Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2013, 12:46   #8
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Czasami człowiek ma zwyczajnie dość. Czuje się osłabiony i osaczony przez znajdujące się wkoło niego zakazy, jak i zwyczajnie przez społeczeństwo. W przypadku nieco zdziecinniałego blondyna, który nie miał zbyt wielu doświadczeń tego typu, naturalnie występowało to nieco częściej. Właśnie wtedy uciekał on do miejsca, które wszyscy kojarzyli z wolnością, z marzeniami, z nieograniczonymi wręcz możliwościami. Tak więc skromna sylwetka ubranego w nieco nudny, regulaminowy mundurek z położoną tuż obok torbą górowała teraz nad niemalże całą latającą wyspą.
Widoki, które potrafiły zaprzeć dech nie tylko w piersiach, ale i procesorach, w tym właśnie momencie docierały do niego - z każdej strony w bliższej, czy dalsze odległości znajdowała się... pustka, ot niewypełnione niczym powietrze. Miejsce, które powinno nieistnieć, ruchomy dach świata.
- Olimp? - Yami zaśmiał się gorzko, kładąc się na dachu obserwatorium.
- Po mojemu to tylko chmura. - doszło zza pleców chłopaka.
- Miałem raczej na myśli wyspę, nie zaś niebo - skomentował, obracając głowę w kierunku dochodzących dźwięków.
Był to prosty chłopak, nieco starszy od Soekiego. Zajadał się arbuzem siedząc nieopodal w szlafroku. Jego osobliwa broda zdążyła już wchłonąć kilka pestek.
Szczerymi oczami przyglądał się okolicy, brakowało w nim jednak większej pasji.
- Cóż, są takie cztery. Sugerujesz, że ktoś zniszczył olimp? - spytał.
- Kto wie, z pewnością znalazł się ktoś, komu wszedł w drogę - Yami przypuszczał głośno, przekazując w słowach trudną do znalezienia nutkę całkowicie bezzasadnej irytacji. Z całą pewnością znajdujący się koło niego osobnik jest starszy starzem, zaś miejsce to nazwał swoim na długo przed Soekim.
- Hmm...pewnie Tytani. - stwierdził mężczyzna przypominając sobie jakieś urywki mitologii które siedziały w jego głowie. - Powiedz...byłeś na apelu? - spytał przechylając lekko głowę.
- Chyba tak - stwierdził niepewny blondyn. Jego ręka odruchowo powędrowała w kierunku potylicy, zaś kilka krótkich ruchów zdawało się magicznie sprawić, że jego umysł zdoła wydalić z siebie kolejną sentencję. - Przynjamniej o ile można to nazwać apelem - dodał po chwili.
- "chyba tytani czy chyba apel...?" - mruczał pod nosem chłopak w zastanowieniu. - Ah...dawali jakieś ważniejsze ogłoszenia? - zapytał, aby wgryźć się w arbuza czekając na odpowiedź.
-Tylko organizacja najbliższych dni, nic więcej - blondyn streścił nic nie warte przedsięwzięcie, będące przedziwnym, nieco skamieniałym reliktem w czymś, co wiele osobników nazywa dumnie “Przyszłością”.
- To dobrze. - ucieszył się. - Powiedz...z jakiego ty rocznika? - spytał próbując zorganizować jakąś dyskusję. Najwidoczniej nie był typem o zbyt dużym zasobie tematów do rozmów. - Pierwszak czy coś? Nie widziałem cię wcześniej.
- Soeki Yami, klasa 1B - blodyn przedstawił się nudną, zasłyszaną gdzieś formułką. Czasami powinno się zachowywać pozory, innym razem działać w miarę swych możliwości w nieograniczonej wolności.
- To było nudne. Jesteś anemikiem? - spytał przechylając głowę.
Następnie wolnym ruchem zabrał talerz z kawałkami arbuza i wysunął go w stronę Soekiego. - Może ci cukru brakuje? Zamęczysz się tu bez energii. - ostrzegł.
-Hmm? - blondyn początkowo tylko burknął bliżej nieokreślonymi dźwiękami tuż pod powierzchnią swego nosa. Dopiero po chwili zmienił pozycję do siedzącej, i spojrzał w kierunku starszego osobnika bliższym zwyczajnego wzrokiem. Ot, nieco złości i szczęścia doprawione dawką smutku. Tylko coś zdawało się przebijać przez mieszankę, wskazując na coś ukrytego...
