Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2013, 17:34   #7
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Seanan przyjrzał się śladom po zębach widocznych na szyi człowieka. Zaczął się zastanawiać, nie było tu zbyt wielu podejrzanych, ludzi było w okolicy naprawdę niewielu.

- Przypilnujcie go, nie wiem co tu się stało dokładnie, ale jeśli to możliwe niech ktoś pełni przy nim straż, powinien był się już obudzić do tej pory. Ja muszę zająć się innymi sprawami. - Rzucił do swoich kapłanów elf. Gdy wpadł na druidkę, odpowiedział na jej pytanie. - Tak, jestem gotów, znasz tego człowieka? - Nie był pewien jak rozczytać jej grymas.

Druidka zawahała się. - N-nie, nie znam go. - Powiedziała po chwili i odwróciła się od elfa. - Musimy wyruszać, wilkołak ciągle grasuje w okolicy. Boję się tego, do czego jest zdolny. Mam złe przeczucia... - Wyszeptała Maelia w końcu odwracając się do Saenana, niepokój malujący się na jej twarzy.

- Złe przeczucia? Interesujące, miałaś jakieś przeczucia zanim pojawił się wilkołak? - Elf zarzucił plecak na ramiona i ruszył wraz z kobietą. Nie do końca jej ufał, od samego początku próbowała coś przed nim zataić. - Strach przed potencjałem jest irracjonalny, tak samo powinnaś się bać drzewców lub złowieszczych niedźwiedzi. Jedne są w stanie zniszczyć całe wioski, a drugie rozszarpać cię na kawałki w mgnieniu oka. - Kapłan wzruszył ramionami, zaliczył ten tok rozumowania do typowej kobiecej logiki. Owszem, czasem zdarzało im się mieć rację, ale częściej zwyczajnie rozmijały się z sensem o milę.

Maelia wykrzywiła twarz w gniewie lecz pohamowała się. - Saenanie, jestem druidem. Wilkołak nie jest istotą, którą można lekceważyć. Gdyby był on zwyczajnym wilkołakiem to zapewne byśmy do ciebie nie przyszli ale krąg spodziewa się znacznie większego zagrożenia ze strony tego osobnika. Aby odpowiedzieć na pytanie... owszem, wszyscy mieliśmy złe przeczucia ale nie wiedzieliśmy wobec czego... - Wystraszony jeleń wybiegający zza drzew przerwał jej w pół słowa. Zwierzę nie zatrzymało się mimo jej prośbom elfki i uciekło w las. - Musimy się pospieszyć. - Powiedziała z nową inspiracją Maelia. - Ten jeleń nie uciekał przed zwykłym drapieżnikiem... - Maelia wyjęła zwój z małego chlebaka, który miała przy sobie i rozwinęła go przed sobą.

- Zobaczymy, co do twojego wilkołaka, to go nie lekceważę, dlatego nie obiecuję że uda mi się go obezwładnić nie robiąc mu krzywdy. - Nie podobało mu się nastawienie rudowłosej, ale nie miał zamiaru niczego dać po sobie poznać. Zwłaszcza że coś na pewno grasowało w okolicy, skoro zwierzęta były spłoszone do tego stopnia.

Druidka zerknęła na Saenana gdy ten przemawiał po czym wypowiedziała słowa zaklęcia znajdującego się na zwoju. Natychmiast jej ciało zaczęło się zmieniać. Mae stęknęła z bólu gdy jej kości zaczęły przybierać kształt istoty czworonożnej. Po chwili przed kapłanem stał rudy pies węszący podłożę. Pies podniósł pysk i spojrzał się na elfa. Zaraz rzucił się w stronę lasu aby kilka metrów dalej stanąć i znów powęszyć.

Takie bieganie to nie na moje stare kości. Kapłan pokręcił głową i po krótkiej modlitwie uniósł się w powietrze, podążając za przemienioną kobietą. W ten sposób mógł spokojnie nadążyć za jej tępem, niezależnie od tego jakie by nie było. Teren też nie sprawiał większych trudności gdy kapłan leciał kilka metrów nad ziemią. Saenan nagle zauważył, że oczy psa mienią się lekko na czerwono. Zastanowiło go to, lecz podążał za szybkim tępem narzuconym przez kobietę.

