Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2013, 12:13   #6
goorn
 
goorn's Avatar
 
Reputacja: 1 goorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znany
Kesper

Zasadniczym problemem jaki niesie ze sobą pustynia, jest monotonia. Zwłaszcza dla małego chłopca, pełnego zainteresowania światem. Czym jednak można się interesować, gdy dookoła tylko piach.
Być może więc warto zająć się rozmyślaniem? Kesper miał o czym myśleć, po dziwnym zakończeniu rozmowy z Bogiem. Niestety, słońce nachylające się tuż nad chłopcem szybko uniemożliwiło takie próby.
Gorące powietrze drgało przed oczami, horyzont nie dostarczał żadnej nadziei na odmianę losu, jednak Kesper wciąż szedł naprzód.
Wkrótce dało o sobie znać zgubne oddziaływanie pustyni. Zlanemu potem malcowi coraz trudniej było przebierać nogami, a głowa mu ciążyła jak gdybym była z żelaza. Dodatkowo gdy zatrzymywał się i próbował rozejrzeć, obraz rozmywał mu się przed oczami i odczuwał silne zawroty głowy. Palące słońce oślepiało, a brak wody ściskał boleśnie gardło.
Każdy kolejny krok był nadludzkim wysiłkiem, czas stał się pustym słowem, chwile ciągnęły się jakby roztopione na słońcu. Chłopiec zachwiał się i upadłby na piasek, gdyby nagle jakaś ręką nie złapała go mocno za łokieć.
W nozdrza uderzyła go silna woń kardamonu.
-Jesteś już bardzo blisko, chłopcze. - dobiegł do melodyjny głos. - Jeśli mocno się skupisz, może poczujesz zapach jabłek.
W następnej chwili Kesper poczuł, że nikogo już nie ma obok. Wdrapał się na szczyt wydmy, ciężko dysząc i spojrzał przed siebie.
Rozpościerające się przed nim obraz różnił się tak drastycznie od tego, do czego przywykły jego oczy, że z wrażenia przysiadł na piętach. Miał przed sobą niewielki zagajnik, gdzie wysokie i mocne jabłonie wyrastały z ziemi, pokrytej bujną, soczyście zieloną trawą.
Zagajnik ze wszystkich stron otaczała pustynia, co sprawiało, że wyglądał on zupełnie nierealnie, jakby wyłonił się ze snu. Między drzewami pluskał niewielki strumyk, płynący z jednego końca polany do drugiego, który znikał na granicy z pustynią.
Drzew był raptem kilka, a pod jednym z nich siedziała skryta cieniem postać, nieruchoma i niedająca oznak życia.
Piasek kończył się kilka metrów przed Kesperem, gwałtownie przeradzając się w brązową, tchnącą życiem glebę. Chłopiec czuł zapach witalności i świeżości, tak inny od ponurego zaduchu pustyni. Spostrzegł jeszcze jedną dziwną rzecz. Ani jedno ziarenko piasku nie dotarło niesione wiatrem na drugą stronę granicy z zagajnikiem. Także słońce wydawało się nie atakować tego miejsca z taką zajadłością, drzewa dawały zdecydowanie zbyt dużo cienia, by można było to racjonalnie wytłumaczyć. Chłopiec wyczuwał także delikatny, przyjemny chłód promieniujący z tego miejsca.
Mimo, że do drzew miał jeszcze trochę drogi, widział duże, czerwone jabłka kołyszące się na gałęziach. Uświadomił też sobie, że są nieco zbyt wysoko, by zdołał ich dosięgnąć.


Szpetny

Słowa Boga Pustyni okazały się prawdą. Po niemiłosiernie dłużącej się wędrówce, którą opisując należałoby odmienić przez wszystkie przypadki słowa: monotonia, zmęczenie, gorąco, pragnienie, Szpetny dostrzegł, że otoczenie się zmienia.
Teren powoli przestał płaski jak blat stołu, pojawiało się coraz więcej pofałdowań. Piasek powoli ustępował żwirowi, pojawiły się pierwsze głazy, a w ich cieniu dostrzec można było pierwsze objawy życia, skorpiony i jaszczurki. W oddali na niebie krążyły sępy, a temperatura nieznacznie zmniejszyła się. Być może ten ostatni czynnik jednak wynikał z tego, że słońce powoli zaczęło opadać coraz niżej.
To wciąż była pustynia, to miejsce, które dodało linijkę do definicji śmierci w umyśle Szpetnego, ale przeradzała się ona stopniowo w coś, co dawało szansę, na spotkanie żywych stworzeń.
Rozglądając się po okolicy, dostrzegł on coś niespodziewanego. W niewielkiej odległości w piachu lśniła w słońcu ludzka czaszka. Reszta szkieletu leżała nieopodal, za ogromną skałą, w stercie wysuszonych szmat.
Gdy podszedł bliżej w zasięgu wzroku, zasłaniana wcześniej skałą, pojawiła się jeszcze jedna rzecz godna uwagi. Wysokie, kilku metrowe słupy wbite w ziemie, z jakimiś postaciami na samym szczycie. Odległość nie pozwalała ocenić tego dokładnie, lecz wydawało się, że osoby na słupach poruszają się.

Arianna

Zapach kardamonu obudził kobietę z otępienia, wywołanego męczarnią wędrówki w palącym słońcu. Od dłuższego czasu nie zdawała sobie sprawy skąd ani dokąd idzie, wszystkim był piasek pod stopami i ciężkie kroki.
-Wszyscy już są, gdzie mieli być, bądź są już tuż, tuż, kobieto. Tylko ty wciąż daleko. Pomyślałem sobie w związku z tym, że może zamienisz ze mną jeszcze kilka słów?
Bóg Pustyni przyglądał się jej króciutką chwilę, jakby czekał na odpowiedź, lecz Arianna nie mogła się odezwać, a on znów zaczął mówić.
-Widzisz, chciałbym ci coś pokazać. - uśmiechnął się lekko. - Męczy mnie pewna sprawa i uznałem, że może jesteś w stanie mi pomóc.
Złapał ją za ramię i szarpnął, a Arianna poczuła jak zalewa ją niesamowicie intensywny aromat kardamonu, który wynika jej głęboko w głowę, powodując nieznośny ból. Czuła, że ten zapach rozrywa jej umysł na strzępy. Po chwili wszystko się skończyło.
Otworzyła oczy.
Tuż przed nią pustynia była pęknięta.
Czarny piasek wszędzie dokoła zlepiał się w bryły. Powietrze cuchnęło stęchlizną.
A tuż przed nią ziała czarna wyrwa, pękniecie w ziemi do którego nieustannie zsuwał się piasek.
Słońce lśniło czerwienią i nie dawało ciepła. W zasadzie, Arianna marzła.
-Widzisz, kobieto. Jesteśmy całkiem niedaleko, to tylko inna część pustyni. Ale gdy to widzę... Myślę... Zaczynam myśleć... Zastanawiam się, gdzie jestem. Nie chodzi o to miejsce, ale tak generalnie, o rzeczywistość. Gdzie jestem? - głos Boga stał się matowy, tak odmienny od tego, do czego zdążyła się przyzwyczaić.
Jego szata była brudna i postrzępiona, broda zmierzwiona, a...
Gdy spojrzała w jego ciemne oczy, dostrzegła tlące się tam szaleństwo.
-Podejrzewam, że stało się coś strasznego, kobieto.

Arianna obudziła z twarzą w gorącym piasku. Kompletnie wyczerpana i wciąż skołowana snem, wracała z wolna do rzeczywistości. Jej zmysły zarejestrowały, że dookoła nic się nie zmieniła, poza tym może, że teren przed nią podnosi się. Miała przed sobą wydmę i czuła, że za nią coś musi być. Czuła coś jakby... zapach jabłek?

Desire


Z rozedrganego powietrza wyłonił się kształt Boga, a następnie on sam we własnej osobie.
-To nie był zły pomysł, by daleko nie odchodzić. - mruknął do siebie. - I co my tu mamy? Osłabienie, odwodnienie, wyczerpanie. A wystarczyło okazać nieco uprzejmości.
Nabrał w dłonie nieco piasku i sypnął nim w twarz Desire. Jeszcze w powietrzu przekształcił się on w strugę chłodnej wody, która gwałtownie otrzeźwiła kobietę.
-To może jednak porozmawiamy, jak uważasz? Znam wiele ciekawych tematów, mogę mówić o jabłkach, słupach, a nawet o granicy pustyni. Co o tym myślisz, kobieto? - wyciągnął w jej stronę rękę, by pomóc się jej podnieść i czekał cierpliwie, aż ją złapie.
-Widzisz te czarne punkty, tam dalej na niebie? To sępy. Są głodne i lubią świeże truchło. Krążą w powietrzu, bo ten cholerny mężczyzna musi być twoim starszym bratem. Niesamowicie uparty, nie chciał rozmowy, pomocy, zupełnie niczego. Nie kojarzy ci się to z czymś, kobieto? - mówił żartobliwym tonem.
-Co powiesz na to, byście się zapoznali bliżej? Być może będziesz miała na niego prawdziwie ożywczy wpływ, kobieto?
Zapach kardamonu stał się na kilka chwil bardziej intensywny, a świat zawirował. Gdy rozejrzała się dookoła, dostrzegła, że znalazła się nagle tuż obok mężczyzny leżącego na piasku. Był nieprzytomny.
Mokre ciemne włosy lepiły mu się do twarzy. Miał nagi, umięśniony tors i proste płócienne spodnie.
-Widzisz, on nie chciał ze mną rozmawiać ani przed, ani po oblaniu wodą – Bóg Pustyni zrobił smutną minę.
 
goorn jest offline