- Każda osoba, którą spotkałem korzystała z tego algorytmu - stwierdził, gdy cisza zaczynała być niezręczna. - Nawet jeśli nie lubię tego typu ograniczeń, to ciężko podpadać pierwszego dnia? - zaśmiał się głośno. Gdy te słowa opuściły jego umysł, by urzeczywistnić się na dachu wieży astronomicznej, młody Yami zdał sobie sprawę, że zaprzeczył sam sobie - z całą pewnością łamał bowiem teraz regulamin.
Mężczyzna milczał przez chwilę, po czym odłożył skórkę po arbuzie na talerz i pochylił się nieco w stronę Soekiego, aby wyraźnie widzieć jego twarz.
- Każda osoba którą poznałem...korzystała z tego algorytmu...- wyszeptał ciężkim głosem, naśladując mafijnego Dona czy innego typowego bandziora w stylu noire. - Pff. - wybuchnął lekkim rozbawieniem. - Sorry, ale jestem na tyle tępy aby drugi raz siedzieć w pierwszej klasie. Możesz do mnie mówić po ludzku? - poprosił z mało poważnym wyrazem twarzy.
- Gdyby nie było powodu, nie miałbyś chyba możliwości powtórzenia roku - blondyn zauważył, komplementując przy tym swego rozmówcę.
- Może zacznijmy jeszcze raz - na twarz pierwszoroczniaka wypłynął szczery uśmiech.
- Jestem Soeki Yami, co oznacza mniej więcej “Ciemną, złą plagę” - powiedział, zaś rozbawienie na jego twarzy zdawało się niewspółgrać z wypowiadaną treścią. - Moi staruszkowie byli nieco dziwny, by dać dziecku tak na imię, prawda? - zaśmiał się, mrużąc przy tym nieco oczy.
- Prawda. - przyznał natychmiastowo wyciągając rękę do Soekiego. - Jestem Matt Forte. Co znaczy, mniej więcej, "Matt Forte". - chłopak zachowywał się w niezwykle prostacki sposób. Przedrzeźniał uparcie Soekiego, jednak w jego twarzy było widać pewną dozę szczerości. Każdy ma inne poczucie humoru, czyż nie? - Moi starsi chyba byli trochę normalni.
- Taa - przyznał rozmówcy rację, zaś jego wzrok udał się w kierunku nienaturalnie wręcz pięknego nieba.
Rozmówca skrzywił się nieco gdy odmówiono mu uścisku dłoni.
- Hmm...więc...dlaczego tak bardzo lubisz niebo? - zapytał dłubiąc sobie palcem w uchu.
- Niebo symbolizuje wolność, a ta jest piękna - blondyn odparł krótko, z nieco mdłym uśmiechem na ustach. Kosmyk włosów opadł na jego oczy, jakby chcąc ukryć go przed potencjalnym wyśmianiem.
- Tak? A niby dlaczego ma ją symbolizować? - zapytał Matt - Hmm...Jest otwartą przestrzenią. Ale to samo dotyczy chociażby oceanu. I kosmosu. Choć w sumie niebo można zaliczyć jako część kosmosu. - stwierdził w końcu Forte. - Cóż, kto co lubi.
- Bo się nie kończy? - Soeki stwierdził, niemalże jakby była to największa z oczywistości. Ot, zwyczajnie - było to coś, o czym nie myślał, raczej - rzecz, której był nie tylko świadom, ale i absolutnie wręcz pewien.
- Hmm? - zastanowił się Matt. - Nie kończy się? Ciężko dowieść czegoś takiego nie sądzisz? - spostrzegł.
- Pokaż więc jego koniec, coś co je ogranicza - blondyn warknął niemalże zbyt agresywnie, zwłaszcza gdy zwracał się do kogoś starczego od niego.
- To tak jakbyś mi kazał udowodnić, że bóg nie istnieje. - zaprotestował błagalnym wręcz jękiem. - Czy ja wyglądam jak wróżka? Ruszyć dupę na szczyt tej wieży to dla mnie dużo roboty.- Chwalenie się lenistwem nie miało większego miejsca w tej rozmowie...Co zdradzało, że Matt dalej nie brał jej na poważnie. - Młody, wyluzuj.
- Udało ci się mnie zanudzić, gratuluję - westchnął blondyn, zeskakując z wieży.
- STÓJ! - wrzasnął Matt rzucając się na Soekiego.
