Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2013, 13:19   #6
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
River podjadała śniadanie przeglądając raporty patologa. Od czasu college’u i pamiętnych zajęć wyrobiła sobie duży poziom tolerancji na obrzydliwe widoki i tematy przy jedzeniu. Jednak starała się by jej towarzysz nie musiał oglądać makabrycznych zdjęć.
- Trzeba przesłuchać rodzinę ofiary, ale najlepiej bez szeryfa. Jedno z nas może go zaciągnąć na miejsce zbrodni i zmusić do pokazania jak daleko udało im się tropić zabójcę. Drugie w tym czasie mogłoby łagodnie podpytać rodzinę ofiary, niech jeszcze raz opowiedzą co się stało… i jak sobie z tym radziła policja. Co ty na to?
Lucas starał się pokroić steka przy czym robił to z grymasem na twarzy.
- Są strasznie gumowe, nie sądzisz? Kiedyś jedzenie w hotelach było zupełnie inne... - Kiedy skończył mówić zbadał spojrzeniem swoją towarzyszkę
- Sądzisz że powiedzą nam coś więcej? Poza tym, pracowałaś kiedyś w służbach mundurowych? Nie mogę zrozumieć twojego negatywnego podejścia do tego człowieka...
- Odwala kosmiczną wprost fuszerkę za którą powinien polecieć ze stołka. Brak dokumentacji zdjęciowej z miejsca zbrodni to jest standard od czasów co najmniej powojennych. A tymczasem oni sobie o tym przypomnieli kiedy? Po dwóch trupach? To nie jest kwestia braku doświadczenia tylko całkowitego olania procedur. Potem co robi? Zwleka z wezwaniem wsparcia, a potem jawnie ignoruje nasze prośby. Dzisiaj sama od rana się dobijam do patologa i jeśli coś się w nocy stało ze zwłokami to przysięgam, że złożę na tutejszych skargę. Do tego ma na swoim terenie piec trupów w tym jedno dziecko i nie wydaje się być tym zbytnio przejęty. To jak dla mnie dość by na niego uważać. – wymieniła początkową listę zarzutów do szeryfa szeleszcząc kartkami raportu patologa. – Tak, służyłam w służbach mundurowych, wystawało się na skrzyżowaniach i przyjmowało zgłoszenia na głośnych sąsiadów. Widywałam też małomiasteczkowe gliny i ten wcale nie wygląda mi na normalnego szeryfa w takiej sytuacji.
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony odpowiedzią kobiety, nie spodziewał się aż takiego przemówienia, jednak w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się.
- Gdybym był na jego miejscu, też bym zwlekał z wezwaniem wsparcia, teraz tak naprawdę warzą się losy jego kariery. Kiedy uświadomił sobie że wpadł w takie bagno, nie miał wyjścia. Sądzę że jego zachowanie, mimo iż jest niepoprawne to jednak usprawiedliwione - oczywiście według mnie! - dodał szybko - Nie lubię jednak działać potajemnie przed naszymi “kolegami” życie to nie jest film akcji, jeśli się ktoś jej spodziewa, to szczęściarzem będzie jeśli zobaczy naszą broń. Powinniśmy działać według procedur...Działanie na wolną rękę nic nam nie da. Poza tym jedna ważna kwestia... - Jego ton radykalnie zmienił się - Mam nadzieje że nie będzie Pani próbowała przesyłać jakichkolwiek wiadomości do zgromadzenia, rozumiemy się? To że jest nas czterech, już zahacza o absurd...
Uniosła brew.
- To nie absurd, ale znak tego, że ktoś traktuje tą sprawę poważnie. Może ty też powinieneś zacząć? Pięć… być może sześć trupów ze śladami kanibalizmu, to nie jest rutyna. Przynajmniej dla nikogo kogo znam. Do tego za kilka dni będą kolejne zwłoki, jeśli nic nie zrobimy. – odpowiedziała. – A co do procedur to przesłuchanie w teorii nie wymaga obecności okolicznego przedstawiciela władz, tylko co najwyżej adwokata jeśli rodzina ofiary o niego poprosi. A jak dla mnie istnieje duże prawdopodobieństwo, że szeryf cos ukrywa. Karierę zniszczył sobie praktycznie już przy drugim morderstwie, nie wiem czy ma już co ratować, nie przy tak rażących błędach. Chyba, że nie musi się bać, tyle że to też nam daje do myślenia, bo wtedy ktoś mocny tutaj go kryje. To co mnie w nim najbardziej niepokoi to wysoka potrzeba kontroli i do tego brak poczucia odpowiedzialności, to strasznie rzadkie w tak małej społeczności.
- Pięć trupów, mamy Pięć ciał. Zgadza się, jest to kwestia dziwna, jednak nie sądzę że naszym celem jak na razie jest obgadywanie naszego towarzysza, prawda? Mam dla Ciebie dużo ciekawsze informacje. Wczoraj w nocy byliśmy obserwowani - Mężczyzna nachylił się nad stołem po czym ściszonym głosem dokończył - Wczoraj w nocy, ktoś obserwował mój pokój, z całą pewnością dostali informacje że to tutaj będziemy mieszkać, więc prosiłbym Cię, żebyś nie mówiła tego typu rzeczy w miejscu publicznym. W samochodzie opowiem Ci o co mi chodzi, jednak teraz, musimy zachować szczególną ostrożność. Eh.. Nie mam ochoty tego jeść, muszę zapalić... - Urwał temat
Informacje o tym, że byli śledzeni nie zaskoczyły jej, a raczej nie za bardzo. Zdawało się, że ktoś tutaj bardzo nie chciał żeby się do czegoś dokopali. Podniosła się z miejsca.
- Przejdę się z tobą – stwierdziła, nie paliła ale może w miejscu, gdzie kręciło się mniej ludzi jej tymczasowy partner powie coś więcej, w samochodzie mogli mieć na głowie szeryfa. – To tylko potwierdza to co mówiłam. Kto poza nimi wiedział gdzie jesteśmy?
Lucas odpalił fajke po czym za proponował koleżance
- Te całe bractwo? Właściciel hotelu? Przypadkowy przechodny? Skoro jest to mała społeczność, to każdy każdego zna, niema tutaj problemów by plotki się roznosiły, jednak musimy sprawiać pozory. Ty możesz się doczepiać tutejszej Policji, ja będę “Stał” po ich stronie, może w ten sposób zdobędziemy ich zaufanie a przynajmniej Ja zdobędę. Nie ma sensu byśmy obaj byli wrogo do nich nastawieni, może i w sposób polubowny uda się coś ustalić, mam racje ?
Skinęła głową. Rozdzielanie się nie było zbyt bezpiecznym pomysłem, ale może grając tak różne role uda im się coś ustalić.
- Czyli co? Bierzesz szeryfa na dokładne oględziny miejsca zbrodni, a ja spróbuje delikatnie podpytać rodzinę ofiary? Potem pewnie przejadę się do patologa a następnie do żony zabitego reportera. Jeśli zginął bo badał tą sprawę może ma jeszcze jakieś notatki.
- Zrobię to, jednak pozostaje jeszcze jedna kwestia - Mężczyzna rzucił peta i przydepnął go - - Mam nadzieje że nie przekażesz żadnej informacji do bractwa... - Nie ufał im, a nie mógł posłać po dowody kogoś, kto może przeszkodzić w całej misji.
- Czemu jesteś wobec nich aż tak nieufny? - spytała.
- Ufasz komuś, kto ma nad nami piecze nawet jeśli nie należy do władzy? Poza tym, nie wierze w to, takie bajki mogę opowiadać moim dzieciom na noc, jeśli nie wyśmieją mnie przy tym - Wtedy jego spojrzenie przeniosło się na obrączkę którą nosił na dłoni
Pokręciła głową.
- Naprawdę nie widziałeś, co? Wciąż uważasz, że wszystko można racjonalnie wytłumaczyć?
- Ciężko mnie przekonać... Ten świat jest skomplikowany, ale nie utrudniajmy go jeszcze, dobrze? I tak życje jest już cholernie ciężkie... Masz może rodzinę? - W jego oczach było widać smutek, sam nie lubił tego tematu ale tym razem zapytał pierwszy... Ten jeden raz
- Ojca, nikogo poza nim - odpowiedziała, miewała partnerów, raz był nawet narzeczony, jednak w ostateczności nigdy nic z tego nie wychodziło, tak jakby niosła ze sobą jakiś cień. - A ty?
- Owszem, żonę oraz dwójkę dzieci. Córka w wieku 7 syn zaś 6 lat. Straszne z nich szkraby, obiecałem że zabiorę młodego na mecz hokeja, teraz jednak ugrzęzłem w tym miasteczku...- Na jego twarzy zagościł uśmiech - Zauważyłem że ostatnio posiadanie rodziny przez agentów jest bardzo niemodne. - Powiedział to sam do siebie.
- Trudno pogodzić to z pracą na pełnych obrotach. Gdybym miała dziecko pewnie ledwie by pamiętało jak wyglądam - stwierdziła z krzywym uśmiechem, jakoś nigdy jej nie ciągnęło do macierzyństwa. - Obawiasz się o swoją rodzinę?
- Moja żona... Jest bardziej bojowa niż Ja, sądzę że nic im nie zagraża, nie naraziłem się nikomu mimo mojej pracy, a cóż... Chyba że żonie heh. Ale Ona raczej nie stanowi zagrożenia, co nie? Właściwie to moje życie się zmieniło od kiedy założyłem rodzine, czułem się spełniony, wiesz co w tym wszystkim jest śmieszne? Że porzuciłem weterynarie na korzyść policji...Lubię to co robię, jednak czasem myślę jak wyglądałoby moje życie... - Widać było że rozluźnił się, czuł ulgę kiedy mógł porozmawiać na inny temat aniżeli praca.
- Byłeś weterynarzem? Też o tym myślałam przez pewien czas, jednak w końcu stwierdziłam, ze bardziej interesuje mnie samo funkcjonowanie środowiska i behawior niż anatomia. Chociaż sporo się tego łyknęło przy oględzinach tropów, pogryzów i na wpół zjedzonych jeleni... jeśli zdołaliśmy je podkraść niedźwiedziom rzecz jasna. Wielka Stopa to nie jest jednak chyba do końca jarosz – uśmiechnęła się pod nosem.
- Jedynie studentem... Ale przeraża mnie to co mówisz, strasznie dużo wspominasz o trupach, może powinnaś zostać patologiem? Cóż, chyba że lubisz wpierw podziwiać żywe okazy nim odeślesz Je na stoły operacyjne?- Uśmiechnął się szeroko - Jest temat którym nie zajmowałaś się? Hmm... Może archeologia?
Uśmiechnęła się krzywo.
- Kryptozoologia to wbrew pozorom nie czysta abstrakcja. Latimeria jest na to żywym dowodem. No i strzelam tylko kiedy muszę, a jak utkniesz w głuszy biegając za wielkimi małpami czasem trzeba, bo dobrze by było coś zjeść. Albo nie dać się zjeść czemuś innemu. Zrobiłam pozwolenie na broń myśliwską kiedy niedźwiedź niemal zabił mojego kolegę na ekspedycji. Zazwyczaj wolę tropić i obserwować – stwierdziła swobodnie, lubiła tamte zajęcie, lubiła las i przebywanie blisko przyrody. – O archeologii wiem tyle co każdy, przynajmniej chyba tyle co każdy. A trupy… trochę ich pełno w moim życiu zawodowym było przez jakiś czas.
W sumie w niezawodowym też.
- Jesteś człowiekiem renesansu, naprawdę. Skoro mam takiego partnera, to żadna misja nie jest mi straszna, bardzo Ci dziękuje za te rozmowę. Miło było chociaż na chwilę odetchnąć, co nie? Ale musimy wracać do obowiązków, zajmę się szeryfem - A Ty wykonasz swoją część. Potem spotkamy się w hotelu, masz jakieś obiekcje? - Pomacał rękoma paczkę papierosów, naprawdę się od nich uzależnił
- Życie? To ja mam jakiekolwiek poza pracą? Ktoś mi czasem mówi, że poza aktami sprawy istnieje coś takiego jak "świat" ale nie zauważyłam – rzuciła autoironicznie, jednak z szerokim uśmiechem. Lubiła prowadzić śledztwa, gdyby tylko jeszcze dało się z tego wyjąć wspomniane trupy twierdziła, ze był to najlepszy zawód na świecie. – Jakbyś go zdołał jeszcze potem zająć żeby się za mną po kostnicy nie szwendał byłoby wspaniale.
