Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2013, 21:43   #2
SyskaXIII
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Po otrzymaniu wiadomości całą czwórką zjawiliście się w sali tronowej. Niegdyś siedziba książąt, teraz zdobiona symbolami chaosu była miejscem w którym żadna zdrowa i dorba istota nie chciała by się znaleźć.
Drzwi do sali otworzyły się powoli. Gwardziści Archaona ustawieni byli po dwóch stronach czerwonego dywanu, on sam zaś zasiadał na tronie elektora.
Zatrzymaliście się kilka kroków przed Wszechwybrańcem, jeszcze kilka kroków a gwardia by was zaatakowała.
Archaon spojrzał na was i rozpoczął.
- Jeśli mnie zawiedziecie czeka was los gorszy od najstraszniejszych tortur jakie potraficie sobie wyobraźić.
Głos Archaona był demoniczny i przerażający a jego słowa odbijały się echem od ścian sali.
- Waszym zadaniem jest przedostać się za linię wroga. Do serca jego Imperium. Do Altdorfu. - Archaon zrobił krótką pauzę aby waga jego słów zapadła wam w pamięć.
- Głęboko w podziemiach miasta. W tajnej bibliotece świątyni Młotodzierżcy. Znajduję się potężny almanach. Jego treść nie jest dla was istotna. Powiem wręcz więcej. Nie macie jej otwierać.
Archaon wstał z tronu.
- Dostarczycie mi tę księgę. Możecie zrobić to jak wam się podoba byle byście zadanie wykonali.
Archaon podszedł bliżej i oceniając po kolei przeszedł się naprzeciw was.
- Każdy z was jest inny. Każdy symbolizuje inną siłę chaosu. Niech ta siła łączy was z zadaniu i niech towarzyszy jej świadomośc że w razie porażki jednego, wszyscy zostaniecie ukrani.
Wszechwybraniec zatrzymał się i stanął do was tyłem. Jego słowa były zimne i wykalkulowane. Nie o takim Archaonie słyszeliście. Ten był jeszcze straszniejszy niż ten z legend.
- Jeśli macie jakieś pytania. Tchar’creth na nie odpowie.
Wysoki wojownik w pełnej zbroi chaosu wyszedł do przodu.
Archaon ruszył do tronu elektorskiego i rozpoczął rozmowę ze swoimi generałami.
W międzyczasie Thar’creth zabrał was do mniejszego pokoju który wcześniej służył książętą Middenlandu jako pokój narad. Na ścianach znajdowały się liczne mapy a stół po środku sali miał rozłożoną na sobie wielką mapa Imperium.
Thar’creth stanął obok stołu gotów na wasze pytania.

Cedrik spojrzał na mapę, poczuł radość, widząc jak plaga Chaosu nieuniknienie rozlewa się po Imperium.
-Jak mamy się tam dostać, nie wyrzynając wszystkiego dookoła? Macie tam swoich ludzi?- Był szczęśliwy na samą myśl o rzezi, ale nie po to Archaon ich tam wysyła.
-Altdorf leży na rozstaju rzek.- Norsman bez trudu zauważył, bo jak mało kto zna się na mapach i nawigacji.
-Jest tam jakiś ukryty kanał, którym można by się przedostać?- Zapytał Cedrik.
- Akurat sądzę, że... problem dostania się do miasta... nie jest tak istotny jak to po co tam wyruszamy... - stwierdził Ch’Lor przeciągając niektóre słowa i głoski - Lordzie Tchar’creth, co możecie nam powiedzieć i co powinniśmy wiedzieć... o tej... świątyni... oraz woluminie, który mamy stamtąd... że tak przyziemnie się wyrażę... wyprowadzić.
Czarnoksiężnik nie był jednak głupi. Jakiekolwiek padną słowa z ust ich “doradcy” Ch’Lor uzupełnia w swojej głowie o rozległą wiedzę jaką posiada na temat Imperium, historii i teologii.
-Ile warci mogą być kapłani tego całego młotkodzierżcy czy jak mu tam ? I mam nadzieję, że mają ładne i umiejętne kapłanki... zdziry z tego miasta już mi się znudziły... - rzucił do Thar’cretha Kurganin, nie zwarzając na to kim był i kim są zgromadzeni w sali.
Thar’creth spojrzał na mapę, przyglądał jej się chwile po czym odpowiedział na wasze pytania.
Rycerz podszedł blisko do Skobreva stojąc z nim twarzą w twarz. Jego demoniczny głos wydobył się spod hełmu a oczy zaświecily czerwienią.
- Kapłani Sigmara to potężni wojownicy, których moc jest niepodważalna. Jesteś zbyt młody by pamiętać ostatnią inwazję, może jednego dnia ci opowiem jak tacy jak ty, młodzi i jurni wojowie, którzy myśleli że są najlepsi na świecie padali od młotów kultu Młotodzierżcy.
Thar’creth wrócił na swoje miejsce i spokojnie odpowiedział po kolei na pytania Ch’Lora i Cedrika.
- Łódź to dobry pomysł. Ten plan ma szansę. Jeśli spławimy małą łódź w doł Reiku pod osłoną nocy moglibyście dostać się do miasta bez wszczynania alarmu. Problemem są patrole na rzece. Jeśli chodzi o księge i samą świątynie to jest to trudne zadanie. Po ostatniej inwazji na Imperium wiekszość miasta została zrujnowana mimo tego, że nie udało nam się go zdobyć. Zatroskany Imperator rozkazał odbudowe świątyni, taka przynajmniej była oficjalna wersja. Szpiedzy donoszą że w kryptach rozkazano stworzyć nowe tunele, całe podziemne miasto zostało rozbudowane pod Altdorfem. Nie wspominając oczywiście o tunelach które wykopały skaveny. - Thar’creth odwrócił się w stronę półki z książkami i chwycił z niej przewodnik po Altdorfie pióra anonima.
- W tej księdze. -Thar’creth rzucił opasłe tomisko na stół. - Jest wszystko co Imperialni wiedzą o Altdorfie. Jeśli dołączymy do tego naszą wiedzę może uda wam się wejśc do miasta. A co najważniejsze z niego wyjść.
Eckhardt stał i w ciszy słuchał paplania pozostałych. Po chwili i jego charczący głos zabrzmiał w izbie:
- Może powinniśmy zająć się tematem od początku? Najpierw wyjmuje się miecz, a później ścina głowę, a nie na odwrót. Gadajcie mi jak ta księga wygląda. Skoro mam jej nie przeglądać, to muszę wiedzieć jak ją rozpoznać. Nie mam zamiaru szlajać się po jakiejś bibliotece i wyjść stamtąd z szafą ksiąg.
- Uwierz mi khornito, ta księga nie wyglada jak coś z czym można by pomylić inne książki. - Thar’creth przemówił a strach był słyszalny w jego głosie. -Jej okładka zrobiona jest ze skóry tuzina niemowlaków. Jej słowa spisano wampirzą krwią a zdobienia zrobiono z demonicznych kości. Słowa w niej zapisane nie są zwykłymi literami. To krzyki tysiąca dusz które trzeba było w niej zamknąć by księga miała moc. Sam Tzeentch odrzucił tę księge ze swej boskiej biblioteki.
Rycerz stanał z Eckhardtem twarzą w twarz.
- A przynajmniej tak słyszałem. - Rycerz zrobił mała pauzę po czym kontynuował. - Ten wolumin będzie lepiej strzeżony niż klejnoty Imperatora a mówię tu o tych rodowych. Z kroku. Licze pułapki przygotowane przez inżynierów najprawdopodobniej będą na nas czekać tam na dole. A wcześniej straż świątynna.
Tak więc khornito. Odpowiadając na twoje pytanie. Księga ta wygląda jak pomiot samego zła.

- Pięknie. Więc teraz możemy wrócić do tematu jak się tam dostać. Część z nas może najzwyczajniej odwrócić uwagę straży od miejsca przetrzymywania księgi. Ustaliliśmy już chyba, że najprościej będzie się tam dostać tunelami. Jeśli nie będą uciekać się do magicznych sztuczek, a wiem, że będą, to moi wojownicy dadzą im radę. Trzeba więc wyeliminować cholernych magów i po kłopocie. Nikt nie powtrzyma przecież rozwścieczonego zastępu wojowników Boga Krwi. - powiedział Eckhardt wyjmując na chwilę swoje obydwa dwuręcznie miecze tylko po to, aby do jego uszu dotarła piękna melodia wydana przez syk stali wychodzącej z pochwy.
Ch’Lor wyjął z niewielkiej sakiewki przy pasie szczyptę jakiegoś proszku, który rozsypał na dłoni i wciągnął nosem. Sapnął. Zastanawiał się czy kiedyś nie natrafił na jakieś wzmianki o wspomnianej księdze, która wydaje się być... czystą esencją zła. Nieważne.
Widząc co wyrabia ten cholerny czarokleta Eckhardt jedynie prychnął i cofnął się obrzucając Ch’Lora nienawistnym spojrzeniem.
- Tak. Do samego miasta wedrzeć się nie trudno. Wszelkie kulty usłyszawszy że wypełniamy misję od Wszechwybrańca nawet mogłyby wszcząć rewoltę aby nam pomóc... niestety też taka pomoc może obrócić się przeciw nam, bo kto inny zechce za nas dopełnić misji...
Czarownik potrząsnął głową. Używka zaczęła działać szybko, a jego humor się poprawił.
- Ustalmy główne punkty planu. Dostać się do miasta. Pozyskać wsparcie. Wedrzeć się do świątyni. Zdobyć księgę. Wycofać się z miasta.
- Punkt pierwszy. Wspomniana łódź. Zawsze możemy też przebrać się za uchodźców lub przybrać taką iluzję... Teraz ludzi, którzy uchodzą przed naszą potęgą jest mrowie i jeżeli nie będziemy opieszali zdołamy się... wmieszać w tłuszczę.
- Punkt drugi. Wsparcie. Nie będzie problemu jeżeli przejmiemy komendę nad tamtejszymi gałęziami kultów lub po prostu wydrzemy władzę dla siebie. Z taką armią można już coś zdziałać. Najlepsze jest to że wykluje się ona w samym sercu Imperium tuż pod nosem.. jego... Jaśnie Panującego Władcy. Hahaha... ha ha... ha...
- Punkt trzeci. Dostać się do świątyni. Akurat tutaj trzeba zdać się na zbiór informacji jaki posiadają wszelcy kanalarze lub bywalcy tamtych okolic. Niewątpliwie ktoś z nich musiał natrafić, jeżeli nie na samą świątynię to obszar ochraniany przez sigmarytów.
- Punkt cztery. Eksploracja świątyni jest nie do zaplanowania z powodów oczywistych. Będziemy musieli się... zdać... na siłę naszych mięśni, zmysłów oraz umysłów. - tutaj czarnoksiężnik lekko skłonił głowę każdemu z obecnych wobec których te atrybuty się tyczyły.
- Punkt pięć. Kultyści z pewnością zdołają odwrócić uwagę władz od kilku niepozornych postaci, które będą się wymykać z miasta.
- Co sądzicie o takich założeniach... “przyjaciele”? Rzecz jasna zobaczymy jak się wszystko potoczy. Niezbadane są... ścieżki i wyzwania jakie postawi przed nami Pan Zmian. Będziemy musieli być po prostu... elastyczni.

- Wyglada na to że mamy już pierwszy plan. - Thar’creth rzucił z entuzjazmem.
Rycerz otworzył tom który wcześniej rzucił na stół. Po chwili szukania udało mu się znaleźć odpowiednią stronę.
- Rzućcie okiem na tę mapę. Pokazuje on układ ulic miasta oraz nasz główny cel. Świątynie. Rzeka nie znajduję się tak daleko od niej. Może gdybyśmy nie weszli do miasta rzeką a nią wyszli to mieli byśmy plan ucieczki.
Pewna rzecz nie umknęła czarnoksiężnikowi i postanowił od razu to wypunktować.
- Trzeba uważać z... mapami stolicy. Byłem tam parę razy i doprawdy... wszelkie mapy zdają się kłamać w żywe oczy w porównaniu z tym co znajdziemy na miejscu. Zbyt wiele Eteru zbiera się w tamtej okolicy... oczywiście dla jednych może być to wadą, a dla innych... zaletą. I... czy dobrze słyszałel lordzie Tchar’creth? “Gdybyśmy”?
