Karl jak co tydzień zalewał swobodnie pałę. W sumie nic się nie działo. Obcy poszli spać, pensy leciały mu przez palce. Wtem, usłyszał krzyk ze strony schodów. Na dół zbiegła mała, pucołowata dziewczynka o ciemnych włosach, było to Helga, pomocnica Andre, karczmarza.
Podbiegła do właściciela przybytku i z przerażeniem w oczach zaczęła mu coś energicznie opowiadać, usilnie przy tym gestykulując. Jego twarz zbladła, zawołał ochroniarzy i pobiegł z nimi na górę. Helga schowała się gdzieś do kuchni, wybiegł z niej jakiś pachołek, który zaczął pilnować szynkwasu.
Po krótkiej chwili karczmarz zbiegł na dół. Popatrzył pół przytomnym wzrokiem na zgromadzonych w sieni ludzi. Wyglądał na zdesperowanego i roztrzęsionego.
-Ludzi!Ludzie!- wrzasnął i poczekał aż większość umilknie.- Tam u góry. Mordercy! Zabili naszych! Kto pomoże ten przez tydzień będzie gorzałki dostawać!
I oczywiście, wstało kilku ciemnych typów z rogu i jakichś dwóch z pośród sali, po czym ruszyli w stronę schodów.
Jego znajomi z lazaretu popatrzyli po sobie, po czym ruszyli do wyjścia. Andre podbiegł do chłopaka za szynkwasem, powiedział mu coś na ucho, po czym wybiegł z karczmy.
Karl, tak jak jego znajomi ruszył do drzwi wyjściowych. Mimo swej natury, nie chciał zostać w zbyt "gorącym" jak na ten czas miejscu. Szczególnie że był już po kilku wychylonych kuflach i nie nadawał się zbytnio do walki. Mógł co najwyżej powalić trochę pięściami i pokopać niecelnie swego ewentualnego napastnika. Zmrużył oczy, zapiął kamizelkę, wyszedł i udał się w stronę w którą szło się do jego wynajmowanego domu.
__________________ "Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Ostatnio edytowane przez Temteil : 26-06-2013 o 09:50.
Powód: małe pomieszanie...
|