Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2013, 21:10   #1
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
[Scion] - "Powiernik bogów"

POWIERNIK BOGÓW

WSTĘP MUZYCZNY

Boga nie ma, krzyczą ulice. Bóg umarł, szepcą filozofowie. Człowiek jest panem stworzenia, płynie przekaz z telewizorów.
Głupcy, po tysiąckroć głupcy.
Ludzie zapomnieli o swoim dziedzictwie. Zapomnieli o magii, która była kultywowana przez wieki i o bogach, którzy pilnowali kosmicznego porządku.
Teraz króluje nihilizm i relatywizm w stosunku do wszystkich i wszystkiego, brak zasad i jakichkolwiek wartości.
Człowiek zapatrzony w siebie, swoje umiejętności i zdolności, odwrócił się plecami do pradawnych bogów, których niegdyś czcił.
Ci jednak nie zniknęli. Istnieją, choć niewidoczni dla większości. Istnieją oni i ich potomstwo. Pomazańcy, spadkobiercy mocy i potęgi. Ci, których obarczono odpowiedzialnością i brzemieniem chlubnej przeszłości. Ci, którzy zostali wyznaczeni, by w imieniu swych ojców i matek toczyć bój i przywrócić dawną chwałę tym o których świat zapomniał. Tym, których świat zepchnął w otchłań nicości.

***

Kiedy człowiek dowiaduje się, że całe jego życie było kłamstwem może zrobić tylko dwie rzeczy. Zabić się lub zaakceptować fakty i jakoś sobie z nimi poradzić. Ani jedno, ani drugie nie jest łatwe. Śmiem nawet twierdzić, że to pierwsze może przyjść z większą łatwością, gdyż wymaga tylko jednego aktu woli i jednego lśnienia odwagi.
Zaakceptowanie nowych faktów i budowanie życia od nowa, zawsze przychodzi z trudem. Kosztuje to wiele wysiłków i ciągłego trudu. Nawet wtedy gdy pewnego dnia dowiadujesz się, że jesteś synem Hermesa, boga Olimpu, boskiego posłańca.
To było jak przejście na drugą stronę lustra. Całkowite przeciwieństwo wszystkiego, co do tej pory uznawałeś za nienaruszalne fakty. Istne szaleństwo, które na domiar złego okazało się najszczerszą prawdą.
Pewnie większość z was myśli sobie “być synem boga, super” W jakimś stopniu zapewne tak. Po pierwszym zauroczeniu przychodzi jednak świadomość, że od teraz nie jesteś Thomasem Jeninksem, tylko Herllitem, synem Hermesa i to na tobie spoczywa ciężar jego sławy, złych i dobrych czynów, jego dobrego imienia. To ty jesteś jego przedstawicielem, ambasadorem i jedynym obrońcą. A wokół czai się wielu, którzy gotowi są zrobić wszystko, by wymazać ciebie i twego ojca z pamięci ludzi.
A Hermes zniknął niczym bańka mydlana, jak sen. A jego słowa wciąż mam w pamięci, choć było ich tak mało.
Nie było czasu, aby nauczył mnie wszystkie, aby pokazał co i jak. Zdołał przekazać tylko to, co najważniejsze.
Mógłbym mieć mu to za złe, gniewać się i mieć pretensje. Na szczęście zjawiła się ona. Olśniewająca niczym anioł, uosobienie piękna, czaru i wdzięku. Istny cud. Miała na imię Kamena i to ona stała się moją ostoją i przewodnikiem w tym nowym dla mnie świecie.
Była mi opiekunką, nauczycielem i doradcą. Nigdy mi nie powiedziała dlaczego to robi. Nigdy też nie żądała niczego w zamian. Całkowita bezinteresowność i dobroć.
Kochałem ją całym sercem. Była istotą pozbawioną wad i była tylko dla mnie. Zacząłem marzyć, aby nasza relacja się pogłębiła. Stanowiliśmy wszak parę idealną. Byliśmy sobie przeznaczeni i nie było co przed tym przeznaczeniem uciekać. Postanowiłem jej o tym powiedzieć. Ilekroć jednak się z nią spotykałem, zawsze strach ściskał mnie za serce i nie mogłem wydusić słów, które wręcz paliły moją duszę.
Przez wiele tygodni biłem się z myślami i w końcu zebrałem się na odwagę i poszedłem do niej.
Ujrzałem ją stojąca na werandzie domu. Była piękna i czarująca, jak zawsze. Znowu poczułem ukucie strachu, ale tym razem nie zamierzałem zrezygnować. Zbliżyłem się do werandy i ujrzałem coś co omal nie zwaliło mnie z nóg. Pod ścianą, tuż obok drzwi stały dwie skórzane torby podróżne.
- Tak - powiedziała - Wyjeżdżam. Moja misja dobiegła końca. Teraz musisz sobie radzić sam. Nie martw się jednak. Obiecuję ci, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
Zaniemówiłem. Wszystkie moje plany i marzenia legły w gruzach w ciągu jednej chwili. Wiedziałem, że nie ma sensu z nią dyskutować, kłócić się, czy próbować przekonywać do zmiany decyzji. Kamena była nie tylko niezwykle piękna, ale także niezwykle uparta. Gdy raz coś postanowiła nie było siły, aby ją od tego odwieźć.
To był koniec, a przynajmniej tak mi się w tamtej chwili wydawało.