Kapłan leciał tak za psem kilka godzin aż ten zatrzymał się i spojrzał w jego stronę. Znajdowali się w części lasu, w którym drzewa stały wyjątkowo daleko od siebie. Dziwny zapach unosił się w powietrzu lecz Saenan nie był w stanie go zidentyfikować. Pies przeistoczył się nagle w formę elfki i Maelia stała przed nim goła z chlebakiem zawieszonym na szyi. Szybko wyjęła zieloną szatę i założyła ją na siebie.

- Będziesz tak tam latał nade mną? Jesteśmy już blisko! - Krzyknęła do niego z dołu.

- Pewnie że tak, jeśli nagle wyskoczy na nas, to najpierw schrupie ciebie, ewentualnie będę miał większe pole manewru żeby się uchylić przed jego ciosami i odpowiedzieć sensownie. - Odparł kapłan zniżając nieco lot, półtora metra nad podłożem starczyło mu spokojnie. - Wiesz że oczy ci się na czerwono błyszczą kiedy jesteś w tej psiej formie? - Zagadnął niemalże od niechcenia. Ciekaw był reakcji elfki o wiele bardziej niż tego czy znajdzie wilkołaka.

Druidka zawahała się. - Widziałeś? - Zarumieniła się nieco. - To nie jest forma psa... To pies astralny. Ma kilka razy lepszy węch od zwykłego, jest dużo szybszy, wytrzymalszy, i silniejszy... - Skończyła. Nagle druidka obróciła się na pięcie. - Tam! - Wykrzyknęła szeptem i przykucnęła. - Widziałam coś kontem oka... to zapewne nasz wilkołak, schowaj się! - Zasugerowała.

- Mhm. - Mruknął w odpowiedzi na dywagacje odnośnie odnośnie astralnego psa. Gdyby wiedział, mógłby spróbować sprowadzić jakiego i nie musiałaby się dziewczyna męczyć ze zwojem. - Ech ta młodzież. - Wystrzelił wysoko w konary, trzeba było się przygotować na polowanie na grubego zwierza. Stworzył swoją iluzoryczną kopię pomiędzy liśćmi, jednocześnie okrywając się niewidzialnością i ponownie zniżył się bliżej gruntu. Bezszelestnie ruszył w kierunku, w którym wskazała druidka.

Gdy Saenan zbliżył się wystarczająco do postaci, doszedł do wniosku, że nie jest to żaden wilkołak. Mężczyzna potykał się o samego siebie w wykończeniu. Ciągle machał ręką jakby próbując odgonić natrętną muchę. Mruczał pod nosem co chwila jakieś przekleństwa. Saenan z zdziwieniem zauważył, że jest to człowiek. Był pół nagi i nosił na sobie poszarpaną ciemno zieloną szatę, która odsłaniała większość jego podrapanych przez pazury piersi.

Kapłan zastanawiał się chwilę co tu jest nie na miejscu. Druid albo postradał zmysły, albo zwyczajnie sam był ofiara wilkołaka, pomyłka mogła okazać się dość bolesna w skutkach, musiał jednak spróbować najpierw zwykłego rozwiązania. Podleciał tuż za człowieka i pomodlił się do Sehanine o łaskę, miał nadzieję że przełamanie klątwy cokolwiek zdziała.

Magia zadziałała a czar niewidzialności znikł i ujawnił latającego w powietrzu kapłana. Człowiek jednak go nie widział, ponieważ był tyłem do elfa. Kilka magicznych płatków kwiatów pojawiło się nad człowiekiem i zaczęły szybować powoli w jego stronę mieniąc się na złoto. Ten, zafascynowany przyglądał się im, jednak gdy płatek zetknął się z jego ciałem zawył z bólu. Saenan nagle poczuł jakąś siłę zmierzającą w jego stronę. Poczuł jak jakaś niewidzialna pięść uderza go w pierś. Kapłan poleciał w stronę drzewa znajdującego się kilka metrów dalej. Zaklęcie lotu oraz twarda zbroja zmiękczyły impet, z jakim w nie uderzył, lecz i tak stracił dech w piersiach.

Człowiek odwrócił się na pięcie a jego twarz wykrzywiła się w grymasie nieludzkiego gniewu. Spojrzał się na słońce i skrzywił. Jego wzrok znów padł na elfa próbującego złapać oddech szybującego metr nad ziemią. Człowiek zacisnął zęby tak mocno, że krew zaczęła płynąć mu z ust, zapewne efekt ugryzionego języka. Oczy zaświeciły mu się groźnie. Po chwili zaczął zamieniać się w postać ogromnego, białego wilkołaka.

