Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2013, 04:49   #5
Spaiker
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
Drobne doświadczenia przy kowalskim młocie za młodu gdy ojciec jeszcze żył oraz lata noszenia i ścinania drzew, zaowocowało iż Skalli był barczystym i dobrze zbudowanym krasnoludem. Większość swej młodości spędził w mieście głównie zamieszkanym przez ludzi, dlatego nie przystosował sobie w pełni krasnoludowego przysposobienia i charakteru. Przez kilka lat wędrował za jakaś bardziej opłacalną robotą niż zbierania drewna, szkoda zostać rozerwanym przez jakieś ścierwo w lesie za tak marną płace jaką dostawał. Teraz siedząc sobie w karczmie Chciwego Avera w oblężonym Karak Azul popijał sobie spokojnie piwo. Myślał jakim cudem trafił tu nie długo przed tym jak całe to diabelstwo zalało Izor i jakie korzyści mógł by z tego zdobyć. Miał nadzieje znaleźć sobie jakieś zajęcie wśród krasnoludowej braci.
~Może uda mi się zaciągnąć do tutejszych oddziałów.~ Zastanawiał się.
Wtedy do karczmy wszedł khazad zwany Glandir Torrinsson, kiedy powiedział że szuka ochotników by wejść do Izor ratować kogoś nie przekonał zbyt wielu do odstawienia trunków, po tym jak wspomniał o zapłacie Skalli postanowił dopić piwo szybciej niż zamierzał. Czekał na taką okazje, dobra płaca przesłoniła niebezpieczeństwo zadania był gotowy wyruszyć od zaraz.
~~~~
Gdy pierwszy raz zobaczyli miasto widok był przerażający, całe było doszczętnie spalone wszędzie były tylko zasmolone zgliszcza tego co zostało z budynków. W głębi serca Skalli czuł radość że podczas tego całego zamieszania on mógł cieszyć się bezpieczeństwem murów. Lecz teraz jedynym co dzieliło go od całego orczego pomiotu był jego oręż, a jego zadaniem miało być znalezienie dwóch khazackich kobiet w ruinach jednej z posiadłości i zapewnienie im bezpiecznego powrotu, jakiemuś lordowi bardzo na tym zależało. Teraz stał na dachu jednego z mniej spalonych domów i obserwował otoczenie wokół miejsca w którym mieli znaleźć ów kobiety, widok miasta z tego punktu był potworny tyle zniszczeń, tyle zamordowanych i spalonych krasnoludzkich istnień. Ale z tego miejsca widział też prawie wszystkich najemnych którzy wyruszyli razem z nim, nie widział tylko Ysassy i Thorina ale wiedział dobrze gdzie zajęli swoje pozycję.
Jego uwagę przykuł ruch w jednej z alejek, zaraz po tym były warknięcia i piski a z alejki wyleciał nieznany uzbrojony krasnolud. Zdzielił jednego z przeciwników przez łeb, z następnym poradziła sobie już kusza Skalliego.
-Hej tędy -ryknął do nieznajomego, po tym postanowił nie siedzieć dłużej na dachu ledwo trzymającego się budynku, skoczył na dół. Nie był to atletyczny wyczyn krasnal potknął się przy lądowaniu i rozłożył się na bruku, na szczęście nie zrobił sobie nic co najwyżej trochę ubrudził. Za krasnoludem w uliczkę wleciała chmara goblinów, były zaskakująco szybkie. Skalli podniósł się z ziemi uniósł kuszę i wycelował w napływającą zieloną warczącą falę.
-Trzymaj tarcze wysoko, a ja ustrzelę ilu się da. I powoli się cofamy bo nas tu zajebią!
Jeden z goblinów padł od strzału z kuszy, nie było trudno trafić były wszędzie. Ich szybkość zdruzgotała obu krasnoludów, zostali przyparci do muru i atakowani ze wszystkich stron.
Włócznie, miecze, tasaki, sztylety ciosy spadały ze wszystkich stron ciężko było ogarnąć to wszystko, szok ustąpił bólowi w momencie w którym poczuł jak na jego brzuchu wylądowało ostrze włóczni. Przebijając skórzany pancerz weszła w ciało po czym zostało impulsywnie wyszarpane, krew wylewała się z rany ciurkiem. Ciosy nie ustawały wciąż czuć było uderzenia, miecz ześlizgnął się po ramieniu sztylet zatrzymał się na zbroi cała fala ciosów obijała krasnoluda. Gobliny piętrzyły się jak morska woda o skały, jeden wskakiwał na drugiego, przeszkadzając sobie nawzajem, jedyną szansą jest wycofać się do niedokończonej przez mieszkańców barykady przy której zapewne spotkają resztę kompanów.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wTYAm0tL46w[/MEDIA]

Skalli dał znak że powinni iść w tamtą stronę po czym zaatakował gobliny kuszą, nie był wstanie dobyć topora za to z kuszy zostało tylko trochę złomu, jeden goblin został odesłany do piekła zostało jeszcze około 40! ~Kurwa jak tak dalej pójdzie posiekają nas~ Myślał, grad ciosów nie ustępował ani na moment a oni cofneli się tylko o kilka kroków, krew zlewała się po jego brzuchu czuł że słabnie.
Po kilku kolejnych krokach kolejne ostrze wbiło mu się w bebechy, tym razem nie miała sił by ustać i padł na ziemię a zanim masa goblinów. Próbował krzyczeć lecz warczące i skaczące po sobie zielone potwory wszystko zagłuszały, od powierzchni oddzielała go masa goblinskich ciał. Starał się być twardy przecież nie da się tu zabić przez jakieś przegniłe kurewstwo, starał się wyrywać i uderzać lecz coraz bardziej słabł. Pomógł nagły przypływ agresji spowodowany tym że jakaś wstrętna wydzielina spłynęła mu na twarz i śmierdziała niemiłosiernie, dał rade chwycić jednego ścierwojada za gardziel. Ściskał go tak długo aż jego kompanii Thorin i Detlef nie przybyli z odsieczą i nie rozgonili towarzystwa. Sam dał radę się podnieść, gorzej było z jego kompanem który przyparty do muru został stłuczony do nieprzytomności.
Z mgłą na oczach wykończył ostatniego goblina którego trzymał w garści, chrupot kości zakończył życie tego zielonego. Tocząc się do barykady Skalli ledwo trzymał się na nogach, oblepiony krwią swoją jak i masą goblinskiej włuczył nogami, przy prowizorycznej barykadzie poczuł że ktoś wkłada mu do ręki flaszkę i każę wypić. Został usadzony przy beczkach gdzie słyszał tylko szczęk broni i warknięcia z drugiej strony zasłony. Po wyżłopaniu fiolki poczuł cierpki smak i dreszczyk emocji, był teraz wstanie ustać pewnie na nogach, wyglądając na swoich kompanów zauważył że rozgramiali oni ostatnich orków. Postanowił nie zawadzać im nie czuł się na siłach walczyć, zresztą radzili sobie dobrze co zapieczętował odwrót zielonych.

-To rzeżmy się kurwa dziś na ratowali. -Wymamrotał kiedy nie zauważył odratowanych kobiet.
Przed wyruszeniem w drogę postanowił zachować pamiątkę po swojej kąpieli w goblinskim ścierwie, w końcu nie na co dzień przeżywa się taranowanie przez kilkadziesiąt tych diabelskich pomiotów. Łeb ostatniego z nich był idealnym trofeum, choć one wszystkie wyglądały teraz tak samo paskudnie, poza tym wśród nich znalazł kilka świecących drobiazgów które mogły mieć jakąś wartość. Trzech kompanów nadal nie wróciło a oni nie mogli dłużej zwlekać, musieli wyruszyć do twierdzy.
Gdy dotarli pod wejście sekretnego tunelu którym mieli dostać się do twierdzy Skalli był u progu swoich sił, na szczęście z pomocą przyszedł Thorin który już w tunelach zajął się rannymi. Po powrocie mogli liczyć na miejsce do wypoczynku w piwnicy u lorda Gervala, w wolnym czasie rekonwalescenci Skalli czyścił goblinską czaszkę którą chciał przytwierdzić na czubie topora, od tej pory każdy goblin będzie pokutował za krwawą kąpiel jaką mu zgotowały. Cały czas zastanawiał się co mogło się stać zaginionym kompanom, może powinni wrócić i znaleźć chociaż ich ciała, a może jednak żyją i jeszcze kryją się w pogorzeliskach?
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.

Ostatnio edytowane przez Spaiker : 19-07-2013 o 04:59.
Spaiker jest offline