- Archaon rozkazał mi mieć na was oko. Ostatnim razem go zawiodłem. Nie mam zamiaru dopuścic do tego ponownie. - Thar’creth odpowiedział zaciskając pieść a gniew z jego serca buchnął przez czerwone oczy, które zaświecicły się demonicznym blaskiem.
Cedrik z milczeniem słuchał rozmowy i snucia planów. Uważnie też obserwował swoich towarzyszy. Wolał wiedzieć z kim ma do czynienia, szczególnie, jeśli mogą się obrócić przeciwko niemu. Łucznik jest narwany, niedobrze. Khornita najchętniej wparował by tam z całą armią i wyrżnął wszystko co się rusza. Mag pozostaje zagadką, tak jak i jego pan. Ma sprawny umysł, a to się przydaje.
-Świetnie, dobry wojownik zawsze się przyda. Ja obstaję przy wejściu od wody. Łódź odpada. Zauważą nas i zabiją. Chyba umiecie pływać? Magu, czy możesz zaczarować nas, żebyśmy mogli oddychać pod wodą? Wtedy bez problemu moglibyśmy się dostać do miasta-
Przebiegły uśmiech wykwitł na pomalowanej na biało twarzy czarnoksiężnika.
-[i]Jestem w stanie zrobić to i dużo, dużo więcej “mój przyjacielu”. Potrzebuję tylko odpowiednich środków, jednak... jeżeli siedziby kolegiów w Middenheim nie zostały doszczętnie splądrowane i spalone jestem w stanie poczynić... odpowiednie przygotowania już teraz, a nawet... pewne alternatywy na wypadek jakby wystąpiły... nieprzewidziane okoliczności.
Jego mina jednak spoważniała i machnął ręką gdzieś na ścianę.
-Oczywiście w najgorszym wypadku po prostu każę któremuś z chłopków z mojego kultu, aby się pofatygował po to i owo. Jest też wiele innych możliwości. - tutaj czarnoksiężnik spojrzał przez okno - Jeżeli dobrze liczę... niedługo rytuał dobiegnie końca, ale jeszcze mamy dużo ofiar na stanie. Ach... widziałem wśród nich… nieważne. Po prostu chwila przygotowania, a będziemy mogli oddychać pod wodą, być niewidzialni, latać, chodzić po tęczy niczym po moście, pierdem zabijać trolle... dajcie mi tylko parę godzin, góra dzień w laboratorium... i kilkadziesiąt ofiar do złożenia, abym się nie nudził jak to wszystko się gotować będzie.
- Ofiary nie będą potrzebne magu. Podczas ataku na miasto gwardia zajeła się przejęciem najważniejszych budynków rządowych. W tym gildi inżynierów i mam chyba narzędzie idealne do tego zadania. Musze sprawdzić jego stan ale powinno być sprawne. Oczywiscie jeśli uzgodniliśmy już plan działania po dostaniu się do miasta.
-Nie ma potrzeby ustalać dokładnie wszystkiego, bo na miejscu możemy spotkać różne rzeczy. Tak jak Vitki mówił - musimy przejąć lokalne kulty. Potem się zobaczy-
-Użyj tych swoich rytuałów żeby demony wylęgały się z ciał moich niewolników a wypuszcze ich do Altdorfu, to są tylko niewolnicy, warci niedużo, a dla ludzi warci krocie. Oni im pomogą a demony na nich napadną niespodziewanie czarowniku - Wtrącił się do rozmowy Kurganin -A ci cali kapłani sigmara nie sądzę żeby potrafili biegać ze strzałami w ciele, tym bardziej zatrutymi
- Przejmowanie kultów to zbyt długa i czasochłonna operacja. Nie mamy na to czasu. Opcja Skobreva bardziej mi się podoba. Posłuchajcie co mam do powiedzenia. Puszczamy grupę niewolników do miasta. Sami ukrywami się miedzy nimi. Podczas kontroli na bramie Ch’Lor pobudza ukryte w nich demony, które atakują straże i dają wam czas by przedostać się na tylne uliczki i tam zniknąć w kanałach. Do jutra powiniennem mieć już dla was mapy kanałów. Przedostaniecie się nimi do świątyni. Co tam będzie tego nie wiem. Ale po tym jak odzyskacie księgę będe na was czekał pod mostem Imperatora. Bedzie to idealne zakończenie naszej akcji. Co na to powiecie? Trochę magi, trochę skradania i pewnie trzeba będzie sobie wyciąć drogę ze świątyni do mostu. - Thar’creth powiedział z entuzjazmem co było ciekawym sposobem okazywania emocji u wojownika chaosu.