***

Czuł, że idą za nim. Słyszał ich szepty za plecami. Wiedział, że czekają na odpowiedni moment, aby zaatakować. Zaatakować i zabić.
W jego sercu był jednak spokój i cisza. Nie bał się, ani ich, ani śmierci. Jego czas już nadszedł, a misja została spełniona. Teraz mógł spokojnie umrzeć.
Pewnie, że wolałby umrzeć w innych okolicznościach. Wiedział jednak, że oni nie odpuszczą i nie spoczną dopóki nie poznają jego sekretu.
On im go jednak nie zdradzi. Umrze zabierając go ze sobą do grobu.

Szedł ulicami tego wielkiego miasta, którego budynki sięgały nieba. Tysiące symboli ludzkiej pychy i arogancji zebrane w jednym miejscu. Ludzkość od zawsze marzyła, aby sięgnąć nieba i zwalić z piedestału wszelkich bogów.
To było takie smutne i żałosne. Starszy mężczyzna nie mógł rozumieć ignorancji współczesnego człowieka. Świat bez bogów w ogóle, by przecież nie zaistniał. Tak samo, jak ludzie i wszystko co żyje. Życie to był boski dar, a ludzie nie powstali z przypadkowego zderzenia atomów.
Pycha współczesnej nauki, która twierdzi, że potrafi wszystko wyjaśnić i zbadać z jednej strony śmieszyła go, a z drugiej wpędzała w głęboką depresję.
Teraz, gdy jego misja dobiegła końca zastanawiał się, czy w ogóle było warto poświęcać życie dla obumierającej idei. Dla czegoś, co nie zostanie zapewne nigdy docenione. A przecież nie chodziło tylko o jego życie. Tak samo poświęcił się jego ojciec, jego dziadek i pradziadek.
Sekret, którego był powiernikiem był w ich rodzinie od wieków. I teraz u kresu czasów, całe to poświęcenie może się okazać nie warte funta kłaków.
Mimo tych rozważań i całej nostalgii, która mu towarzyszyła, starzec był pogodzony ze sobą i swoim losem. Wypełnił zadanie do którego przeznaczył go los i tylko to się liczyło. Co będzie dalej, nie zależy już od niego.

Wchodząc w wąskie przejście pomiędzy dwoma budynkami, starzec już wiedział, że to właśnie tutaj nastąpi jego kres.
Cienie w alejce zaczęły nabierać intensywności, a ich barwa nabierała głębi w mgnieniu oka.
Gdy mężczyzna wykonał kolejny krok, oplatały go już lepkie wyziewy żywej ciemności. Z mroku wyszła kobieta, by stanąć u jego boku. Chwyciła go mocno za rękę i wbiła w niego mrożące krew w żyłach spojrzenie. Po chwili z drugiej strony pojawiła się kolejna. Ta także złapała go za rękę. Ich upiorne twarze wykrzywiły się w diabelskim uśmiechu. Starzec nadal był spokojny i nie reagował, nie bronił się, ani nie wyrywał. Opuścił tylko głowę i zaczął szeptać, coś pod nosem.
- Modły ci już nie pomogą staruchu! - zaskrzeczała kobieta rozprostowując błoniaste skrzydła.
Jej towarzyszka uczyniła to samo i już po chwili wśród złowieszczego trzepotu skrzydeł, uniosły one starszego mężczyznę w górę.
- Wyżej siostry, wyżej! - krzyczała trzecia kobieta unosząca się kilkanaście metrów nad ziemią - Chcę widzieć jego strach!
Po tych słowach wyszczerzyła ona kły i rzuciła się w kierunku starca.
Jej pazury zaczęły boleśnie ranić mężczyznę. Wśród huku wiatru, trzepotu skrzydeł i cichych jęków bólu słychać było napastliwe pytania.
- Gadaj staruchu! Gadaj! Gdzie to schowałeś?! No gdzie?!
- Mów! Teraz to i tak już nie ma znaczenia! Mów!

***

- Tu partol 12-48, wzywam karetkę na Parkside Avenue 285. Mamy tutaj rannego mężczyznę. Najprawdopodobniej ofiara pobicia.
Gdy policjant skończył nadawać głoszenie, podszedł do niego kilkunastoletni chłopak.
- Ja widziałem, kto to zrobił - powiedział cicho.
Funkcjonariusz spojrzał na nastolatka i zapytał:
- Kto to był? Latynosi?
- Nie - zaprzeczył chłopak, energicznie kręcąc głową.
- To kto?
- Pan mi i tak pewnie nie uwierzy.
- A dlaczego miałbym nie uwierzyć? A poza tym, jakbyś skłamał to narobiłbyś sobie i swoim rodzicom poważnych kłopotów.
- Wiem, tylko... to nie chodzi o to, że ja kłamię... tylko to... - chłopak zaczął się jąkać i widać było po jego twarzy, że już żałuje podejścia do policjanta.
- No o co chodzi? Mów nie mam czasu, aby tu cały dzień z tobą gadać.
- To takie trzy kobiety pobiły tego pana.
- Kobiety? - zdziwił się mężczyzna, a szybko pomyślał o jakiś oszukanych dziwkach, które postanowiły się zemścić.
- Tak - potwierdził chłopak - Przyleciały na takich czarnych skrzydłach i uniosły tego pana bardzo wysoko. Pobiły go, a później rzuciły na ziemię.
Policjant spojrzał na nastolatka i ze rozdrażnieniem powiedział:
- Zjeżdżaj stąd mały, jeśli nie chcesz mieć kłopotów. Nie mam czasu na twoje głupie bajki. No dalej jazda.
Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale widząc surową minę policjanta zrezygnował.

***

Majowe słońce przyjemnie ogrzewało twarz mężczyzny siedzącego na ławce. Tuż obok jego nóg tłoczyło się stadko gołębi, które głośno gruchając, toczyło zażartą bitwę o wysypane na ścieżkę okruszki.
Mężczyzna sięgnął do papierowej torby i sypnął kolejną garść ususzonego chleba pomiędzy walczące ptaki.
W tym momencie pomiędzy gołębiami wylądował czarny kruk. Gołębie asekuracyjnie wycofały się dając mu wolne miejsce. On jednak nie był zainteresowany darmowym pokarmem. Zaskrzeczał tylko głośno, rozłożył skrzydła i wskoczył na ławkę, lądując tuż obok mężczyzny.
Ten spojrzał zaciekawiony na ptak, który wydawał się wcale nie obawiać ludzi. Przyjrzał mu się uważnie i dostrzegł, że ma on do szyi przywiązaną czerwoną tasiemkę z jakąś małą karteczką.
Ostrożnie wyciągnął dłoń w kierunku kruka i spróbował ją ściągnąć. Ptak widząc dłoń mężczyzny pochylił łeb w wyuczonym geście, co ułatwiło ściągnięcie tasiemki i wiadomości.
Mężczyzna z przejęciem, szybko rozłożył karteczkę i przeczytał:

“Witaj przyjacielu.
Wiem, że od naszego ostatniego spotkania minęło kilka ładnych lat. Mam jednak nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz. Przepraszam za formę kontaktu, ale zmuszają mnie do tego okoliczności. Przyjdź proszę dziś wieczorem do starej hali przy 10 nabrzeżu.
Kamena”




Witam wszystkich!

Tym wstępem rozpoczynam rekrutację do obłożonego klątwą (na LI przynajmniej) systemu Scion.
Po zbadaniu rynku w sondzie wyszło, że chętnych na grę bogami jest całkiem sporo. W sondzie wygrała opcja epicka i taka też w swych założeniach ma być sesja. Jak wyjdzie zobaczymy.
Wstęp jest jakąś próbką klimatu w jaki będę się próbował wstrzelić. Próbką, gdyż poza tą łagodną wersją mistycyzmu (że się tak wyrażę) będziemy mieli i iście komiksowe akcje w stylu pościgi po wieżowcach, walki w miejskim korku i skakanie z auta na auto, czy mitologiczne dziwostwory na ulicach miast.
Postaram się to wszystko zbalansować, aby nie wyszła z tego jakaś żałosna komedia.

