Nat uśmiechnął się pod nosem.
- Żaden problem Panie. Chodźmy do sklepu czcigodnego Gideona. To tu zaraz po lewo. Jeśli dowie się, że jesteście ekipą ratunkową od państwa Hucrele na pewno was nie oszuka. Da dobrą cenę za cokolwiek co mu zaoferujecie.
Chłopak miał, jak się okazało rację. Parę kroków od siedziby Gildii Hucrele znajdował się budynek o dwuspadowym dachu pokrytym dachówką. Chłopiec wszedł przodem otwierając drzwi.
-Niech Waukeen ci sprzyja Gideonie- powitał sklepikarza-
przyprowadziłem ci klientów, to ci których wynajęli Hucrele do odnalezienia swych krewniaków.
Za kontuarem stał brodaty mężczyzna około pięćdziesiątki. Wyglądał jak typowy kupiec, no może za wyjątkiem wydatnego brzucha.
- Witajcie wędrowcy-mężczyzna uśmiechnął się promiennie-
pomóc wam to dla mnie prawdziwa przyjemność. Co macie do sprzedania, ewentualnie co chcecie kupić?