Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2013, 22:23   #7
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Tupik wcale a wcale się nie rozczarował. Odnalezienie zejścia do piwnicy klasztornej nie było zbyt trudnym zadaniem. Nim malec natrafił w końcu na pomieszczenie, gdzie trzymany był alkohol minął kilka inny, w tym dwie pary drzwi, zamkniętych na klucz. Tupik nie szukał powodów zamykania drzwi w klasztorze. Wiedział, że w tym miejscu zło nie ma racji bytu i z pewnością powody zamknięcia drzwi były raczej błahe i oczywiste.
Piwniczka kryła w sobie kilka sporych, dębowych beczek pachnących intensywnie winem. Były też mniejsze baniaki z tym samym trunkiem, z pewnością już dojrzałym i gotowym do spożytku. Na pułkach drewnianego stelażu stało wiele flaszek z gorzałą, tak jak podejrzewał. Być może jakieś z nich były spirytusem, ale von Goldenzungen nie otwierał każdej jednej flaszki po kolei, bo po co, skoro już miał to co chciał. Tupik zabrał kilka flaszek i tak cicho, jak się dostał do piwnicy, wrócił do swej celi, gdzie czekał już Helvgrim.

Kompani większość wieczora rozmawiali racząc się zdobycznym trunkiem i sporym zapasem jedzenia, które również zorganizował Tupik. Czas zleciał im błyskawicznie i nim się zorientowali trzeba było już wybierać się spać, wszak mieli odpoczywać przed podróżą.
Przed świtem zbudziło ich pianie kura, który osiedlił się na skromnym murze, otaczającym przybytek. Żaden z nich nie miał bólu głowy, wszak byli to zawodowcy nie tylko w wędrówce, ale i spożywaniu wszelkiej maści alkoholi. Mężczyźni choć nieco niewyspani prędko zebrali się do zejścia do ogrodu, gdzie czekać miał Helmut, wraz z małą Amelią. Pierwsze promienie słońca figlarnie wkradło się przez okno do słońca grzejąc ich stopy, lecz na przyjemności nie było czasu, wszak mieli zadanie i to poważne. Dziecko nie było pakunkiem, który można było schować do kieszeni czy plecaka. Trzeba było się nim zajmować i opiekować.

Mężczyźni dokładnie sprawdzili, czy wszystko ze sobą wzięli, szczególnie schowane w plecaku khazada flaszki z gorzałą, owinięte szmatami, co by nie tylko ich nie strzaskać ale i dodatkowo uciszyć obecność w torbie. Helmut słów na wiatr nie rzucał. Czekał z nią. Była śliczna, niczym aniołek. Miała bardzo sympatyczny wyraz twarzy, choć to chyba była domena każdego dziecka. Szczuplutka i drobna o wielkich oczach wpatrzonych w dwójkę nowych opiekunów. Amelia miała długie włosy splecione w warkocz, sięgający pasa. Skromnie odziana w przewiewne ubranie i porządne buty, które pewnikiem pierwszy raz miała na sobie.
-Amelio. To pan Helvgrim, oraz pan Tupik.- rzekł Helmut wskazując kolejno dłonią przedstawianych mężczyzn.
-Oni są... Mali ojcze Helmucie.- odrzekła beztrosko.
-Tak stworzyli ich bogowie moja droga...- wyjaśnił po krótce -Wybaczcie, dziecięca szczerość czasami mnie przeraża...- przeprosił.


Po chwili z okolic ogrodu wyłonił się młody chłopak, prowadzący za uzdę osiołka, na którym znajdowało się kilka toreb i bagaży. Młodzieniec zatrzymał się u boku Helmuta i oddał mu wodze.
-To dar świątyni. By Amelia nie musiała pieszo maszerować i spowalniać was swoimi nie przystosowanymi do dalekiej drogi krokami.- wyjaśnił poklepując osła po boku.
-Będę jechała na Ludwiku?- spytała zdziwiona i ucieszona zarazem -Lubie Ludwika!- prawie krzyknęła wywołując na twarzy przeora pocieszny uśmiech.
-Wiem moje dziecko. Chodź.- rzekł, łapiąc ją pod ramiona i pomagając wsiąść na grzbiet osła -Macie tu trochę jedzenia na drogę. Suszone mięso, ser, owoce i warzywa. Jedzcie to w pierwszej kolejności by się nie zepsuło i nie zmarnowało.- dodał spoglądając na torby na grzbiecie zwierzęcia, za plecami dziewczynki.
-Jest tu też składany namiot, oraz ciepły śpiwór. W Tej torbie- wskazał jedną -Jest napar leczniczy. Skorzystajcie z niego mądrze... Jest też trochę bandaży i opatrunków.- kontynuował.

-Tutaj nakazałem schować trzy butelki z naszą gorzałką, dla jej szczególnych amatorów...- spojrzał z uśmiechem na dwójkę mężczyzn. Najwyraźniej braki w spiżarni nie umknęły jego uwadze.
-Trzymaj skarbie.- rzekł niczym kochający ojciec do dziecka, wręczając jej srebrny symbol gołębicy wraz z łańcuszkiem. Mężczyzna zawiesił to na szyi Amelii -Niechaj Cię chroni.- dodał całując ją w czoło.
-Bądź grzeczna i słuchaj pana Helvgrima i pana Tupika.- polecił
-Dobrze ojczulku.- odrzekła.
-Odprowadzę was do bramy. Czy macie do mnie jeszcze jakieś pytania?- uniósł brew spoglądając to na jednego, to na drugiego.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline