Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2013, 15:29   #6
Gwena
 
Gwena's Avatar
 
Reputacja: 1 Gwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemu
Olga była już naprawdę zmęczona. Prawie cały dzień wędrówki dał jej w kość. Długa i naprawdę gorąca kąpiel, a po niej całkiem dobra i obfita kolacja spowodowała, że poczuła się rozleniwiona i senna. Pora była jeszcze dość wczesna, więc karczma była nadal pełna hałasujących ludzi. Jednak na drugim piętrze, na którym wynajęła pokój, powinno być spokojnie. Podziękowała karczmarzowi za obsługę i ruszyła po schodach na górę.
Oświetlenie było marne, zaledwie jedna lampa na schodach i druga na końcu korytarza w pobliżu jej pokoju. W jej świetle zobaczyła, że o jej drzwi opiera się mężczyzna, po rudych włosach rozpoznała natręta który zaczepił ją w karczmie.
Gdy ją ujrzał, wyprostował się, wyszczerzył wszystkie zęby – nie żeby ich miał zbyt wiele - i paskudnie obleśnym głosem zagadał:
– Witaj, ślicznotko. Nie spodobało mi się, że nie zwróciłaś na mnie uwagi na dole. Ale masz szansę to naprawić.
Mogła się wycofać na schody i wołać o pomoc, jednak zwykła sama radzić sobie z takimi problemami. Czyjaś pomoc zawsze kosztowała...
Ruszyła więc w kierunku natręta, jej prawa ręka opadła na rękojeść szaszki. Gdy zbliżyła się do niego na trzy kroki przystanęła i uśmiechnęła się.
– W Balde też był taki namolny gość, wiesz jak go koledzy teraz nazywają? – zapytała.
– Widzę, że lubisz ostro. No jak? – Rudy nie przestawał się głupkowato uśmiechać.
Sopranik. Zainteresowany? – mówiąc to wysunęła na kilka cali ostrze z pochwy.
Zaśmiał się. Paskudnie. Bardzo paskudnie.
– Lubię takie. Prędzej czy później, będziesz moja, ślicznotko. – Odepchnął się od ściany i zrobił mały krok w jej kierunku. – Powiedz mi, zasiekała byś mnie, gdybym się za bardzo zbliżył? – zadrwił.
Ruszyła ku niemu, lecz zamiast wyciągnąć do końca szablę, uderzyła go lewą ręką w szczękę. Uchylił się przed tym ciosem, jednak prawa ręka Olgi już nie trzymała rękojeści szabli ale trafiła go w kałdun. Zgiął się w pół, chwytając się oburącz za brzuch. Wyprostowała go kolanem. Sądziła, że padnie, jednak on rzucił się w tył, łapiąc się lewą ręką za zmiażdżony nos. Jucha obficie plamiła podłogę.
– Ty dziwko! Zatłukę cię, zatłukę cię, suko! – wycharczał, dobywając miecza.
Skoczyła na niego by uniemożliwić mu wyciągnięcie broni. Jednak był szybki, za szybki. Przemknął bokiem i stanął z wyciągniętym mieczem między nią a schodami. Wyrwała szaszkę z pochwy szerokim, płaskim ciosem. Taki cios był łatwy do uniknięcia, jednak zmuszał przeciwnika do zwiększenia dystansu. Odbił go na bok i niezdarnie zaripostował.
Olga szukała możliwości obezwładnienia Rudego, nacierała więc spychając go w kierunku schodów. Gdyby udało się jej doprowadzić do zwarcia, miałaby szanse na zakończenie walki bez zabijania przeciwnika. Oberwał z pięści i kolana już dwa razy, a mało kto przetrzymywał więcej niż trzy jej uderzenia bez utraty przytomności. Natomiast gdyby go usiekła - to niezależnie od tego jak niedbała by nie była straż w tym mieście - jako obca zapewne miałaby kłopoty. Zwłaszcza gdy zwłoki należą do miejscowego, zwłaszcza gdy walka odbyła się bez świadków.
Chwile trwała nieszkodliwa wymiana ciosów, atakował jej tułów i twarz, wiec jego miecz napotykał na jej seksty i tercje co pozwalało jej stopniowo skracać dystans, aż wreszcie udało się jej doprowadzić do zwarcia. Cuchnął krwią, potem, piwem i tanią machorką. Ostrza - zblokowane nadgarstek w nadgarstek - stały się bezużyteczne z tak bliskiej odległości. Spróbowała złapać go za rękę trzymającą miecz, jednak wyrwał się i odskoczył o kilka kroków w tył.
I znów szabla związała miecz, tym razem go naznaczyła. Jednak rozcięty policzek tylko zwiększył jego wściekłość. Znowu się cofnął, od schodów dzieliły go już tylko cztery, może trzy kroki.
Olga nacierała nieustannie, starając się go na nie zepchnąć. Rudzielec zorientował się, że nie docenił przeciwnika i za chwilę znajdzie się na schodach, co da jego przeciwniczce znaczną przewagę. Wkurzony i lekko zatrwożony wrzasnął:
– Olsen! Ulfrik! Co się kurwa z wami dzieje!?
Olga usłyszała, że drzwi na końcu korytarza się otwierają, kątem oka zobaczyła, że dwóch osobników którzy z nim przesiadywali w karczmie, wytacza się z jej pokoju.
W tej sytuacji rzuciła się do przodu chcąc wyminąć Rudego, tak by nowi przeciwnicy nie zaszli jej od tyłu.
Kopniak Rudego zatrzymał ją, zabrakło jej tchu.
 

Ostatnio edytowane przez Gwena : 21-06-2013 o 21:56. Powód: literówki
Gwena jest offline