Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2013, 00:38   #1
Nasty
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Autorski] Piekielni [Horror+18]

}-----{




Mgławica Zogg. 3956r








Dzień przed atakiem.





Liniowiec pasażerski EsexTurl 2054/23R. Dwudziesty czwarty tydzień lotu między galaktycznego. Lot między Urs a Zogg.






- Panie kapitanie sygnał SOS z Henisty UUS! – kontroler kursu powiadomił kapitana.






- Czy posiadają jakieś uszkodzenia? – zapytał kapitan odsuwając fotel stanowiskowy. Po czym podszedł do głównego monitora lokacji.






- Tak brak zasilania i rozdarty kadłub na wysokości chłodziw pierścieni słonecznych. Zgłaszają uszkodzenie przez meteoryty. Ośmiu rannych i stu dwudziestu załogantów w potrzebie. – odpowiedział zatroskanym głosem kontroler.






- Proszę uruchomić procedurę pomocy PS/124-3. – odpowiedział kapitan.




- Przygotować promy ratownicze. Zatrzymać główne silniki. Kurs bez zmian. Powiadomić pasażerów i ochronę. Przygotować zespoły medyczne i kuchnię by uszykowała ciepłe posiłki. Przygotować miejsce dla rozbitków. – wdrożył procedurę pod Kapitan. W między czasie podszedł do komputera wyświetlił dziennik rejsowy i zaczął odnotowywać. Po zakończeniu wysłał informację do SB.





Cała ewakuacja trwała osiem godzin. Kiedy wszyscy rozbitkowie byli na EsexTurl kapitan postanowił wysłać na zniszczony statek kilku specjalistów. Było ich około pięćdziesięciu. Mieli za zadanie zabezpieczenia okrętu i pozostania do czasu przybycia ekipy naprawczej.






Rozbitkowie rozprzestrzenili się po całym okręcie. Było to spowodowane ilością miejsc wolnych dla pasażerów. Noc minęła spokojnie na pozór. Rano okazało się że, brakuje niektórych załogantów. Maszynownia nie daje oznak życia a kilku przedstawicieli innych ras zaczęło zachowywać się agresywnie. Na początku były to przypadki zaczepek. Później zrobili się bardziej agresywni. Kapitan kazał nadać komunikat do bazy na Zogg o natychmiastową pomoc.






Wielkość okrętu spowodowała nie ogarnięcia intruza, który uwięził zakładników. Posiadał w władaniu maszynownie jak i pomieszczenia ewakuacyjne. Teleporty mogły przesłać bezpiecznie pasażerów i załogę w trzydziestu osobowych grupach. Niestety trzeba było je udostępnić grupom uderzeniowym by dostały się na statek. Poza tym musiało się to stać jak najszybciej agresywne rasy zaczęły przełamywać bariery ochronne i dostały się właśnie do pomieszczeń z teleportami.







Odprawa





- Jesteście tu bo jesteście stworzeni do zadań które przekraczają możliwości innych. Jesteście tu.. bo jesteście najlepsi! Każdy z was jest swoistym oddziałem! Każdy z was zginie by obronić naszą cywilizację i cywilizację potrzebujących! – Major stał na podeście kilka set metrów nad wami i przemawiał do was jakby był na balkonie swego pałacu a wy jego oddziałem rycerzy.




Ględził tak jeszcze chwilę, nim zapaleńcy, jakich was tu wielu, czekało aż skończy i da gwizdek do zabawy. Byli też w waszych szeregach tacy co mniej palili się do naciskania na spust a bardziej do negocjacji czy mentalnych rozgrywek. Nie koniecznie się zgadzały te dwa przeciwieństwa jednak każdy z was wykonywał rozkazy wyższego stopniem. To był nie odmowny wymóg, który musiał być spełniony by tu stać teraz. By w ogóle być w tych siłach antyterrorystycznych i anty agresywnych. By być w oddziałach „SASA”.





W każdym zadaniu zbroiliście się sami w pomieszczeniach wydających uzbrojenie. Wchodząc tam decydowaliście co wybieracie za broń. Od broni plazmowej, laserowej do działek miotających po wymyślną broń ultradźwiękową czy mrożącą.






Po uzbrojeniu się każdy z was zgłaszał się do swojej grupy. Każda grupa uderzeniowa liczyła po 30 osób. Odział nad którym mógł sprawować dowództwo Major, składał się po 150 osób czyli 5 grup. Standardowo. Jak i cała operacja. Wróg nieznany, ale to też u was norma, dlatego tylu was zostaje przesłanych.








