Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2013, 03:11   #9
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Mały i skromny pokój na poddaszu. Nie za duży, nie za mały, z małym oknem z rostrzaskaną jedną okiennicą. Nie był brudny, materac został wytrzepany i odpchlony. I cały ten komfort i luksus za darmo. Tass oparł podbródek na parapecie i przez otwarte okno chłonął pierwsze promienie tego wczesnego lata. Był trochę inny, ale tylko ci którzy znali go od dłuższego czasu mogli to zauważyć. Zmęczony tułaczką po świecie, walką z różnymi monstrami zwykle ściągniętymi na ten świat przez ludzką głupotę w końcu znalazł kawałek świata tylko dla siebie. Za większość zgromadzonych pieniędzy kupił kawałek ziemi wraz z gospodarstwem. Nie chciał już uciekać, kryć się i udawać kogoś innego. Chciał posmakować normalnego spokojnego zycia swoich przodków. W Zgromadzeniu żyło mu się niezwykle przyjemnie. Sąsiedzi co prawda byli chałaśliwi, niezwykle wścipscy i ciekawscy, ale z grubsza mili i pomocni. Zupełnie inne niziołki niż te, z którymi przyszło mu podrózować czy napotkać na swej drodze. A zwlaszcza jeden zasmarkaniec, którego Tass nie wiedząc czemu postanowił polubić i się z nim zaprzyjaźnić. Tupik, powsinoga jakich mało, magnes na kłopoty. I wierny kompan. Tass uśmiechnął się jeszcze bardziej na mysl o nim. Jeszcze miesiąc temu z górką bawił się w rolnika, nie najlepiej mu to wychodziło jeśli miałby być szczery, gdy dotarła do niego wieść iż w jego kryjówce czeka na niego list od niego. Ciekaw wieści przybył tutaj czym prędzej, nie przygotowany na to co przeczyta. Nie wziął ze sobą zbyt wiele pieniędzy, zabrał na szczęście broń, zbyt dobrze znał bowiem trakty i to w jaki sposob podróż moze się skończyć.

Tass znów spojrzał na koślawe litery spisane małą rączką na kawałku papieru. Wielka ośmiornica, przygody, niebezpieczeństwo. Uśmiechnął się gorzko, choć braterski obowiązek pchał go do Fuligmere, serce ciagnęło z powrotem do ojczyzny. Do jego własnego kawałka ziemi. Wachał się jak jeszcze nigdy w życiu. Czuł, że może z tego wyniknąć coś nie dobrego. Przemyślenia jego przerwał właściciel oberży, na której poddaszu się znajdował. Miał stary dług wdzięczności u niziołka, a że był to człek uczciwy i z sercem po odpowiedniej stronie zawsze chętnie mu pomagał.

- Posyłać chłopca po zarezerwowanie miejsce na barce do Marienburga?

Tass odpowiedział grzecznie i uśmiechnął się ciepło.

- Dziękuję, ale nie płynę dalej. Jutro wracam do domu, będę jednak miał wieczorem list do posłania. Jakbyś mógł Walzz go przysłac wtedy będę wdzięczny.

- Rozumiem, zatem nie przeszkadzam.

Oberżysta zniknął, a halfling powrócił spowrotem do swych rozmyslań. Przepraszał w głowie Tupika tyle razy ile mógł, ale znalazł już swoje miejsce.


****

Zmierzchało już gdy Tass wracał targowiskiem z przechadzki po mieście. Pod pachą niósł małe zawiniątko, ktore przed chwilą zakupił u jednego z handlarzy, ze smakiem zadając się soczystym czerwonm jabłkiem w drugiej ręce kupionym na straganie obok. Zapatrzyl się na szyld jakiejś nowo stawianej budowli gdy roztargniony wpadł na kogoś.

- Przepraszam.

Powiedział i już miał ruszyć dalej, gdy przyjrzał się bliżej twarzy nieznajomej. Znał ją, spotkał ją tej zimy. Była to pół elfka która lubiła to i owo. Lekko zmieszany zrozumiał, że od paru chwil wpatruje się w nią z jabłkiem w połowie drogi do jego szeroko otworzonych ust i się nie porusza.


Dziewczyna przystanęła i już miała zrugać nieostrożnego przechodnia, gdy rozpoznała w nim dawnego znajomego. Zamarła na moment. Kogo jak kogo, ale tego akurat niziołka się nie spodziewała.

- Mam coś na twarzy że się tak gapisz? - - spytała ze śmiechem po czym pochyliła się i uściskała go serdecznie - Co ty tu robisz? Wieki cię nie widziałam! No dobra, nie wieki, ale i tak dość długo, nieważne. Mieszkasz gdzieś tutaj?


Wiedźma, to pierwsze co przeszło przez głowę niziołka, szybko jednak opanował się i niechlujnym gestem wyrzucił jabłko gdzieś pod bok. Rozejrzał się po ulicy, ale nie dostrzegł w tłumie nikogo podejrzanego więc wrócił do napotkanej znajomej.

- Powiedzmy. Niby się znamy, ale nigdy nie miałem przyjemności usłyszeć jak ci na imię.


- Było słuchać uważnie - zaśmiała się ponownie, patrząc wymownie na malca - Andrea dla twojej wiadomości. Zapisz sobie to gdzieś, jeżeli potrzebujesz. Wracając do mojego pytania, to co tutaj robisz? Z całej bandy spotkałam tylko ciebie, reszta gdzieś mi przepadła, a szkoda - westchnęła mrużąc oczy. Wyglądała na wyluzowaną i naprawdę szcześliwą z niespodziewanego spotkania.


- Kogo ci szkoda? Tamtej zbieraniny ludzi i długouchych ignorantów, gdzie każdy był mądrzejszy od drugiego? Jak szukasz kogoś z nich to mój kompan, niziołek o poczciwym imieniu Tupik, zbiera ludzi by ubić jakiegoś gada czy tam plaza. Być może tam jakas garstka z nich się zebrała. Z resztą ważniejsze, co ty tutaj robisz?


- A płaci coś za to? Nie ukrywam że przydałoby się zarobić - kobieta skrzyżowała ręce na piersi, obserwując niziołka spod przymkniętych powiek. Musiała schylać głowę by widzieć jego twarz, ale w jakiś szczególy sposób nie czuła się z tego powodu lepsza. Wzrost to nie wszystko, choć ludzie często o tym zapominali - Co tu robię? Jestem przejazdem, szukam okazji do napełnienia sakwieki. Czyli to co zawsze, nie jestem z tych co potrafią długo usiedzieć w jednym miejscu.


Tass czuł się niekomfortowo. Nie lubil rozmawiać z kobietami, peszyły go, po za tym nie miał zbyt duzego doświadczenia w relacjach z nimi. A Andrea stała dośc blisko, wystarczająco blisko by pod kątem spod jakiego musiał na nią spoglądać uwydatniały się jeszcze bardziej jej piersi i kobiece kształty. Czując, że się rumieni odwrócił wzrok w bok by nie dać poznać po sobie zmieszania.

- Pisał, że można się dorobić. Więcej nie wiem.


- To lepsze niż brać jakąś robotę w ciemno, nie wiedząc nic o pracodawcy i o tym, czy nie oszuka cię po wykonaniu zlecienia...albo nie podziękuje sztyletem wbitym między żebra. Gdzie ta pokraka jest? Nie Tupik, o potwora mi chodzi - poklepała niziołka po ramieniu nie spuszczając z niego świdrującego wzroku.


Niziołek lekko zadrżał pod dotykiem rozmowczyni. Zaklął w duchu za swoją chwilę słabości i spróbował się opanować. Znów spojrzałw żywe w wiercające się w niego oczy kobiety.

- W jakiejś zabitej dziurze na Fuiglo coś tam. Nieopodal Marienburga. Gdy się tam dostaniesz powinno pójść z górki jak znam mości Grotołaza narobił tam już nie malego szumu, by przykuć jak największą uwagę ludu.

- A ty jak rozumiem ruszasz tam również, wesprzeć drucha w potrzebie swą radą i orężem? - Andrea puściła do niego oko po czym schyliła się i mruknęła konspiracyjnie - Wiesz...zawsze bezpieczniej podróżować we dwójkę. Ktoś zawsze patrzy na twoje plecy.


Gdy kobieta pochyliła się i zamruczała niziołkowi żołądek skręcił się w słupeł. Naprawdę był beznadziejny w relacjach damsko męskich. Zaczynał się pocić, choć gorąco nie było. Jego nos trąciła lekka nutka jaśminu. Prawdopodobnie słodkich perfum jakich kobieta używała. Zacisnął lekko pięść na myśl o tym jak bardzo się teraz kompromituje i jak żałośnie musi wyglądać.

- Przykro mi, ale ja się nigdzie nie wybieram, zamierzam jutro z rana wracać do domu.


Zaśmiała się tylko, kręcąc głową z wyraźnym smutkiem. Chwilę patrzyła niziołkowi głęboko w oczy po czym wyprostowała się:

- Zostawisz go samego z tym problemem? Czy mi się wydawało, czy był o kimś w rodzaju twojego przyjaciela? Prawdziwy przyjaciel nie zostawia cię w potrzebie, tylko pomaga za wszelką cenę wyjść z matni. Masz coś ważniejszego do roboty niż ratowanie jego tyłka?


Tass zadreptał nerwowo w miejscu i już na stałe wbił wzrok w kamienie, którymi wyłozony był brukowiec. Wystarczająco ciężko mu było podjąć tę decyzję wcześniej, a ona mu tego nei ułatwiała. Spojrzał na nią.

- Nie ułatwiasz mi panienko zadania. Kocham te przypadkowe znajomości, ktore potem krzyżują ci plany i silne postanowienia obracają w nicość. A powiedz mi czemu tak bardzo ci zależy na tym, abym wybrał się tam z tobą?

Spytał wciąż patrząc w ziemię.


Kobieta skrzywiła się, ale wpatrzony w ziemię Tasselhof nie mógł tego zobaczyć. Powolnym i delikatnym ruchem dotknęła jego brody unosząc mu głowę i zmuszając do kontaktu wzrokowego.

- Miałam kiedyś przyjaciela - zaczęła spokojnie smutnym głosem - Sytuacja podobna do twojej. Również podkuliłam ogon i zostawiłam go samego, bo wydawało mi się że jego problem nie jest na tyle wielki żeby w sposób realny mógł mu zagrozić. Myliłam się. Jeżeli coś się stanie to nie wybaczysz sobie do końca życia. To pieskie uczucie...wyrzuty sumienia. Zastanawianie się “co by było gdybym jednak mu pomógł”. Skoro już nazywasz go swoim przyjacielem to coś znaczy, nie chodzi tu o mnie. Poradzę sobie sama, nie ma w tym wielkiej filozofii. Zastanów się jednak nad sobą. Chcę żebyś nie musiał w pewny momencie brzydzić się spojrzenia na swoje odbicie w lustrze. Rozumiesz?


Niziołka sparaliżował wręcz sam obraz tej sytuacji. Tego jak musieli wyglądać dla przechodniów z boku. Pierwszy raz od urodzenia kobieta dotknęła go w taki sposób, nie żeby zrugać, zwyzywać, uderzyć czy przegonić. Samo zachowanie Andrei natomiast totalnie nie pasowało do tego jakim je zapamiętał z przełszości. Poczuł się żałośnie.

- Ja...

Wydukał, lecz szybko zamilkł. Słowa przez kobietę wypowiedziane, glęboko dotknęły halflinga. W końcu zdołał wyrzucić z siebie tych kilka słów.

- Masz gdzie zostać? - a gdy zorientował sie z dwuznaczności tego zdania szybko dopowiedział - Mam dobrego znajomego w tym mieście. Mogę ci u niego zalatwić pokój, to poczciwy człowieczyna. Sam u niego mieszkam. W zamian prosiłbym o czas do jutra z odpowiedzią.


- Będę zobowiązana, dopiero co przyjechałam do miasta i jeszcze okazja do znalezienia noclegu się...nie znalazła - Andrea kiwnęła lekko głową, puszczając jego brodę - Zastanów się nad tym co powiedziałam, nie będę cię pospieszać. To musi być twoja decyzja bo Tobie później przyjdzie żyć z ewentualnymi konsekwencjami. Gdzie ta karczma jest?


Niziołek odetchnął głeboko gdy ruszyli się w końcu z miejsca. Nie lubił tłoku miast, a stanie w środku jednego z nich było męczące o wiele bardziej, zwłaszcza że rozmówcą była kobieta. Milczeli całą drogę, aż do drzwi oberży. Tam Tass się zatrzymał i pokazał Andrei przybytek.

- Pokoje nie są może zbyt duże ale za to czyste.

Weszli do środka i niziołek grzecznie przepraszając udał się na zaplecze by porozmawiać z właścicielem, po chwili wrócił zadowolony z siebie i powiedział.

- Zabrakło pokoi niestety, w tym okresie jest wielu przejezdnych, dlatego ustaliliśmy, ze oddam ci mój pokój a sam się prześpię na zapleczu w spiżarni.

Uśmiechnął się lekko i zaprosił ją na górę, po czym spakował swoje rzeczy do plecaka i udal się do drzwi.

- Jutro rano jak zejdziesz na śniadanie udzielę ci odpowiedzi, dobrze?


- Nie musiałeś tego robić - mruknęła mrużąc oczy, by po chwili rozpromienić się i pocałować niziołka w czoło - Dziękuję i dobrze. Poczekam do rana.
Weszła do pokoju, rzuciła cały swój dobytek na podłogę, a że nie było tego wiele, raptem jedna torba, dużo miejsca nie zajęła. Kiwając z zadowoleniem głową opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline