Wątek: Stara Kamienica
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2007, 13:21   #2
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu

Ciężkie, wykonane z przerdzewiałego metalu drzwi otworzyły się z długim, niesamowicie głośnym skrzypnięciem, niewątpliwie słyszalnym w całej kamienicy stanowiącej dotychczasowe schronienie Marcjana. Tej nocy nadszedł czas na pozostawienie daleko za sobą kolejnego skrawka swojego śmiertelnego życie. Z perspektywy dostrzegał że nigdy go nie lubił, nie tego związanego z ludźmi, nie będzie mu nic z niego brakować. Wrócił tylko na chwile na piętro do swojego dawnego mieszkania. Na schodach minął zataczającego się żula, mimowolnie potrącając go ramieniem. Menel ledwo utrzymał równowagę i oparł się o barierkę od której w dół odleciał kawałek deski. Kloszard od którego było czuć odrażającą mieszankę woni najpodlejszego alkoholu z jego własnym odorem już miał wydać z siebie wiązankę wulgaryzmów spojrzał na Marcjana i obsunął się ze strachu po kilku schodach kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się. Gdzieś w oddali, z któregoś z licznych w tym budynku mieszkań dobiegały odgłosy jakiegoś filmu akcji, z innego kreskówki, z za mijanych drzwi odgłosy małżeńskiej kłótni która niewątpliwie za chwile przerodzi się jak co niemal każdego wieczoru w pobicię z interwencją policji.
Wampir nie zatrzymał się nawet na sekundę i wciąż bez pośpiechu ostrożnie stawiał swoje kroki po przegniłych drewnianych schodach aż wreszcie wszedł do swojego lokum, spędzając jakąś minutę na walce z zaśniedziałym zamkiem. Kilka chwil później przepychanka z opornymi drzwiami powtórzyła się kiedy opuszczał mieszkanie z starą sportową torbą przerzuconą przez ramię. Cały jego dobytek który i tak znaczył dla niego tyle co nic. Ciężkie buty dudniły na stopniach schodów kiedy już nieco pośpieszniej opuszczał kamienicę. Wypadł na ulice tuż przed jakąś starszą kobietą która odruchowo ze strachu sięgnęła pod płaszcz.
Ciekawe czy miała tam schowany damski rewolwer czy tylko gaz pytanie przemknęło mu przez głowę. Kiedy zatrwożona staruszka obracając się raz za razem i mamrocząc mieszankę modlitwy z przekleństwami w pośpiechu zniknęła w bramie sąsiedniego budynku.
Jego stary motocykl stał tam gdzie zawsze, był przykuty łańcuchem do latarni, tylko z przyzwyczajenia - kto by chciał kraść takiego gruchota. Bardziej już Marcjan obawiał się że nie znajdzie w nim już benzyny niż że cały motocykl zniknie. Kontrolka w harleyu będącym w naprawdę opłakanym stanie nie działała więc odkręcił bak. Miły, kręcący w nosie zapach benzyny dotarł do jego nozdrzy kiedy pochylił się i przechylając motocykl raz za razem by sprawdzić czy starczy mu paliwa na tę noc.
Kurwa, znowu te dzieciaki odlały sobie większość.-irytacja wynikała z potrzeby nadłożenia drogi, pieniędzy wciąż jeszcze miał trochę w kieszeni, choć niewątpliwie niedługo zaczną się z tym problemy. Wsiadając na motocykl i męcząc się z odpaleniem go dłuższa chwilę zastanawiał się jak to będzie. Prace starał sie utrzymać, ale nie dla pieniędzy, była doskonałym źródłem vitae. Wspólne schronienie w którym teraz miał zamieszkać rozwiązywało sporo problemów, jednak na pewno nie wszystkie. Ci materialistyczni, przyziemni głupcy z Ventru na pewno zadbają o wszelkie sprawy związane z Maskaradą.
Dobrze, niech ci ograniczeni, wciąż przywiązani do śmiertelnego życia ślepcy zajmą się tym do czego się nadają. Dopuki będą zapewniać mi schronienie, niech tak będzie. "Dają, bierz, biją - wróć z kolegami..." - na twarzy Marcjana mknącego z prędkością na jaką pozwalał stan jego motocykla zagościł na chwile uśmiech. W złą godzinę, do jego uszu dobiegł odgłos syreny policyjnej.
No tak, brak kasku, co jeszcze będzie? No, dobrze chociaż że zjede na stację. - wampir zwolnił i wskazał ręką gdzie się zatrzyma. Radiowóz po kilkudziesięciu metrach od zrównania się zjechał na staje wraz z nim. Marcjan jak gdyby nigdy nic zsiadl odkręcając bak i zaczął tankować benzynę kiedy podszedł do niego policjant.
-Dobry wieczór młody obywatelu. Co to? Bez kasku się jeździ? Dokumenciki poproszę.
Wampir uśmiechnięty sięgnął pod ciemną jeansową kurtkę w poszukiwaniu papierów, płynnym ruchem drugiej ręki wsadził miedzy nie banknot i podał je.
-No tak, nie pierwszy raz się spotykamy. Nie lepiej naprawdę kupić ten kask?
-Rzadziej pana oficera lub kolegów widuje niż prowadzę. A kasku nie lubię po prostu, już mówiłem, wole bez.
- wampir uśmiechnął się szeroko odsłaniając zęby, w tym wydłużone kły, korzystając z tego że policjant chował właśnie skromną łapówkę do kieszeni.
- Rozumiem, widzę hmm... skruchę więc tylko pouczam. Szerokiej drogi, w zasadzie to dobrze że jechałeś z odkrytą twarzą, przynajmniej odrazu widać było że nie jesteś z tego gangu?
-Jakiego?
- Marcjan ukrył zęby choć dalej uśmiechał się szeroko domyślając się o co chodziło.
-Jacyś motocykliści zrobili rozróbę w jednym z moteli niedaleko stąd przy międzystanówce, oczywiście zwiali i wsiąkli jak kamień w wodę. Więc sam wiesz, trza sprawdzić każdego w sidle tej nocy hehe. No, szerokiej drogi...
Marcjan zakręcił bak, zostawił stosowną sumę na dystrybutorze i po dłuższej chwili odpalania w którego trakcie łaskawie wyszedł do niego ktoś z obsługi i wziął pieniądze rzucając od niechcenia "dziękuję", odjechał.
Gang WolfPack zapewne, bracia Gangrel znów rozrabiają. Ciekawe czy tuszowali na przykład jakiegoś nieostrożnego Bruja który wyssał jakaś zdzirę w tym motelu do cna czy tylko tak dla sportu obijali komuś ryje. - motocykl znów się zaczął dławić, trzeba będzie pojechać do któregoś z chłopaków żeby się mu przyjrzał. Dobrze że do jego nowego schronienia było już całkiem niedaleko. Słowo "mknął" może nieszczególnie pasowało do tego jak zajechał pod ten zabytkowy budynek. Na pewno jednak podjechał zauważony.
No tak, jeszcze tylko żeby tłumik się rozleciał mi brakowało. Cholerny świat, cholerna niedoskonała materia...
 
Ratkin jest offline