Po odprawie






Udaliście się do pomieszczeń które wydawały broń. Prowadził tam korytarz. Podświetlenie korytarza było, przy podłodze i migało. Na suficie były co dwa metry lampki prostokątne z podświetlanymi tablicami. Wskazywały one które pomieszczenie jest aktualnie wolne. W ten sposób każdy dostawał sygnał gdzie ma się uzbroić. W pomieszczeniu był monitor i skaner siatkówki oka oraz ręki. Po zatwierdzeniu skaner zewnętrzny skanował wielkość i ciężar oraz witalność żołnierza, po czym podpowiadał jaką broń powinien zabrać by zoptymalizować ruchliwość i precyzję żołnierza. W ścianie był podajnik który wysuwał wielki podest z przygotowaną bronią. Obok wisiał kombinezon wspomagania który żołnierz zakładał na siebie.






Zbiórka była w pomieszczeniu teleportacyjnym. Było sześć pokoi które odpowiednio wpuszczały grupy i teleportowały je na pokład statku. Tym razem bezpośrednio na pokład jednostki która była w stanie potrzeby, czyli EsexTurl 2054/23R.









Teleportacja





Drzwi się rozsunęły. Za nimi znajdowało się wielkie owalne pomieszczenie z dużym szklanym okręgiem w centrum sali. To właśnie środek teleportu. Po prawej stronie, nieco wyżej w szklanym pomieszczeniu znajdowała się sterownia która ustalała parametry przesyłania. Cała grupa wchodziła na raz i była wysyłana całą grupą. Czas zniknięcia widzialnego niecałe 5 sekund. Czas przesłania 2 minuty. Czas pojawienia się w teleporcie docelowym 2minuty i 6 sekund. Po tym czasie pierwsza grupa znalazła się na EsexTurl.






Atak





Po dostaniu się na pokład, pomieszczenie z teleportami docelowymi na EsexTurl, było pełne ludzi jak i przedstawicieli różnych ras. Patrząc na wprost kilku ochroniarzy odpierało atak czterech agresywnych jednostek rasy Stepch. Rasa ta wywodziła się z mgławicy Zolg. Wiadomo było że zazwyczaj byli spokojni i nie groźni. Więc widząc ich w takiej postaci, postaci agresywnej było zadziwiającym widokiem. Rasa ta była wysoka około 5 metrów i ich przedstawiciele ważyli od 2 do 4 Ton. Jeden z nich mógłby rozgromić całą grup ludzi.


Po lewej stronie Psychotyk, dusił jednego Stepch-a. Tuż za nim dalej w głębi Balasy, jedyna rasa agresywna, zazwyczaj, walczyła z nieznanym gatunkiem obcych. Balasy to gatunek agresywny podobny do człowieka posiadający sześć rąk i dwie nogi. Była wyższa od człowieka. Wzrost przedstawiciela był od 2 do 3 metrów. Przeważnie bardzo silni i gibcy. Potrafią skakać wysoko. Widzą w ciemności i posiadają jad pod paznokciami. Ich skóra jest pokryta plecionką żyłek w której płynie właśnie zabójczy jad.

Nieznany gatunek był dziwny. Posiadał dwie ręce i dwie nogi ale miał dwie głowy. Były jakby zrośnięte w miejscach gdzie u człowieka są uszy. Z tej odległości skaner nie mógł wyodrębnić dokładnie sylwetki. Jedno jest pewne, bez problemu rzucały Balasem o ścianę i to dość energicznie co mówiło o niewiarygodnej sile. Po lewej stronie stały Opiekuny. Ten gatunek był tak nazwany dlatego że był strasznie opiekuńcze i nigdy nie robiły nikomu krzywdy. Potrafią wniknąć w umysł i to była ich broń by uciekać od przemocy. Namawiały do rozmów a nie do walki. Tu znów w dziwnych okolicznościach jak na rasę która nigdy nie trzymała śmiercionośnej broni w swych makowatych odnóżach i odwłokach. Chodzą na odnóżach coś jak ośmiornica z ślimakiem razem wzięte. Przez co powolne. Te osobniki było ich osiem trzymały broń i strzelały najpierw w stronę ochrony a potem w stronę teleportu.







Grupa I





NPC:




Dowódca strzelec wyborowy - Grupy John Steel 01/09




Saper - Terry Comodo 00/97




Negocjator - Merry Chof 01/45




Tłumacz - Demy Seet 00/67


Medyk - Samanta Deep 00/112



Szeregowiec:




Harry Stemp, 00/34


Tomy See, 00/39

Lee West, /00/87

Katty , 00/08

Wes K. Collins, 00/56

Clarence S. Helmuth, 00/71

Roland M. Murray, 00/94

Charley M. Snead, 00/29

Jeremy W. Gardner, 00/21

Randy J. Goolsby, 00/20

John J. Rumble, 00/88

Ronald R. Odom, 00/44

Eric D. Oliver, 00/232

John J. Warren, 00/90

Tommy D. Olsen, 00/46

Andres K. Riordan, 00/08

Gregory N. Nelson, 00/05

Morgan V. Carlton, 00/31

Jody S. Mott,00/19




Gracze - I Grupa:





Podporucznik - Frank „Seth" Cartwright - Nr jednostki 00/98 (Karabin Plazmowy MZ 102 z nabojami podciśnieniowymi z zasobnika pod lufą)




Snajper - Regal Riese Nr jednostki 00/11 (Broń drążąca KZK 203 naboje COK i KKS do eksplozji)




Adwokat Nr jednostki 01/24 (Działko protonowe EKT 6200, Elektrody WZW k8 x 4 MikroTon)








Na Pokładzie







Wszystko działo się szybko i energicznie. Dowódca kazał osłaniać teleport, by następne grupy mogły przejść. Rozkaz był jasny:




- osłaniać teleport i likwidować agresywne jednostki. Trzymać linię obrony. – Dowódca wyskoczył z teleportu i od razu zdjął jednego z agresywnych „Opiekunów”.


Dostał prosto w klatkę piersiową a przynajmniej na takiej wysokości. Pisk był niemiłosierny i ciężko było utrzymać broń. Z Opiekuna tryskała maź która cuchnęła niemiłosiernie. Piekła w gardło i nozdrza. Wtedy też usłyszeliście.



- Na co czekacie zamykać hełmy, przechodzimy na wewnętrzny. – Każdy kto walczył nie pierwszy raz wiedział o co chodzi.


Hełmy uszczelnić i włączyć saturację oddechu na bitewny oraz wewnętrzny komunikator. Wtedy włączał się wyświetlacz na szybce hełmu. Oprócz wyświetlania parametrów życiowych w środku kombinezonu, pokazywał wszystkie wytyczne gdzie wróg gdzie swój lub cywil. Niestety wszystko na raz tworzyło wielki chaos na wyświetlaczu. Dla żółtodziobów było to nie do opanowania. Dla starych weteranów to był nieodzowny sprzymierzeniec. To badziewie wyświetlało wszystko co było przydatne. Obliczenia trajektorii lotu pocisków, do obliczenia przypuszczalnych szans na przeżycie. Nawet strzelając w zbiornik elektromagnetyczny tuż przed sobą. Chodź do tego nie trzeba było obliczeń bo na pewno wychodziło zero szans.



- Rozproszyć się baby jedne bo nas utłuką. Formacja sześć i to migiem. – Dowódca wiedział co robi.


Ta formacja sprawiała że rozdzielaliśmy się na pięć grup po sześciu w każdej i jeden osłaniał drugiego i tak nawzajem w okręgu. Okrąg nie był zbity lecz rozciągnięty ale tak by nie utworzyć ognia krzyżowego. Dobre właśnie w małych pomieszczeniach bez osłon za którymi można się schować.





Sytuacja Obronna




Czas płynął i to było dobrze bo za parę minut znów będzie przetransportowany następny oddział. Trzeba pozbyć się, tylko stąd agresywnych jednostek. Jest wiele możliwości tylko ustalić kto wróg a kto w potrzebie. By to zrobić, trzeba mieć czas na zastanowienie, którego nie było, bo stale ktoś atakował kogoś. Niektórzy z grupy położyli się plackiem aktywując tarcze by mieć zza czego strzelać. By ją aktywować trzeba uklęknąć bądź się położyć. Inaczej wróg strzela w nogi.




Światła zaczęły przygasać. Zapewne pomieszczenie utrzymywane na zasilaniu awaryjnym ewakuacyjnym. Więc przy przybyciu następnej grupy, na pewno rozkaz się zmieni, na odbicie generatorów zasilania głównego, tego pomieszczenia.









}-----{




 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 06-07-2013 o 01:10.
Nasty jest offline