Wstępna założenia
To jest punkt z którym miałem już kilka razy kłopoty, gdyż ludzie z natury nie lubią ograniczeń i narzucania już na początku pewnych faktów i rzeczy. Niestety inaczej się nie da, aby sesja miała ręce i nogi.
W tym przypadku założenie wstępne jest następujące.
Po tym, jak nawiedził waszego bohatera jego boski ojciec lub matka zostaje on sam w całkowicie nowym i obcym dla niego świecie. Wie kim jest, poznał kilka podstawowych zasad i został wyrzucony na głęboką wodę. Czuł się on lekko zagubiony i niepewny.
W tym momencie na scenę wkracza Kamena. Tak, jak w przypadku Thomasa Jeninksa, syna Hermesa ze wstępu, staje się ona dla waszego bohatera opiekunką, nauczycielem, przewodnikiem.
Relacje jakie łączą was z Kameną pozostają w jakieś mierze do określenia przez was. Czy będzie to układ partnerski, czy też prawdziwa przyjaźń, czy też w to wszystko wkrada się jakaś obawa, czy lęk, kim tak naprawdę owa kobieta jest i czego chce.
Kamena przez jakiś czas naucza waszego bohatera i prowadzi go w nowym życiu. Przeżywają razem jakieś przygody/zdania. Jest tutaj też miejsce, aby zaznajomić się z innymi BG.
Kamena jest elementem łączącym waszych herosów.
Po okresie nauki znika ona praktycznie bez słowa i przez kilka następnych lat milczy. Aż do teraz.
Na początku sesji wszyscy otrzymujecie od Kameny wiadomość z prośbą o spotkanie. Oczywiście warunkiem udziału w sesji jest udanie się na to spotkanie.
I ostatni warunek. Niezależnie skąd wasze postacie pochodzą, gdziekolwiek teraz mieszkają, w momencie otrzymania listu przebywają w Nowym Jorku.

Zgoda i spełnienie tych założeń jest konieczna do udziału w sesji.
Założenia nie podlegają negocjacjom.


Herosi
Wasi bohaterowi mogą pochodzi z dowolnego miejsca na świecie i przed wizytacją, mogły zajmować się dowolną profesją.
Rodzica dla herosa można szukać pośród tych oto panteonów.
1. Presedjet - bogowie egipscy;
2. Dodekatheon - bogowie greccy;
3. Aesir - bogowie nordyccy;
4. Atzlánti - bogowie azteccy;
5. Amatsukami - bogowie japońscy;
6. Loa - bogowie voodoo;
7. Tuatha D´ Danaan - bogowie Irlandii;

Myślę, że warto w tym temacie wpisać o jakieś postaci się myśli.
Wiadomo, że niektórzy bogowie za sobą nie przepadają i umieszczenie ich potomstwa w jednej ekipie może być kłopotliwe.
A wolałbym uniknąć sytuacji, gdy sesja padnie przez konfilkt pomiędzy potomstwem Seta i Ozyrysa, na przykład.

Mechanika
Sesja będzie storytellingiem z lekką domieszką mechaniki. Domieszka ta to przede wszystkim wasze karty stworzone wedle wszelkich prawideł sztuki plus ewentualne rzuty MG w sytuacjach ekstremalnych.
Mechanicznie stworzone KP pozwoli mi i wam rozeznać się, co potrafi wasz heros i co jest w zasięgu jego możliwości.
Oczywiście jak to w Scionie promowane sa czyny heroiczne, epickie, odważne, spektakularne i wyjątkowe i przede wszystkim zgodne z duchem boskiego rodzica.

Mechanika proszę tworzyć na podstawie oryginalnych zasad z oficjalnych podręczników.

Technikalia
Rekrutacja potrwa do 16.06 br. Tyle czasu myślę wystarczy, aby stworzyć wiarygodną i dopracowaną postać. Z racji na duże zainteresowanie może się zdarzyć, że rekrutacja ulegnie skróceniu, ale o tym będę informował na bieżąco.

Liczba graczy - 3-4 osób

Częstotliwość postów - minimum 1 post na tydzień

Gotowe i kompletne KP proszę słać na maila pinheadwhite@gmail.com w tytule Scion rekrutacja i nick z forum.

Doc - opcjonalnie, ale myślę, że może się przydać przy dialogach.

P.S. Pamiętajcie o ciążącej nad tym systemem klątwie. Jeżeli zgłaszacie się do udziału w sesji, to zakupcie garść amuletów ochronnych, talizmanów i zaklęć ochronnych i przede wszystkim proście wszelakich bogów, aby mnie nie porwała czarna Wołga lub inni kosmici.

Zatem odważnych i nie przesądnych zapraszam do udziału w rekrutacji.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 06-06-2013 o 21:20.
Pinhead jest offline