Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2013, 00:00   #9
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Niechętnie, ale bez zbędnego komentarza, Ren wśliznął się przez okno do samochodu i zajął miejsce na przednim fotelu. Nie lubił tak ciasnych miejsc, gdzie ani się zamachnąć do uderzenia, ani uskoczyć przed wrogim atakiem. A już tym bardziej samodzielnie się ruszających i mogących z byle okazji rozbić się o drzewo, bądź mur. Technologia nie była w Xing niczym obcym, ale rodzina Rena kultywowała tradycje przodków i unikała tego typu nowinek, więc wojownik czuł się najzwyczajniej nieswojo.

Wbrew wszelkim obawom dotarli na miejsce bezpiecznie. Ren wysiadł z ulgą (tym razem uprzednio otwierając drzwi) i wypuścił psa. Nie zawracając sobie głowy pożegnaniem z alchemikiem, zajął się przeczesywaniem terenu. Ledwie kilka uderzeń serca potrzebował, żeby znaleźć miejsce zaburzenia ki. Niepokojącego zaburzenia. Zresztą Hayate warczeniem dawał do zrozumienia, że opinię podziela. Szczerze mówiąc w pierwszej chwili, gdy wojownik poczuł owo zaburzenie, poczuł się zdezorientowany. Nigdy do tej pory nie miał styczności z czymś takim. Po chwili jednak zrozumiał. Ostrożnie, z ręką na rękojeści miecza, podszedł w to miejsce. Spodziewał się znaleźć tam jakąś osobę, może zwierzę... ale nikogo nie było. Zaburzenie emanowało z połaci ziemi. Podszedł bliżej i przyklęknął. Jedną ręką ostrożnie dotknął gleby, nabrał jej w palce, uważnie jej się przyjrzał, powąchał i przesiał na dłoni. Dla porównania zrobił to samo z glębą poza prostokątem. W końcu odważył się wejść na środek i zaczął powoli kopać dłońmi.
- Hajati. Kop - rzucił do psa.

(...)

Zaczął przeszukiwać resztę miejsca zdarzenia. Podniósł zarówno rozmoczony kawałek chleba, jak i jagodę i z bliska uważnie im się przyjrzał, powąchał, jakby to były najistotniejsze poszlaki. Podniósł też dmuchawkę. Jeśli była to broń, to nader prosta i kiepska. Zresztą nie widać było do niej żadnej amunicji. Chyba że amunicją były jagody. Nie miało to większego sensu, ale Ren zdecydował się zabrać dmuchawkę ze sobą. Rozejrzał się uważnie jeszcze raz, po czym cicho gwizdnął na psa i poszedł w stronę znajdujących się nieopodal zabudowań. Skakał od jednej kryjówki do drugiej, starając się pozostać niezauważonym i bacznie wypatrując jakichkolwiek czujek. Nie spodziewał się, żeby porywacze zostali tak blisko miejsca przestępstwa, ale nie mógł tego nie sprawdzić.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline