- Witaj, Jonaszu. Proszę, usiądź. Jak się dziś czujesz? Spięty?
- Trochę. Nigdy tego nie robiłem.
- Nie ma się czego obawiać, zapewniam Cię. Poinformowano Cię, jak to będzie wyglądało, prawda?
- No, tak mniej więcej...
- Właściwie Twoim zadaniem będzie tylko rozmawiać ze mną. Reszta przyjdzie sama. Sprawdzę jeszcze aparaturę... Dobrze, możemy zaczynać.
- To nie boli, prawda?
- Nie, oczywiście, że nie. A teraz zamknij oczy i odpręż się. A więc... 23 września 2023 roku, sobotni wieczór. Byłeś wtedy w klubie i nie wiesz, co tam zaszło. Cofnijmy się więc do momentu Twojego wyjścia z domu. Chcę, żebyś przeniósł się tam i opowiadał mi na bieżąco, co robisz. Możesz pomijać najbanalniejsze sprawy.
- A więc tak... Wychodzę spod prysznica i ubieram się, gdy nagle dzwoni telefon. Odbieram nie patrząc na numer, myślę, że to kumpel, z którym mam się spotkać na miejscu. Ale nie, cisza. Odzywam się, ale ledwo słyszę własny głos, jakby... jakby powietrze było zbyt gęste i dźwięki ledwie się przez nie przedostają. Ze słuchawki słychać szum, oczy zaczynają mnie swędzieć, tak od środka. Krzyczę do słuchawki... Boże, nie przypominam sobie tego. To takie... dziwne.
- Spokojnie, głęboki wdech. Opowiadaj dalej.
- Zaczynam słyszeć dźwięk syreny alarmowej. Rozłączam się, ten dźwięk znika, a wracają wszystkie inne. A ja po prostu chowam komórkę i wychodzę. Wracam się po klucze, idę do windy. Jest tam kobieta w bieli. Cały czas na nią patrzę... Nie pamiętam jej, w ogóle jej nie pamiętałem!
- Jonaszu, musisz się skupić. Musimy dotrzeć do klubu, pamiętasz?
- Ale wcześniej winda była pusta, pamiętałem wszystko do momentu aż znalazłem się w klubie!
- Możesz mi opisać tę kobietę?
- Zgrabna, włosy... Nie mogę... Mam wrażenie, że jest bardzo piękna, ale jakby nie widzę jej twarzy. Tylko ta biała krótka sukienka jest wyraźna, resztę bardziej wyczuwam, niż widzę.
- Musisz się uspokoić, nie patrz na nią, idź dalej. Oddychaj.
- Tak. Przepraszam. Wychodzę z windy na parterze, ale kobieta zostaje. Łapię taksówkę. Jakiś starszy murzyn prowadzi, płynnie i szybko. Nie odzywa się do mnie, nawet nie zerka, gdy staram się zagadać o pogodę. Mija nas kobieta w bieli, w białym kabriolecie. Mimo chłodu nie ma nawet kurtki, tylko tę białą obcisłą suknię.
- Patrzy na Ciebie?
- Kto?
- Zostań ze mną! Kobieta w bieli. Czy patrzyła na Ciebie?
- Ja... Nie wiem. Czułem, jakbym ją znał, ale...
- Tak?
- Nie wiem, to jakby uciekło.
- Widzisz teraz jak wygląda?
- No, szczupła, ma krótkie czarne włosy... Nie widzę twarzy. Patrzy na mnie, ale oczy... Nie wiem. Ale przecież...
- Nie przejmuj się, to normalne. Szczegóły przyjdą z czasem, póki co idzie Ci świetnie. Jeśli zobaczysz ją jeszcze raz, będziesz widział więcej. Przejdźmy dalej. Dojeżdżasz taksówką do klubu?
- Tak. Szukam wzrokiem białego kabrio. Mam dziwne wrażenie, że powinienem je tu zobaczyć.
- Ale nie widzisz?
- Nie. Podchodzę do wejścia. Kolejka jest krótka. Bramkarz kiwa na mnie? Tak. Podchodzę, przepuszcza mnie, jakby mnie znał. To tak nie było...
- Możesz go opisać?
- Barczysty, jasna cera i włosy, kozia bródka.
- Wiek?
- Nie wiem, młody. 25-30. I ma orli nos, czubek ma prawie pionowy.
- Świetnie. A więc, wchodzisz do klubu.
- Tak. Mimo tłoku czuję się świetnie, chociaż nie bywam w tego typu miejscach. Przeciskam się do baru, miał tam na mnie czekać znajomy.
- Jak się nazywa?
- Divine Sinner.
- Jesteś pewien?
- Tak, dlaczego pani pyta?
- Nic takiego, nie rozpraszaj się. Jest przy barze?
- Nie widzę go. Przechodzę do końca, sprawdzam najbliższe stoliki na podeście, nic. Zamawiam martini, czekam na niego. To ona. Wyjmuje mi oliwkę z kieliszka.
- Kobieta w bieli? Widzisz ją? Mów!
- Ma takie lodowate oczy, skośne. Ten zapach... Wszystko jakby zwalnia, otwiera usta...
- Dalej, jakieś znaki szczególne?
- Ja... Na karku ma tatuaż.
- Jaki?!
- Litera V. Mówi... Nie, to nieprawda... Moja ręka! Co się dzieje!?
***
Agentka Cudi zerwała z siebie czujniki i wstała pospiesznie, ignorując nadchodzące zawroty głowy.
Derek pomógł jej utrzymać równowagę i zaprowadził do sali obok.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu takie wycieczki są męczące.
Owen wleciał do biura niemalże z drzwiami.
- Już jestem, co jest grane?
- Mamy ochroniarza, musiał być przekupiony, bo ucieka. Tydzień temu kupił bilet do Kanady, odlot za dwadzieścia minut. Czas się zgadza: wpuszcza Jonasza i jedzie z klubu prosto na lotnisko, będzie tam za kilku minut. Daliśmy znać tamtejszej ochronie, mamy też dwóch naszych na miejscu.
- Co z...
- Zaraz- przerwał jej Owen.- Podłączyłaś się do niego?
- A co niby miałam zrobić? Był w ciężkim stanie, mógł zejść w każdej chwili.
- A ty razem z nim! Przy stabilnych pacjentach bezpośrednie połączenie jest niebezpieczne, a ty pchasz się do zawirusowanego mózgu, który właśnie zabił 19 osób, i... Zaraz, jak to zrobiłaś? Był świadomy w czasie szału?
- Nie, przeprowadziłam zabieg przywracania pamięci, jak przy poprzednim, tyle że w wirtualnej, przez łącze.
- Mamy zapis audio i pełen obraz od Cudi, szczątki od niego- dodał Derek.
- Oraz częściowy opis hakerki. Szczupła Azjatka, błękitne oczy, i jak poprzednio w bieli. A ten tatuaż, obstawiam że to rzymskie 5, numer wersji manifestacji. Z każdym zamachem usprawnia wirusa, chociaż niekoniecznie musi mieć to jakiś związek z rosnącą liczbą ofiar.
- Ale czemu sądzisz, że robi manify na swój wzór?
- Bo pierwszego Objawienia musi dokonać osobiście, a wszystkie trzy muszą być identyczne.
- A może telefon był zapalnikiem?
-To zwykły szum transmisji. Objawienia muszą mieć tę samą formę, tutaj wizualną. To ONA była w windzie.