- Mogę spróbować, ale boje się że wówczas jutro nie będę do dyspozycji... Cóż, męskie rozmowy wymagają pewnych nakładów, umysłowych jak i siły woli. Haha, cóż, zwolnią mnie, jestem pewien że to moja pierwsza i ostatnia poważna misja... Hahaha - Dzisiaj dopisywał mu humor, mimo tego gumowego steka i problemów w nocy.
- Tak więc, partnerko... - Po tych słowach wyciągnął dłoń w jej kierunku, wiedział że to nie jest do końca taktyczne, jednak w tej sytuacji, sądził że jest to bardzo na miejscu.
Uścisnęła dłoń Lucasa.
- Jeszcze na to za wcześnie… z resztą, jeśli rozwiążemy te sprawę to będzie mój drugi kanibal. Jak się dorobię opinii, ze jestem w tym dobra do końca życia nie dostanę innej sprawy. Więc może zwolnienie to nie taki zły scenariusz – stwierdziła z krzywym uśmiechem.
- Tak długo jak będę miał za co utrzymać rodzinę, mnie to pasuję. Zawsze chciałem udać się na hawaje, hah - kolejny pomysł na moją listę, życia mi nie starczy żeby to wszystko zrobić. Tak więc, pora rozpocząć naszą misję.
River skinęła głową z uśmiechem i ruszyła za Lucasem.

Jako, że szeryf postanowił zdaje się zignorować zupełnie to co mu powiedziała, więc wydobyła numer z akt i umówiła się na czternastą na oględziny dwóch pozostających w zakładzie zwłok. Zamierzała obejrzeć ślady ugryzień, pomierzyć je dokładnie, poszukać śladów DNA pod paznokciami i wokół ran. No i przede wszystkim kazać zlecić pełne badania toksykologiczne.

Zaś gdy dotarli na miejsce zbrodni River po prostu opadły ręce. Całe biuro szeryfa praktycznie nie nadawało się do niczego więcej poza zamknięciem, skoro nie zrobili nawet tak fundamentalnej rzeczy jak obejście okolic miejsca zbrodni w poszukiwaniu śladów. Przeciętny miłośnik NCIS zdawał się wiedzieć o policyjnej robicie więcej niż ci ludzie. Miarka się przebrała. Zamierzała napisać raport i oficjalną skargę i to jeszcze dziś wieczorem, tak żeby rano mieć ją pod ręką do wysłania. To nawet pasowało do uzgodnionej z Lucasem taktyki na dobrego dla lokalnych glinę i tego złego.
Jakby tych oznak partactwa było mało, ostatnie słowa szeryfa sprawiły, że dziewczyna musiała zacisnąć żeby go nie wyśmiać. Przyjechali tu żeby porozmawiać z ojcem ofiary i obejrzeć miejsce zbrodni. Tymczasem jeszcze nawet nie zaczęli ani jednego ani drugiego a ten już chciał się zwijać.
- Myślę, że sami możemy zabezpieczyć dowody szeryfie. To w sumie nasz obowiązek, prawda? – powiedziała szybko, może trochę za ostro ale szlak już ją od tego człowieka trafiał. – Poza tym przyjechaliśmy tu żeby obejrzeć miejsce znalezienia chłopca – starała się nie używać rodzinie ofiary słów „zwłoki” ani „ciało”, często odbierali to jak redukowanie bliskiej im osoby do rzeczy czy obiektu. Tak prosty znak szacunku dla ofiary często potem ułatwiał rozmowy z jej bliskimi. – Ale skoro aż tak strasznie się panu spieszy do zapewne znacznie pilniejszych spraw. Ja zajmę się zabezpieczeniem pozostałości psa, zaś pan może w tym czasie pokazać agentowi Goldenbergowi miejsce znalezienia chłopca.
Miała nadzieje, że lokalni „geniusze kryminalistyki” wpadli choć na to by zabezpieczyć miejsce zbrodni. Wyjęła z bagażnika torbę ze sprzętem. Taśmą do zabezpieczenia terenu i sterylne rękawiczki, pojemniki na próbki, kredę, tabliczki i przede wszystkim aparat.
- Panie Irving, byłby pan tak uprzejmy zaprowadzić mnie na miejsce? – powiedziała sięgając po komórkę. Dzwoniła po techników.
 
Lirymoor jest offline