Tupik wcale a wcale się nie rozczarował. Odnalezienie zejścia do piwnicy klasztornej nie było zbyt trudnym zadaniem. Nim malec natrafił w końcu na pomieszczenie, gdzie trzymany był alkohol minął kilka inny, w tym dwie pary drzwi, zamkniętych na klucz. Tupik nie szukał powodów zamykania drzwi w klasztorze. Wiedział, że w tym miejscu zło nie ma racji bytu i z pewnością powody zamknięcia drzwi były raczej błahe i oczywiste.
Piwniczka kryła w sobie kilka sporych, dębowych beczek pachnących intensywnie winem. Były też mniejsze baniaki z tym samym trunkiem, z pewnością już dojrzałym i gotowym do spożytku. Na pułkach drewnianego stelażu stało wiele flaszek z gorzałą, tak jak podejrzewał. Być może jakieś z nich były spirytusem, ale von Goldenzungen nie otwierał każdej jednej flaszki po kolei, bo po co, skoro już miał to co chciał. Tupik zabrał kilka flaszek i tak cicho, jak się dostał do piwnicy, wrócił do swej celi, gdzie czekał już Helvgrim.
Kompani większość wieczora rozmawiali racząc się zdobycznym trunkiem i sporym zapasem jedzenia, które również zorganizował Tupik. Czas zleciał im błyskawicznie i nim się zorientowali trzeba było już wybierać się spać, wszak mieli odpoczywać przed podróżą.
Przed świtem zbudziło ich pianie kura, który osiedlił się na skromnym murze, otaczającym przybytek. Żaden z nich nie miał bólu głowy, wszak byli to zawodowcy nie tylko w wędrówce, ale i spożywaniu wszelkiej maści alkoholi. Mężczyźni choć nieco niewyspani prędko zebrali się do zejścia do ogrodu, gdzie czekać miał Helmut, wraz z małą Amelią. Pierwsze promienie słońca figlarnie wkradło się przez okno do słońca grzejąc ich stopy, lecz na przyjemności nie było czasu, wszak mieli zadanie i to poważne. Dziecko nie było pakunkiem, który można było schować do kieszeni czy plecaka. Trzeba było się nim zajmować i opiekować.
Mężczyźni dokładnie sprawdzili, czy wszystko ze sobą wzięli, szczególnie schowane w plecaku khazada flaszki z gorzałą, owinięte szmatami, co by nie tylko ich nie strzaskać ale i dodatkowo uciszyć obecność w torbie. Helmut słów na wiatr nie rzucał. Czekał z nią. Była śliczna, niczym aniołek. Miała bardzo sympatyczny wyraz twarzy, choć to chyba była domena każdego dziecka. Szczuplutka i drobna o wielkich oczach wpatrzonych w dwójkę nowych opiekunów. Amelia miała długie włosy splecione w warkocz, sięgający pasa. Skromnie odziana w przewiewne ubranie i porządne buty, które pewnikiem pierwszy raz miała na sobie.
-
Amelio. To pan Helvgrim, oraz pan Tupik.- rzekł Helmut wskazując kolejno dłonią przedstawianych mężczyzn.
-
Oni są... Mali ojcze Helmucie.- odrzekła beztrosko.
-
Tak stworzyli ich bogowie moja droga...- wyjaśnił po krótce -
Wybaczcie, dziecięca szczerość czasami mnie przeraża...- przeprosił.
Po chwili z okolic ogrodu wyłonił się młody chłopak, prowadzący za uzdę osiołka, na którym znajdowało się kilka toreb i bagaży. Młodzieniec zatrzymał się u boku Helmuta i oddał mu wodze.
-
To dar świątyni. By Amelia nie musiała pieszo maszerować i spowalniać was swoimi nie przystosowanymi do dalekiej drogi krokami.- wyjaśnił poklepując osła po boku.
-
Będę jechała na Ludwiku?- spytała zdziwiona i ucieszona zarazem -
Lubie Ludwika!- prawie krzyknęła wywołując na twarzy przeora pocieszny uśmiech.
-
Wiem moje dziecko. Chodź.- rzekł, łapiąc ją pod ramiona i pomagając wsiąść na grzbiet osła -
Macie tu trochę jedzenia na drogę. Suszone mięso, ser, owoce i warzywa. Jedzcie to w pierwszej kolejności by się nie zepsuło i nie zmarnowało.- dodał spoglądając na torby na grzbiecie zwierzęcia, za plecami dziewczynki.
-
Jest tu też składany namiot, oraz ciepły śpiwór. W Tej torbie- wskazał jedną -
Jest napar leczniczy. Skorzystajcie z niego mądrze... Jest też trochę bandaży i opatrunków.- kontynuował.
-
Tutaj nakazałem schować trzy butelki z naszą gorzałką, dla jej szczególnych amatorów...- spojrzał z uśmiechem na dwójkę mężczyzn. Najwyraźniej braki w spiżarni nie umknęły jego uwadze.
-
Trzymaj skarbie.- rzekł niczym kochający ojciec do dziecka, wręczając jej srebrny symbol gołębicy wraz z łańcuszkiem. Mężczyzna zawiesił to na szyi Amelii -
Niechaj Cię chroni.- dodał całując ją w czoło.
-
Bądź grzeczna i słuchaj pana Helvgrima i pana Tupika.- polecił
-
Dobrze ojczulku.- odrzekła.
-
Odprowadzę was do bramy. Czy macie do mnie jeszcze jakieś pytania?- uniósł brew spoglądając to na jednego, to na drugiego.