Istota przycupnęła na czterech łapach dysząc ciężko i przyjrzała się kapłanowi przekrzywiając lekko głowę. Saenan zdążył odzyskać dech w piersiach lecz wilkołak nie ruszył ani kroku w jego stronę, jedynie stał i dyszał wpatrując się w niego z wyrazem zdziwienia.

- Niegrzeczny wilczek, no i co ja mam teraz z tobą zrobić, powiedz no mi, widać że w głowie ci się mocno pomieszało. Pytanie, co jest teraz prawdziwe, człowie, czy raczej wilk? - Kapłan wzniósł się wyżej, wiedział doskonale że zasięg skoku może u przemienionego teraz wynieść nawet kilka metrów, więc był gotów wystrzelić jeszcze wyżej jeśli to konieczne. Czekał na odpowiedź, ale szykował jedno zaklęcie, które mogło przemienić wilkołaka ponownie w człowieka.

Wilkołak przyglądał się kapłanowi już zupełnie zrelaksowany gdy ten wznosił sie w powietrze. Saenan zauważył, że Maelia próbowała zajść potwora od tyłu. Położyła palec na ustach i uśmiechnęła zbliżając coraz to bliżej istoty. Elf również zauważył, że trzyma w ręku różdżkę.

Wilkołak nagle wstał i zaczął węszyć. Obrucił się napięcie a włosy zjerzyły mu się na karku gdy warczał. Maelia wyciągnęła przed siebie różdżkę lecz lykantrop rzucił się na nią z niewyobrażalną prędkością. Maelia rozwarła oczy w przerażeniu lecz zdążyła zamienić się w wiewiórkę zanim wilkołak ją dopadł. Potwór przeleciał nad małym stworzeniem i zawarczał straszliwie natychmiast obracając się w jego stronę.

Niestety plan kobiety nie wypalił, trzeba było więc przejść do nieco mniej przyjemnego aspektu. Z dłoni kapłana wystrzelił srebrny promień prosto w wilkołaka, całe zaklęcie było obmyślone z myślą o zwalczaniu likantropów, więc miał nadzieję że zadziała i to solidnie.

Wilkołak zawahał się gdy słup świetlistego światła podświetlił go. Istota spojrzała się błagalnie na kapłana chwiejąc się. Po chwili wilkołak przewrócił się lecz nie zmienił formy. Jego oczy przymknęły się jakby zasypiał. Maelia zamieniła się ponownie w swoją ludzką formę i wykrzyknęła. - Ha! Mamy go. - Wilkołak zjeżył się i pokazał jej ostre jak sztylety zęby lecz gdy próbował wstać, znów opadł na ziemię wykończony i zaskomlał.

- Na to wygląda, to jak, masz gdzieś pod ręką te srebrne łańcuchy? Nie mam pojęcia jak długo uda się go utrzymać nieprzytomnego a trzeba go solidnie zbadać, żeby wiedzieć jak mu pomóc. - Rzucił spokojnie do druidki. Obniżył się nieco, ale dość nieufnie, nie miał pojęcia w jakim stanie obecnie jest człowiek, a może człekołak... bo zaklęcie powinno przywrócić istocie prawdziwą formę, a to już było zagadką samą w sobie.
- Nie martw się już o niego kapłanie. - Powiedziała Maelia spokojnym tonem. - Wykonałeś zadanie. Druidzi wkrótce skontaktują się z tobą aby zrekompensować ci stracony czas. Zostaw nas. - Ostatnie słowa brzmiały jak groźba a druidka nawet nie spojrzała się na Saenana, ciągle wpatrując się w zwierzę.
- Moja droga, wierzę całkowicie w to że druidzi się nim zajmą, ale myślę że to akurat doskonale zainwestowany czas, jeśli nie masz nic przeciwko, poczekam sobie tutaj z tobą, lub pomogę w dostarczeniu go do kręgu. - Kapłan uśmiechał się ciepło. Miał dziwne przeczucie że nie należy ufać druidce. Zwłaszcza że coś tu było nie na miejscu. Mocno nie na miejscu. Niezbyt często sięgał do tego zaklęcia, wiedząc że w każdym kryje się odrobina dobra i zła, ale jednak zdecydował się na nie w końcu. Odprawił kolejną szeptaną modlitwę do Sehanine. Miał nadzieję że nie zobaczy nigdzie niezdrowego poblasku.