-Spójrz na mnie. Czy ja wyglądam jak normalny mieszkaniec Imperium?- Cedrik lekko podirytowany zauważył istotny problem. -I co z transportem ekwipunku? Vitki, musisz zaczarować nas, żebyśmy wyglądali inaczej. Jakaś iluzja czy coś. I jeszcze jedno. Dlaczego nie idziesz z nami do środka Thar’crethu?-Cedrik nie ufał mu i spodziewał się, że Thar’creth zbyje go jakąś gadką w stylu pilnowania tyłów, ale miał nadzieję, że reszta drużyny podejmie temat.
- Czary? Iluzje? Sztuczki? Khorne obdarłby mnie ze skóry po stokroć gdybym na to przystał. Nie ma mowy. Wolę wyrżnąć sobie drogę do tej księgi tak jak nakazuje Pan Czaszek.
Thar’creth podszedł do okna i otworzył je, następnie wrocił do stołu.
- Słyszysz mnie? - Zapytał. Jednak pytanie nie było skierowane do nikogo w pomieszczeniu. Tak jakby wojownik mówił sam do siebie lub do ducha. - Dobrze. Przybądź tu. Tak potrzebuje twojej obecności. Nie nie są tępi jak obuch. Khornita, Slaanesh, Tzeentch i jeden od gwiazdy. To świetne wieści ale pośpiesz się. W sali narad. Nie wiem, może dziesiąte piętro, otworzyłem okno to zobaczysz.
Thar’creth skończył dialog i odpowiedział Khornicie.
- Wiem że to nie jest twoja droga. Ale uwierz mi. Byłem w Altdorfie i widziałem jakie zabezpieczenia na nas czekają. Nie uda nam się bezposrednie starcie, naszpikuja nas bełty i podziurawią kule. Żeby dostać się do serca Imperium będziemy musieli użyć magi i podstępu ale zapewniam cię, będzie dużo miejsca na rzeź a pan krwi wybaczy ci użycie magi dla tej sprawy gdy dasz mu góre czaszek Altdorfczyków.
Khornita prychnął pogardliwie, a jego mina w dalszym ciągu świadczyła o braku przekonania co do słów Thar’cretha.
- Po prostu Khornito... jeżeli skorzystasz z małej czarnoksięskiej pomocy to w razie śmierci skończysz prawdopodobnie jako jedna z ulubionych czaszek Pana Krwi... a jeżeli polecisz jak berserk na bramę. Hmm... będziesz jedną z wielu czaszek, które sobie się gdzieś tam walają po włościach twojego boga. - rzekł nonszalancko Ch’Lor - Prawdopodobnie w wychodku lub komórce na szczotki.
- Wolę już przedrzeć się przez te kanały. Magiczne sztuczki są hańbiące. Tak samo ja łuki i inne tego typu zabawki. - tutaj Eckhardt rzucił spojrzenie Slaaneshycie.
Wzrok Kurganina skupił się na wojowniku. - Jeśli myślisz, że się wystraszę ciebie i tych twoich scyzoryków to się grubo mylisz człowieczku. Takich jak ty brałem w niewole i skazywałem na śmierć dla zabawy. Uważaj z kim tańczysz, bo możesz wkroczyć w tango, z którego nie wyjdziesz cało
- Skazać to i ułomny goblin potrafi. Zabić to już nie ma pana. Mniejsza z tym. Mamy ważniejszą sprawę na głowie niż wasza edukacja w zakresie prawdziwej walki.
- Spokojnie. No już już moje dzieci... dzikuski wy przesłodkie. - czarnoksiężnik zaklaskał w dłonie, cmoktając niczym stara nauczycielka na niewyrośnięte bachorki - Nie ma się o co denerwować... każde z was będzie miał po czubeczek uszu gwałconka i mordowanka, kiedy już weźmiemy się do roboty
-Zamknąć ryje! Wszyscy! Wyruszmy wreszcie zanim się pozabijacie- Cedrik, mając dość kłótni niczym z targu, ryknął grubym głosem. -Thar’crethu, czy masz nam coś jeszcze do powiedzenia?-
Thar’creth chwycił za długi miecz który miał przytroczony do pleców i wykonując nim pierw szeroki zamach wbił go w podłogę.
- Starczy waszych kłótni! Właśnie przez takie zachowanie chaosowi nie uda się pokonać ludzi! Wewnętrze waśnie i osobiste zatargi nie są w tej chwili istotne, albo będziecie współpracować jak jeden organizm albo usune was z armi Archaona jak niepotrzebny czyrak. Jeśli myślicie że wiecie co znaczy być strasznym, złym i brzydkim to nie wiecie nic. - Akurat gdy rycerz zakończył, przez okno wleciało coś futrzastego i niebieskiego. Miało ptasie strzydła i łapy jak ludzkie dłonie, wszystkie cztery. Mały kudłaty humanoid miał około metra wzrostu nie wyglądał jak coś co znacie z odstającymi uszami i orkowym ryjem z wystającymi dolnymi kłami i świńskim nosem. Stworzenie wylądowało na rękojeści miecza który wbił Thar’creth i zbadało zebranych ciekawskim wzrokiem.
- Możecie na razie odejść. Zastanówcie się nad tym co jest dla was priorytetem i czy nadajecie się do tego zadanie. Jeśli nie będziecie potrafili się porozumieć to będę zmuszony do powiadomienia wszechwybrańca że błędem było angażowanie was do tej misji. Odmaszerujcie. Ja musze poszukać innego wejścia do miasta. Plan wymaga dokładnego obmyślenia a wasze kłotnie nie pomagają mi w tym. Jeśli nie umiecie myśleć to nie potrzeba was w tym pokoju. - Rycerz skupił uwagę na mapie i czekał aż wyjdziecie by studiować w spokoju. Jego uwagę przykuła mapa tuneli kanalizacyjnych
Po przejęciu miasta białego wilka siły chaosu zdążyły już urządzić sobie miasto do swoich potrzeb.
W dzielnicy biedoty obozy rozbiły siły Nurgla. Ponoć karmili żyjących tam biedaków zielonymi czyrakami z pleców nurglingów. Po spożyciu takiej karmy ludzie mieli się zmieniać w zmutowane bezmyślne bestie, których ciała rozpadają się od pokrywajacych je wrzodów i bąbli. Stworzenia te są posłuczne wojownikom Nurgla, niczym zombie służący wampirzym lordą. Wyznawcy Tzeentcha już wcześniej mieli kontrole nad placem głównym i budynkami takimi jak świątynie Sigmara, ratusz czy budynki gildi kupieckich i magicznych, choć te ostatnie broniły się najdłużej i zdobycie ich wymagało olbrzymich nakładów sił. Magiczne płuapki oraz mechaniczne zabezpieczenia pochłoneły życie wielu kultystów.
Wojownicy Khorna posiadali kontrole nad takimi budynkami jak zbrojownia, wieże czy mury i zamek, właśnie na wspomnianym placu zamkowym urządzili oni sobię arenę ku uciesze krwawego boga. Na początku walczyli ze sobą niewolnicy, o prawo by przyłączyć się do khornitów. Gdy zabrakło mieszkańców którzy mogli by się potykać. Do zabawy ruszyły demony takie jak furie czy molochy które ku uciesze tłumu rozszarpywały ciała kobiet i dzieci. Teraz, po koniec dnia arena stała sie miejsce potyczek rycerzy, przed wszystkim khorna, ale wojownik każdego z bóst może stanąć w walce ku uciesze tłumu i by zdobyć łaskę bogów.
Świątynia bogini Shallyi została przejęta przez siły Slaanesha i bardzo szybko przerobiona na zamtuz. Służace w środku demonetki, kultystki i niewolnice, do niedawna kapłanki bogini miłosierdzia jak i inncych bóstw znajdujących się w mieście, zostały zaprzęgnięte do pracy by spełniać żądze przychodzących do nich wojowników.
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline