustaw „Bryła”. Pierwszy, nieco dziwny frag w tej sesji, zdobyty na graczu, przez gracza. Dziwny, bo po potyczce pod Widłami, inni BG zwyczajnie postanowili, nie ratować ciężko rannego Felixa, uznając, że humanitarnej będzie go dobić :P Oczywiście w pobliżu znalazł się niezastąpiony w takich sytuacjach Vogel, który wykonał wyrok.
Ponieważ BG zszedł nie z winy gracza, dałem Luffemu możliwość stworzenie kolejnej, którą był węglarz Gustaw. „Bryła” jakoś mi specjalnie nie zapadał w pamięć, choć uczestniczył w miarę aktywnie w akcji. Ostatnie zginał, za nie postowanie gracza.

Matyjasz jako Albert Flick. Jedyny ocalały drużynowy magik, spisywał się bardzo dobrze. Postać była aktywna i decyzyjna. Całkiem ładnie odegrana. Posty z reguły pojawiały się na czas. Z racji swej profesji Albert był centralną postacią finału, miał też kilka swoich wątków pobocznych, choć nie wszystkie z nich eksplorował. Ogólnie utrzymany całkiem wysoki poziom z poprzedniej sesji. Brawo i duży plus.

Kymil jako Mierzwa “Duch” z Praag. Jedna z ciekawszych i chyba najbardziej charakterystyczna postać w kompani. Bardzo solidny gracz. Jego posty pojawiały się jako pierwsze, albo jeden z pierwszych, zawczasu informował też o swojej nieobecności. Sam BG bardzo mi się podoba, świetnie odegrany prosty kozak kislevita, rzucony w wir zdarzeń nie przystających do owego prostego usposobienia. Mimo to wychodził z nich obronną ręką, wykazując się przy tym kilkoma udanymi zagraniami, jak odbicie porwanych dzieci i walka z pomniejszym badasem, który je przetrzymywał. Podobało mi się tez wykreowanie wątku z Hanką, jedną z uratowanych dzieci. Ogólnie bardzo duży plus, gratulacje i polecenia dla wszystkich, aby brali do sesji w ciemno. Warto

Cohen jako Vogel. Muuuuhahahahahahahahaha! Tyle mi przychodzi do głowy, jak myślę o koledze i jego udziale w tej sesji :P
Poważnie zaś, Vogel, był jednym z klonów w zasadzie każdej postaci kolegi. Nie jest to wielka wada, bo granie synem dam negocjowanego afektu wychodzi mu wręcz znakomicie. Niektórzy mają po prostu wrodzony talent a Cohen ma go właśnie do tego :P Nie lubię go, bo grał ze maną w niejednej sesji i dlatego zbyt dobrze zna niektóre zagrywki a co grosza ma tendencje do popisywanie się swoją błyskotliwością przed innymi, burząc zamiary MG. Miejcie to na uwadze, biorąc go do sesji.
Przyznam, że miałem naprawdę dobry ubaw obserwując go w tej przygodzie, która jakoś dziwnym trafem nie ułożyła się po jego myśli. Mianowice, swoją postawą zamiast zjednać sobie grupę, lub ją chociaż zastraszyć, stał się outsiderem ekipy, która nie za bardzo chciała się „kolegować” z tego typu szemranym osobnikiem. Nagle okazało się, że ten nasz brudny, cyniczny, pragmatyczny [definicja patrz wyżej] musi sobie radzić w grupie zdecydowanie „dobrych” postaci i nie ma lekko. Przyznaj się Cohen, poczułeś różnicę?
Ba, ujawnię, że były takie momenty w sesji, w których naprawdę niewiele brakowało, do tego, aby inni BG zwrócili się zbrojnie przeciw Vogelowi, ze względu na jego postawę życiową właśnie. Sam Cohen może nawet nie być tego do końca świadomy, bo ustalenia ostatecznie dobywały się przez PW.

Niech to będzie dla Ciebie pouczające doświadczenie, które skłoni Cię do przemyślenia swej życiowej postawy, młody człowieku.

Mimo to, udało mu się dożyć finału i nawet zgarnąć dwa fragi. Trochę podarowane przez MG i współgraczy, ale zawsze. Norma na sesje wyrobiona :P

Cell jako Taliana Yavander. Graczka polecona mi do sesji, przez jednego z innych uczestników. Jeśli dobrze pamiętam, świeżynka jeśli chodzi o PBFy. Mimo to, już od samego początku jej debiut, był bardzo, bardzo dobry. Fajnie wykreowana postać, dobrze odgrywana, rozbudowane i z reguły będące na czas posty. Byłem pod wrażeniem. Tym większe było me zaskoczenie jej zniknięciem w sesji, co skończyło się śmiercią elfki. Szkoda, ale mimo wszystko mam nadzieje, że nie zraziłem Cię do naszego szlachetnego (a jak twierdzą znawcy, słowo to pochodzi od „szlachtować” :P) hobby.

Icarius jako Jon “Gigant”. Dołączył w trakcie przygody i grał na bardzo dobrym poziomie. Postać bardzo „młotkowa” w fajnym klimacie, odpowiednio odegrana, choć na etapie przygody, w którym dołączył, nie miał ku temu wielu okazji. Posty pojawiały się na czas. Kolega miał nawet czelność często poganiać leniwego MG do napisania swoich. Miejcie to na uwadze, biorąc go do sesji
Poważnie zaś, to dziękuje za zaangażowanie. Gracz bardzo dobry, gratulacje i duży plus.


Prowadzący czyli ten który winien tego wszystkiego.

No i na koniec Ja czyli MG. Rozpisywał się nie będę. Nie jestem ze swej „pracy” zadowolony, powody podałem już powyżej. Sesja nie miała szczęście do różnego rodzaju mniej lub bardziej losowych wydarzeń w moim życiu prywatnym, a to bardzo rzutowało na mój poziom pisaniny i prowadzenia. Z togo samego powodu była też o wiele za długa, czego nie lubię i co IMO takiej przygodzie nie służy. Życie. Mimo to, mam nadzieje, że w miarę dobrze się bawiliście.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim za wspólną zabawę i do zobaczenia następnym razem.


Sesja
Materiały
Komentarze (WFRP kampania „Zmierzch Imperium” - komentarze.)
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem