Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2013, 22:09   #8
Piszący z Bykami
 
Piszący z Bykami's Avatar
 
Reputacja: 1 Piszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znany
Chłopiec powłóczył nogami, jakby była to jego ostatnia droga. Dawał się we znaki głód, męczył upał, nie dziwota więc, że próba rzucenia się w stronę zagajnika przerwóciła malca na piach. Podniósł się jednak, szepnął jakieś merde pod nosem i czym prędzej powlókł się dalej. Głowa bolała go niemiłosiernie, jakby ściskana przez rozpalone kleszcze, w jej wnętrzu kotłowały się (na domiar złego) myśli męczące, bo o jabłkach, które cieszą, gdy się je zjada, a nie jedynie myśli o nich, a których najpewniej nie dosięgnie. A myśląc o jabłkach, myślał też o nieszczęśliwym człowieku, którego czym prędzej trzeba jabłkami nakarmić, żeby nieszczęście zażegnać, jabłkami rosnącymi wysoko, oby nie zbyt wysoko, bo dostrzegł czerwone owoce z daleka i wydały mu się niedosięgalne, choć oceniać było trudno, bo wzrok mącił mu się w upale. Mącił na tyle, że omal trupem nie padł z przestrachu, gdy naraz wyłoniła się obok niego nieznajoma kobieta i zaczęła charchać coś swoim dziwnym językiem. Kesper przynajmniej uznał to za język i skrzywił się, bo nic z niego nie zrozumiał. Nieznajoma dostrzegła najwyraźniej jego zmieszanie, bo jakby przestraszyła się i zrazu zaczęła tłumaczyć gestami. Chłopiec, z racji wycieńczenia, pomyślunek wprawdzie niezbyt miał lotny, domyślił się jednak, że kobieta ma ochotę na jabłka, wyglądała zresztą na nie mniej głodną niż on. Kesper wykrzywił w twarz w jakiejś karykaturze uśmiechu, bo na więcej w obecnych okolicznościach nie było go stać, i zakasał natychmiast rękawy, by zerwać kilka owoców. Stanąwszy pod drzewem, zwątpił jednak, bo uśmiech kobiety, który pobudził w nim ostatnie resztki witalności, zdawał się jednak nie być wystarczająco silny, by wsadzić go na drzewo.
Merde — rzekł i odkrył ze zdziwieniem, że mówi tym samym językiem, co nieznajoma.
Kobieta zerwała dwa jabłka. Oba podała chłopcu. Które wolisz?, zapytała przekrzywieniem głowy i półuśmiechem. Kesper natychmiast wziął jedno, nie przyglądając mu się nawet za wiele, bo wzroku nie odrywał od kobiety. Wyglądał, jakby chciał o coś zapytać, nie odezwał się jednak i zaczął pałaszować.
Panna oparła się o pień drzewa i wgryzła się w swoje jabłuszko, powolutku, kęsek po kęsku. Po ćwierci jabłka chrząknęła na próbę: mogła już mówić.
— Nie spiesz się — poradziła życzliwie. — Jeśliś długo nie jadł, zbyt raptowne przerwanie postu może ci zaszkodzić.
Chłopiec odjął owoc od ust z obawą, nigdy nie pomyślał, że jabłko może komukolwiek zaszkodzić. Uderzyła go natomiast dziwnie niepokojąca myśl, którą wypowiedział cicho i powoli, bardziej do siebie niż do kobiety — Nie jadłem od bardzo dawna...
— To tak jak ja. Nawet nie pamiętam swego ostatniego posiłku — westchnęła pół z śmiechem, pół smutno. — A ty? Och, przepraszam — żachnęła się — jak się do ciebie zwracać?
— Ja też nie. — odpowiedział znów cicho i przez długą chwilę przypatrywał się jabłku bez słowa. — Jestem Kesper — odezwał się nagle, żywo i z uśmiechem — A ty?
— Mów mi Arianna — oddała uśmiech jasnowłosa. — Doprawdy, gdyby nie wspomniał mi o tobie Bóg Pustyni, spodziewałabym się zobaczyć tu wszystko, ale nie kogoś takiego jak ty, Kesperze. Pustynia jest w pewnym sensie wspaniała, ale dzieci chroniłabym przed nią póki sił. Każdy by chronił.
Ugryzła kawałeczek jabłka.
— Ja sam nie spodziewałem się siebie. — odparł Kesper, skończywszy właśnie swoje jabłko, z ogryzkiem włącznie — Ani tutaj, ani... w ogóle. — dodał — Też spotkałem Boga Pustyni! On przyprowadził mnie tutaj. W głębi serca jest chyba dobry — zastanawiał się przez chwilę nad swoimi słowami, po czym zapytał — To ty jesteś tym smutnym człowiekiem?
— Nie określiłabym się w ten sposób. To, co w sobie noszę, smakuje smutkiem, ale tylko trochę. A o radości mi nietrudno. Chcesz drugie jabłko? Może to — czerwoniutkie w kremowy rzucik? Zobacz, jakie śliczne.
Przyklękła, podając je chłopcu.
— Skąd trafiłeś na pustynię?

Teraz, gdy chłopiec pożywił się wreszcie, a upał przestał tak dotkliwie ściskać jego głowę, świat w którym Kesper uczestniczył stał się dlań bardziej wyrazisty. Speszył się więc nagle obecnością kobiety i jabłko odebrał od niej nieśmiało.
Merci — rzekł cicho, następnie zastanowił się nad jej pytaniem — Nie wiem — powiedział — chyba z bardzo daleka. A ty?
— Może z tego samego miejsca co ty, braciszku — rzekła lekko. — Może nie, a może tak. — Zrobiła przerwę na malutki kawałeczek swojego jabłka. Można by aż pomyśleć, że nie była głodna, choć było to raczej niemożliwe. — Lubię cię, wiesz? I nie chciałabym, żebyś sam jeden zniknął gdzieś w pustyni. Nie chciałbyś może mieć przez jakiś czas siostry? Chociaż do granicy pustyni. Serce by mi pękło, gdybym miała cię puścić samego.
Kesper nie do końca rozumiał, na czym polega posiadanie siostry, z radością odpowiedział jednak, że chciałby ją mieć, choćby przez czas. Jeszcze bardziej rozmyte było dlań pojęcie granicy pustyni, nie wiedział nawet, czy więcej radości budzi w nim to tajemnicze miejsce, czy niepokoju. Wtem jednak pojawiła się w jego głowie myśl inna, niemal już zapomniana.
— Arianno, musimy znaleźć tego smutnego człowieka! Musimy zanieść mu jabłka! — zawołał, chwytając siostrę za rękaw.
 
Piszący z Bykami jest offline