Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2013, 22:10   #5
MadeleineSophie
 
MadeleineSophie's Avatar
 
Reputacja: 1 MadeleineSophie nie jest za bardzo znany
Klęczała, wpatrzona w dal, jak zwykle nieobecna. W jej głowie krążyły setki myśli, a potworny ból, który temu towarzyszył nie ustępował nawet na moment. Kasztanowe, gęste włosy, luźno splecione w warkocz, opadały swobodnie na ramię. Usta miała zaciśnięte. Pod bosymi stopami czuła gorący piasek, a jej cienka, lniana bluzka i szeroka spódnica nie przynosiły ukojenia w upale. Wtedy właśnie poczuła zapach kardamonu. W jednej chwili jej głowę opuściły wszelkie myśli. Nie znosiła zapachu kardamonu, chociaż nie mogła sobie przypomnieć dlaczego. Jakieś zamglone wspomnienie próbowało się wedrzeć do jej umysłu, gdy nagle usłyszała:

-Wszystko w porządku? Czy mógłbym ci jakoś pomóc, kobieto? - zapytał nieznajomy z nutą troski.
Miał przyjemny dla ucha głos, niski i dźwięczny.
-Jestem Bogiem Pustyni. - dodał. - Wystarczy, że wyrazisz takie życzenie, a uczynię twój pobyt w mojej dziedzinie przyjemniejszym. To naprawdę niezwykłe miejsce, możesz mi wierzyć. - ciągnął żartobliwym tonem.

Ledwie słyszała co do niej mówił. Jego głos, chociaż przyjemny, drażnił ją. Otępiona upałem i nieznośnym zapachem kardamonu, starała się zachować resztki przytomności umysłu. Nieuzasadniona niechęć, jaka w niej wzbierała, przejmowała jednak nad nią kontrolę. Odetchnęła głęboko i pozbierała myśli, chciała jak najszybciej uwolnić się z położenia, w jakim się znalazła, dlatego postanowiła zbyć ów boga, jak najszybciej. Nie czując się jednak na siłach, aby wstać, rzuciła nerwowo:

-Doprawdy? Wcale nie wydaje się niezwykłe... I nie, nie potrzebuję pomocy. Najlepiej zostaw mnie w spokoju. - spojrzała na niego lodowato, następnie zebrała w sobie wszystkie siły, podniosła się i zaczęła szybko iść, mierząc wzrokiem bezgraniczną pustkę, jaką miała przed sobą.
Bóg Pustyni przyglądał się jej przez chwilę, by później w kilku krokach w spacerowym tempie jakimś cudem zrównać się z nią.
-Dokąd idziesz, kobieto? - Spytał uprzejmie.
Wzdrygnęła się przestraszona, jednak starała się udawać obojętną. - Powiedziałam już żebyś dał mi spokój. -Starała się o nim nie myśleć, nie chciała jego pomocy, nie interesowało ją, jakim sposobem ją dogonił. Chciała znowu poczuć gorące, bezwonne powietrze. Nieustannie czuła jednak kardamon i z każdą chwilą wydawał jej się coraz wyraźniejszy.
-Czy ładnie w ten sposób traktować gospodarza? - zapytał z lekką naganą. - Jesteś w moim domu, kobieto, znajdź w sobie odrobinę kurtuazji. -uśmiechnął się rozbawiony.
Spojrzała zniechęcona - Wcale nie chciałam się tutaj znaleźć. A jeśli cię to interesuje, to właśnie próbuję się stąd wydostać. - Złość, która w niej wzbierała, nie pozwalała się już tak dobrze kontrolować. Niestety jej towarzysz nie dawał za wygraną.
-I nie przyszło ci do głowy, że ktoś przedstawiający się jako Bóg Pustyni mógłby ci pomóc? - zapytał.
Eh...- Westchnęła i spojrzała mu prosto w oczy- Wiem, że wszystko ma swoją cenę, a ja nie mam ochoty na robienie z Tobą interesów. Wybacz...- odpowiedziała i zaczęła iść szybciej.
Bóg wzruszył ramionami. Nie przyspieszył zauważalnie kroku, lecz znów znalazł się ramie w ramię z Desire.
-Powodzenia. Krzyknij, gdy znudzi ci się umieranie. - mrugnął do niej okiem i rozwiał się w powietrzu.
-Och, dziękuję ci serdecznie, mój wybawco. - rzuciła w powietrze i zatrzymała się na chwilę, rozglądając się niepewnie wokół. Jego zniknięcie nie przyniosło jej ulgi, wręcz przeciwnie, poczuła się bardziej zagubiona. Myślała, że gdy odejdzie, jej napięcie zniknie. Tymczasem umysł spłatał jej figla. Złość nie ustępowała, zapach kardamonu niezmiennie wisiał w powietrzu, a ona miała ochotę krzyczeć z całych sił. Opadła jednak bezwładnie na piasek, wydawało się jej, że łzy napływają jej do oczu. Piekący ból, jaki wówczas poczuła, uświadomił jej, że oczy ma zupełnie suche. Przymrużyła lekko powieki i rozglądała się, starając się uchwycić wzrokiem najbardziej odległe punkty.

Gdzie Desire nie spojrzała, tylko piasek i piasek. Zupełnie płaska, pofałdowana przestrzeń w każdym kierunku. Nad nią znajdowało się błękitne niebo oraz wielkie, oślepiające słońce. W tak jednolitym krajobrazie znalazła tylko jedną odmianę. Dokładnie na północ od niej zauważyła czarne punkciki krążące na niebie. Wydawały się bardzo odległe, a o ile mogła to dobrze ocenić krążyły nad jednym, konkretnym miejscem.
Po chwili zauważyła coś jeszcze, tuż obok niej. Nieopodal miejsca zniknięcia Boga, powietrze zachowywało się w dziwny sposób, falując w jakby szybszy, niepokojący sposób. Dostrzegała to tylko kątem oka, patrząc w inny sposób, anomalia znikała. Zjawisko powodowało lekkie zawroty głowy. Być może, gdyby mocno się skupiła, potrafiłaby znaleźć w tym jakąś prawidłowość, bądź jednoznacznie określić to jako złudzenie optyczne.
Otworzyła szerzej oczy, powoli obracała głowę, starając się uchwycić anomalię. Ból głowy i piekące oczy, nie pozwalały się jednak skupić. Nagle zalała ją fala gorąca. Zaczęła nerwowo łykać powietrze, którego z każdą chwilą brakowało jej bardziej. Uderzyła pięściami w piasek, schyliła nisko głowę, oparła się czołem o podłoże. Resztkami sił wyszeptała – Pomóż mi … - i czuła, że zasypia. Wszystko zniknęło- kardamon, Bóg Pustyni, upał, piasek, świadomość... Wszystko.
 
MadeleineSophie jest offline