Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2013, 23:23   #7
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Seattle stolica zachodniego wybrzeża, niczym kulista iluminacja rozpraszało mroki nocy na wiele kilometrów. Dwa potężne reaktory, zwane archaicznie atomowymi, zapewniały ogromne ilości prawie darmowej energii. Po zakończonych wojnach żyło się w tym mieście bardzo dostatnio i bezpiecznie. Sielankę tego miejsca zakłócały jedynie, napływające od czasu do czasu chmury toksycznych oparów i konspiracyjne ruchy antyrządowe. Z pierwszym miasto radziło sobie znakomicie, przyjmując zasadę że czego nie możesz pokonać trzeba to przeczekać. Tak więc gdy nadchodziła fala trującego powietrza, ta wielka aglomeracja, zamykała się w świetnie wyposażonych i szczelnych, klimatyzowanych mieszkaniach i oczekiwała na zmianę pogody. Trudniej wychodziło władzom z opanowaniem tego drugiego, a przynajmniej tak było na początku. Tygiel narodowościowy jakim była społeczność Seattle utrudniał funkcjonariuszom nowego porządku inwigilowanie dysydenckich środowisk, których było tutaj pełno. Unifikacja miała tu wielu zagorzałych przeciwników z którymi jednak rząd zamierzał się radykalnie rozprawić.



Tej nocy pogoda nie rozpieszczała Seattle, strugi zimnego deszczu wylewały się na ulice, które podobnie jak podczas toksycznych alertów całkiem się wyludniły. Samotny mężczyzna szedł pewnym krokiem, rozbryzgując zalegające w zagłębieniach chodnika kałuże. Woda siekała go niczym bicz, całkowicie niszcząc jego zwykle starannie wymodelowaną blond fryzurę, ale on jakby nie zwracał na to uwagi. Większość ludzi kuliłaby się, osłaniając płaszczem by zminimalizować nieprzyjemne efekty pogody, natomiast on poruszał się tak, jakby szedł w ciepły słoneczny dzień. Od czasu do czasu tylko oglądał się za siebie, zdradzając że czymś jest zaniepokojony, jakby spodziewał się że ktoś go śledzi. Źródło jego obaw pojawiło wkrótce. Trzy postacie w przeciwdeszczowych pelerynach, wynurzyły się z zaułków ulic, okrążając mężczyznę w ich rękach pojawiły się ciemne rękojeści szokerów Faradaya, zwanych popularnie "biczami bożymi". Blondyn zatrzymał się, a jego twarz nie zdradzała szczególnego zaskoczenia, jakby dokładnie spodziewał się tego spotkania...



***


Nobel był świrem, ale w jego szaleństwie było więcej niż trochę geniuszu, może dlatego był aż tak niebezpieczny. Igor to wiedział i nie zamierzał mu się na razie przeciwstawiać, zwłaszcza że dzięki niemu pozycja Gildii Zero w tym sektorze była tak mocna. Jeśli ktoś miał jakiś sensowny plan jak wyjść z tego zaplutego krwią szamba cało, to był nim właśnie Nanetechko. Lentz krótkim skinieniem głowy pożegnał się z doktorkiem i ruszył za Lincolnem. Korytarze były wyjątkowo ciche i puste.

Gdyby się dobrze przysłuchać można by usłyszeć mruczenie aparatury systemu podtrzymującego życie. Po nieudanej próbie przebicia się wszyscy siedzieli na dupie, rozpamiętując porażkę, modląc się lub ćpając.



Sposób chodzenia Igora był zawsze ten sam, mocny i dynamiczny, zdradzał naturalną pewność siebie, której nigdy mu nie brakowało nawet w tym pudle. Potrafił zadbać sam o siebie i nawet ta zaraza nie specjalnie go przerażała. Była raczej kolejnym wyzwaniem, które należało pokonać by zrealizować swoje osobiste cele, choćby nie wiadomo jak nierealne.

W końcu dotarli do celi Nobla. Ochroniarze przeszukali go dokładnie, a potem pozwolili wejść. Nicolaus leżał rozłożony na wygodnym fotelu, specjalnie dla niego przerobionym z siedziska dentystycznego i wpatrzony w sufit palił fajkę. Lentz czekał, wiedział że nie należy się odzywać pierwszy, szef G0 nie lubił tego, podobnie jak wielu innych rzeczy, które drażniły jego chory umysł. Zresztą takie zachowanie Natechenki to była swoista demonstracja władzy dla co bardziej wyróżniających się członków gangu, dla reszty miał bardziej bezpośrednie metody pokazywania siły.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 25-06-2013 o 23:51. Powód: literówki
Komtur jest offline