Po rzuceniu zaklęcia kapłan zachwiał się. Zło, które wypełniło atmosferę było tak gęste, że aż go dusiło. Nie mógł uwierzyć, że podróżował z kimś takim przez tak długi czas, i nic nie zauważył. O dziwo wilk leżący na ziemi nie oddawał żadnego blasku, ani dobra, ani zła. Maelia, natomiast, świeciła się złowieszczym czerwonym. Elfka nagle zwróciła wzrok na kapłana. - Nie powinieneś był tego robić... - Powiedziała. Forma czerwonowłosej elfki rozpłynęła się a na jej miejscu stała istota rodem z piekieł. Kobieta nadal miała czerwone włosy i nadal była niezmiernie piękna. Z jej pleców wyrastały nietoperze skrzydła a oczy mieniły jej się złowieszczą czerwienią. Owłosiony ogon otworzył chlebak ciągle wiszący na jej ramieniu i podał diablicy następny zwój.

Tu leżała przewaga kapłana, nie musiał sięgać po żadne zwoje czy cokolwiek podobnego. Jego skóra nabrała metalicznego blasku, z oczu zaś zaczął sączyć się delikatny niebiański blask. Był gotów do rozpoczęcia porządnego magicznego boju. Co prawda lata w spokojnej świątyni robiły swoje, ale powoli rozgrzewał się do akcji.

Diablica uśmiechnęła się złowieszczo i wypowiedziała słowa zaklęcia. Zwój spłonął. Po chwili las wypełnił pół mrok. Saenan rozejrzał się ciągle dobrze widząc i z przerażeniem zauważył jak otwiera się portal do innej sfery. Powietrze dosłownie pęknęło a w szczelinie pojawiły się czarne szpony. Potworny, głęboki śmiech dał się słyszeć ze strony istoty gdy ta rozrywała szczelinę. Wilkołak zmrużył oczy i podniósł nieco pysk. Widząc diablicę zjeżyła mu się sierść lecz zachował ciszę.

Seanan pokręcił głową, wyglądało na to że trzeba zakasać rękawy i zacząć poważnie ryzykować. Były zaklęcia, których używał tak rzadko, bo były zbyt potężne. Nawet jak na jego niemałe umiejętności i łaskę u bogini. Czasem jednak trzeba było zaryzykować po to, by ochronić innych.
- Sehanine! - Potężnie wzmocniony głos kapłana rozniósł się po polanie, rozlewając ze sobą falę świętej energii.

Szczelina zamknęła się a przywoływany demon zawył z bólu. Po chwili nie było po nim śladu. Diablica, natomiast, padła na ziemię gdy udeżyła w nią boska energia. Seanan nagle poczuł zmęczenie jakie zawsze przychodziło po rzuceniu takiego zaklęcia. Wilkołak rzucił się nagle w stronę czerwonowłosej i rozerwał jej gardło. Gdy skończył bezcześcić jej ciało odwrócił się w stronę kapłana, jego pysk brudny od krwi i usiadł na tylnich łapach, zaglądając mu głęboko w oczy.

- No tak, tyle hałasu tylko po to żeby cię dopaść i to w nienaruszonym stanie. Powiedz no ty mi, o co tutaj tak właściwie chodzi? Mam nadzieję że da się z tobą jakoś dogadać, inaczej faktycznie będę musiał poszukać jakichś druidów, jednak póki co, może przejdziemy się kawałek, niedaleko jest ładna świątynia, nieduża. Możesz sie tam zatrzymać na jakiś czas, o ile obiecasz że nikomu nie będziesz rozszarpywał gardeł się znaczy. - Kapłan uśmiechał się spokojnie do wilka, jednocześnie mówiąc spokojnie. Nawet opuścił się na ziemię, żeby zmiennokształtny mógł spokojnie go obserwować z wygodniejszej pozycji.

Wzrok wilka wydawał się hipnotyzować. Im dłużej Saenan go akceptował tym bardziej wydawał się rozumieć stworzenie. W jego głowie zaczęły pojawiać się obrazy małego wilczka podążającego za wielkim w surrealistycznym lesie. Kapłan wiedział już, że wilkołak nie pochodzi z tego świata. Po chwili otrzymał następny obraz wielkiego demona stojącego na drodze dwóch wilków. Wielki wilk walczył dzielnie lecz w końcu demon zabrał małego i znikł w otwartej szczelinie. Wilk zawarczał cicho i oblizał pysk pochylając nieco głowę. Spojrzał się na słońce i zaczął się zmieniać. Zaskomlał z bólu i po chwili przed Saenanem znów stał pół nagi mężczyzna przyglądający się swoim dłoniom.

- No i co ja mam z tobą począć, trzeba będzie poszukać kogoś, kto się zna na takich sprawach o wiele lepiej. Jakiegoś maga lub coś podobnego, chodź, przejdziemy się, odpoczniesz nieco i zobaczę co da się zrobić w tej sprawie. - Powiedział spokojnie do przedziwnego wilka. Prawdopodobnie mógł sprowadzić jakieś astralne stworzenie, które pomogłoby mu rozwikłać tą zagadkę, ale był zmęczony i najzwyczajniej w świecie miał ochotę na długą drzemkę. Zapraszająco kiwnął dłonią w kierunku nieznajomego, zachęcając do podążenia za elfem. Mężczyzna wstał niepewnie i zachwiał się. Spojrzał się wystraszony na elfa i wyciągnął ręce w jego stronę. Widać było, że nie był w stanie utrzymać równowagi w tej formie.

Elf pokręcił głową i podszedł do wilko-człowieka, złapał go za dłoń i skoncentrował się.. Wysilił się mocno i przeniósł obu do świątyni. Był mocno wymęczony i jedyne o czym marzył, to sen. Zaprowadził mężczyznę jednak najpierw do pokoju gościnnego, w którym wcześniej spała podszywana druidka i ranny człowiek. Dopiero wtedy zorientował się, że ranny dalej tam jest.
Człowiek, widząc nieprzytomnego zbliżył się do niego z wyrazem szoku na twarzy. Położył dłonie na jego głowie i schylił się. Pocałunek był krótki i nie zostawił żadnych śladów na czole rannego, jednak ten wydawał się od razu poczuć lepiej. Wilkołak w ludzkiej formie odwrócił się do kapłana chwiejąc się na nogach i kiwając dziwnie głową ruszył w jego stronę.

- Zadziwiająca z ciebie istota. Chodź, przygotuję jakieś posłania. - Zaprowadził go do swojego własnego pokoju, który zamiast łoża miał posłanie rozłożone na macie, wyciągnął zapasową pościel i umościł drugie posłanie obok. Zachęcającym gestem wskazał prowizoryczne łóżko a sam zaczął się rozpakowywać i odświeżać. Możliwe że padał na twarz, ale nie miał zamiaru iść brudny spać.

Wilk przyjrzał się posłaniu podejrzliwie po czym poszedł na czworaka w róg pokoju, skulił się, i przymkną oczy nie zwracając uwagi na nieprzyjemną woń unoszącą się z jego ciała. Po chwili zasnął spokojnym snem.

Elf z kolei zaczął się nieco krzątać, po cichu, ale dość energicznie. Wizja łóżka dodawała mu sił, mimo że był na ostatnich jej okruchach. Wyszedł poszukać jednego z kapłanów, trzeba było powziąć jakieś środki zapobiegawcze.

- Varsin, dobrze że cię widzę, to długa historia a ja ledwo się trzymam na nogach, ale czy mógłbyś znajdź Bureasa i poprosić go o odnowienie zaklęcia ochrony przed złem na świątyni? Przynajmniej niech się nad tym zastanowi, nasza ruda druidka okazała się demonicą, a wilkołak o którym wspominała, to porwany z innego planu człekołak, ciężko mi to inaczej nazwać. - Kapłan zawiesił na chwilę głos zbierając myśli. - Skontaktujcie się z druidami, może oni będą coś na ten temat wiedzieli i będą umieli pomóc mu wrócić do domu. Teraz mam zamiar iść spać, o ile wrota piekieł nie będą się otwierać pod ścianami świątyni, wolałbym żeby mnie nikt nie budził. - Seanan uśmiechnął się do młodszego kapłana.
- Musisz nam później wszystko dokładnie opowiedzieć, odpocznij bo widać że się słaniasz, ja spróbuję się tym wszystkim zająć. - Jednoznacznym gestem wskazał przełożonemu sypialnię i sam ruszył w przeciwnym kierunku. Najstarszy kapłan zwykle za wiele nie mówił, ale każdy w świątyni znał pogłoski, pieśni, czy opowieści w których jego postać się przewijała. Nic więc dziwnego że pobudziło to ciekawość Varsina, najwyraźniej ich małe sanktuarium zostało liźnięte w końcu przez wielkie machinacje świata.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline