Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2013, 06:22   #6
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
- No i mówię wam mości krasnoludzie! Przyszedłem do Helmuta, napić się. Pukam jak to zwykle. Trzy razy wpierw, cztery razy później, na znak, że to ja jestem, a nie strażnicy. Jak już mi tam się zdarzyło pewnie wypaplać to on świętym nie był. Męczyli go nieco. Jak co złego to właśnie na Helmuta biednego! Haha! - prosty mieszczanin opowiadał Jorgriemu o tym jak jeden z jego przyjaciół zaginął z dnia na dzień. Krasnoluda interesowała za opowiastka tylko z tego względu, że przy złocie to on nie był, a Herr Albert stawiał co raz to kolejne piwa, w miarę jego upijania się.
Rzemieślnik kontynuował:
- Czekam i czekam, nie słychać kroków. Nawet darcia starej Helmuta. Myślę sobie, coś nie jest tak jak zazwyczaj. Idę więc za dom, patrzę... a tam drzwi otwarte. Normalnie, brak ino znaku wielkiego z zaproszeniem dla złodziei! Wchodzę do środka, a tam no... pustka. Nie ma nikogo. Ani Helmuta, ani jego starej, nawet synowie dwaj gdzieś przepadli. Wczoraj jeszcze z nim piwkowałem sobie... W tej tutaj karczmie. Dziwne i mroczne czasy nastały mości krasnoludzie. Bardzo dziwne.
Jorgri dopił go końca kufelek Ale, a następnie zapytał:
- A miejscy? Przejęli się czy no... w dupie to mieli?
- A podobno coś tam zaczęli działać. Więcej patrolów chodzi, chociaż i nawet strażnicy znikać zaczęli.
- Ehee... nieciekawie. Wiecie może kto się tą sprawą zajmuje?
- Trzeba się wam do świątyni zgłosić. Jutro chyba.
- No... to wybitnie. Jeszcze jeden kufelek i idę coś zjeść i spać. Trzeba jutro jakiś poziom w świątyni pokazywać. Nie wypada tak profanować... swoim zapaszkiem ... - zakończył rozmowę zabójca.

* * *

Rankiem na targu ludzie rozsuwali się aby zrobić przejście krasnoludzkiemu zabójcy. Widok khazada z pomarańczowym grzebieniem włosów na głowie był tutaj rzadkością. Ważący tyle samo kilogramów, ile centymetrów miał wzrostu Jorgri udał się w stronę świątyni. Wspierając się na swoim dwuręcznym toporzysku powoli człapał przez ulicę miasteczka.

Nigdzie się nie spieszył. Podobno krasnoludzcy zabójcy są impulsywni i nieprzewidywalni. Jorgri nieco odbiegał od stereotypu. Szaleństwo zaczynało bić z jego oczu dopiero gdy wchodził w ogień walki. Stanąwszy przed budynkiem, gdzie miał dowiedzieć się szczegółów przyglądnął się mu dokładniej. Całkiem ładna robota. Nawet jak na ludzką.
Chwilę później dołączyła pozostała siódemka czekająca na dalsze informacje.
Przekroczywszy próg świątyni Jorgri uknęlnął. Mimo tego, że nie modlił się do bogini miłosierdzia, to uznał, że należy okazać szacunek temu miejscu i osobom tu przebywającym. Tak to już miał, był przewrażliwiony na punkcie stref sacrum.

Wysłuchał to co obydwaj ludzie mieli do powiedzenia, a następnie przestawił się krótko:
- Jorgri Derenson. Skromny rzemieślnik. Jak widać przedstawiciel rasy krasnoludzkiej. Coś tam potrafię toporem machnąć, nie raz nie dwa orkasowi przez łeb przyrżnąłem. Dodatkowo jestem poliglotą. Trzeba, to potrafię każdemu wytłumaczyć w prosty sposób czego chcę i to w dość krótkim czasie.
 
Aeshadiv jest offline