W ostatnim momencie złapał chłopaka za rękę. Teraz zaczął on zwisać z...bardzo wysoka. Spostrzegł jednak coś zaskakującego. Jego PSI nie zadziałało. - Wolisz zginąć niż się nudzić?
- Kim jesteś, by mi rozkazywać? - blondyn spojrzał w oczy swego agresora, swoistego uzurpatora tej właśnie chwili. Cóż, przynajmniej już wiedział, czemu armia pozostawiła chłopaka w szkole mimo jego przedziwnego podejścia.
- Puść mnie - dodał po chwili.
- Kim kto nie chce ponosić odpowiedzialności za twój zgon. - Poinformował chłopaka zaciskając zęby i próbując go wciągnąć na górę. - Może coś pakuję, ale jak mi nie pomożesz to za cholerę cię nie wciągnę. - jęknął zapierając się o balustradę. - Jestem esperem. Nikt wokół mnie nie może używać swojego PSI. A teraz zaprzyj się o ścianę swoimi nogami i ruszaj dupę na górę.
- Twoje umiejętności chyba nie sięgają samego dołu? - Yami warknął, emanując wręcz nieuzasadnionym oburzeniem.
- I co z tego? Nie mam zamiaru ryzykować, że zesrasz się w locie i nie dasz rady użyć tej swojej magii. - zaprotestował Matt. - Co ci przeszkadza w skorzystaniu z schodów? Nie będziesz wyglądał wystarczająco cool? Daj spokój!
- Oi... - blondyn westchnął, nie tyle wzruszony, co raczej rozbawiony do łez słowami espera. Wyobraził sobie, że ręka Matta jest tylko i wyłącznie liną, a on spędza czas na panelu wspinaczkowym. Odbił się od ściany, raz, drugi - zamierzał sprawdzić elastyczność, jak i wytrzymałość “liny”. Jego rodzice z pewnością przekazali mu nieco swej wiedzy, jak i umiejętności.
Lina zaczęła się wymykać spod rąk Soekiego. Matt jak się okazuje zaczął się pocić od wysiłku i emocji - Co ty wyprawiasz do cholery!? - Wrzasnął niezadowolony z poczynań chłopaka który najpewniej szybko uwolni się tym sposobem od przymusowego ratunku.
Niestety przedstawienie było dosyć widowiskowe. Ludzie zaczęli zbiegać się pod wieżą obserwacyjną. Lada moment na szycie może pojawić się nawet jakiś nauczyciel.
- Niszczę ograniczenia, a ty? - Yami roześmiał się głośno. Jego wzrok jednak tylko na chwilę stracił swą powagę, nie zdążyło zaistnieć nawet jedno mrugnięcie oczu obserwatorów, jak i uczestników wydarzenia, a blondyn powrócił do nieuzasadnionej złości.
Yami odbił się od ściany raz jeszcze, by zaatakować personifikację obecnych ograniczeń w jeden z bardzej wrażliwych punktów ludzkiego ciała - staw.
Cios był silny. Matt ryknął wypuszczając Soekiego, który zaczął spadać w dół.
Sytuacja nie stanowiła tak naprawdę zagrożenia dla chłopaka. Dzięki swojej zdolności rozkwitu, z głośnym hukiem wylądował na ziemi nic sobie nie robiąc.
- Co tu się dzieje? - padło pytanie a z tłumu wyłoniła się niebieskołowsa postać. Wysoka, dobrze zbudowana i majestatyczna. Ao Oni. Kierownik szkoły właśnie spoglądał na Yamiego z uniesioną brwią.
- Nic się nie stało. - blondyn mruknął przepraszająco, zaś jego wzrok, jakby mniej dumny ze swych czynów, opadł teraz delikatnie na posadzkę.
Mężczyzna skrzywił się lekko.
- Masz jutro odwiedzić pedagog. I otrzymujesz zakaz wstępu na wieżę obserwacyjną, do odwołania. - mruknął w końcu masując brodę. - A teraz wszyscy rozejść się! Przypominam, że o dwudziestej pierwszej jest godzina policyjna. Do tego czasu macie już być w swoich mieszkaniach! - krzyknął w cały tłum. Osób nie było może aż tyle, ale Soeki mógł być pewien, że jego poczynania zostały uwiecznione na przynajmniej kilku zdjęciach.
- Tak jest. - Yami potwierdził otrzymanie i zaakceptowanie rozkazów, i ruszył w kierunku akademików.
 
Zajcu jest offline