Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2013, 23:22   #1
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[spellsing & path] Schody do Nieba


New Heaven... Miało być nowym początkiem. Czymś lepszym od miast starego kontynentu. Stało się jednak czymś gorszym. Zbudowane na wschodnim wybrzeżu miasto, rozrastało się błyskawicznie pochłaniając dziesiątki uchodźców z ogarniętego wojną starego kontynentu. Tu, w Terrze Incognicie zwanej częściej po prostu Terrą, postawiono miasto z którego zaczęto kolonizować Dziki Zachód, ale Wschód wcale nie stał się ostoją nowej wspanialszej cywilizacji. Miasto ogarniał mrok korupcji, nierówność społeczna, wyzysk i inne choroby cywilizacji. Technologia się rozwijała bujnie, magia wtajemniczeń zwana sztuką arcanum też, ale... Im słabsza była wiara w bogów tym słabsza była moc kapłanów w ich imieniu czyniących cuda. Im silniejszy był rozwój technologii, tym słabsza była potęga natury druidów.

Zanikała moc u jednych i u drugich. Teraz jedynie niektórzy z nich dysponują ledwie ułamkiem dawnej potęgi.

Królował rozum, umierało serce.

Magia stała się sztuką dostępną tylko tym, którzy mieli dość rozumu by ją opanować i wystarczająco pieniędzy by studiować sztuki magiczne na uniwersytecie.
Bycie arkanistą stało się przywilejem dostępnym jedynie wybranym. I dlatego arkaniści stanowili elitę miasta pomiatając słabszymi. Rada miejskich magów stanowiła całkowitą władzę w New Heaven likwidując wszystkich, których potęga mogła zagrozić ich rządów i trzymając pod kontrolą uczniów uniwersyteckich.
Nieliczni, którzy z natury mieli potencjał magiczny mogący zagrozić arkanistom, byli wyszukiwani i zamykani do “resocjalizacji” w Devil’s Island, zakładzie psychiatrycznym dla utalentowanych magicznie.
Jeśli wracali, to całkowicie wyrugowani z mocy i jako psychiczne wraki.

Niemniej, magia przebijała się w postaci czarowników o niewielkim potencjalne mocy zwanych ulicznymi magikami. Ale ci akurat nie interesowali rady, byli szczurkami kryjącymi się w cieniu.

Byli zbyt słabi by im zagrozić.

New Heaven pod rządami arkanistów się rozwijało i rozrastało... głównie w górę. Nad starym miastem, na olbrzymich słupach zbudowano drugie miasto, przeznaczone dla elity.


Nowe świetliste miasto, nazwano Uptown, dolne zaś zostawiono biedocie i robotnikom. I ochrzczono Downtown.
W Downton szybko rozprzestrzeniła się przemoc i gangi. Ale rady miasta to niepokoiło tak bardzo, dopóki w Uptown był spokój, a wojny gangów nie przeszkadzały za bardzo w interesach bogatych właścicielach miasta.
Downtown pozostawiono samemu sobie nie przejmując się rozrastającemu w nim półświatkowi przestępczemu i anarchii, Straż miasta zamiast chronić i służyć pilnowała jedynie spokoju.

Takoż i narodziły się familie mafijne rządzące miastem. Pierwsza z nich mafia Cycione, pod przewodnictwem rodu Cycione powstała z rodu gnomich rusznikarzy i wynalazców, zagarniając produkcję i sprzedaż broni, palnej oraz alkoholu dla siebie. Krasnoludy i półorki o korzeniach z Green Island za morzem stworzyły własną rodzinę która trzęsła dokami. Od decyzji krasnoludzkiego rodu O’Maleyów zależało, który statek zostanie wpierw załadowany, jakie towary zostaną oclone... a o których się zapomni. Owa rodzina przyjęła dość zabawne przezwisko “Związki zawodowe dokerów”.

Rejony miasta opanowane przez uchodźców z dalekiego wschodu nigdy nie podporządkowały rodziny rządzone z poza ich dzielnicy. Niemniej samo Azjatown, jest rządzone przez dziesiątki mały gangów zwanych Triadami, pod przywództwem słynnego rodu Yakuzaou. Tam częściej niż broni palnej i kuszy, używa się szurikenów i katan.

Uchodźcy z centrum Starej Terry mieszkający w małej Slavii zajmują się pędzeniem bimbru, szamanizem i walką szablami. Tu jednak kryje się magiczne serce Downtown, tu zbudowała sobie małe imperium gildia alchemiczna pędząca eliksiry po okazyjnych cenach. I tu ukrywają się czarownicy ścigani przez Czarnę Gwardię, łowców magów na usługach arkanistów.

Wreszcie najnowszym i najgroźniejszym gangiem jest Czarna Ręka. Terrorystyczna grupa uważająca, że za wszelkie nieszczęścia w Downtown odpowiadają magowie, nie tylko arkaniści z Uptown, ale i czarownicy oraz alchemicy w Downtown. Idąc pod hasłem “Zabić wszelkich magów” popełniają morderstwa i zamachy terrorystyczne. Aby sfinansować swą działalność, produkują i sprzedają narkotyki oraz zioła odurzające.

Ale tam gdzie jest Niebo musi być i Piekło. A pod New Heaven istniało Old Hell i to dosłownie. Pod New Heaven rozciągały się jaskinie zarówno sztuczne jak i naturalne. New Heaven istniało bowiem na ruinach prastarej cywilizacji z którą osadnicy nie musieli konkurować, gdyż znikła przed ich przybyciem.
Pod ciągami kanalizacyjnymi, w podziemnym mieście zwanym Purgatory, żyły “ludzkie szczury”. Ci którzy uciekali przed prawem miasta i zemstą gangów gnieździli się w drugim poziomie podziemi tuż pod kanałami, tworząc zdegenerowaną, acz niebezpieczną społeczność rządzoną swoim prawami nie mniej okrutnymi od tych na powierzchni.
Tu jeszcze czasem docierało prawo z powierzchni, gdy Rada Miasta wysyłała jednostki policyjne wzmocnione Czarną gwardią oraz arkanistami oraz by zrobić obławę na uciekinierów.
Ale rzadko... głównie odbywał się tu handel artefaktami z głębi tajemniczych tuneli i zakazanymi towarami powierzchni.
Pod pierwszym poziomem kanałów i drugim poziomem Purgatory, znajdowały się cztery inne... Ale o piątym i szóstym krążyły legendy. Bowiem przebicie się przez trzeci i czwarty poziom, opanowane przez gobliny i szczurołaki, było niezwykle ciężko.
Do piątego i szóstego mało kto docierał i jeszcze mniej osób wracało...

Dla Morgana „Morlocka” Lockerby New Heaven było obce. Gdy miasto przeżywało bujny rozkwit, on spędzał dni na spacerniaku Więzienia Stanowego New Heaven. Nie było to na szczęście Devil’s Island, a zwyczajny zakład penitencjarny o zaostrzonym rygorze.
Spędzał tam pięć lat pokutując za dawne grzeszki... ale jego czas za murami w końcu się zakończył.
I ruszył w kierunku bramy więzienia, by ją przekroczyć jako wolny człowiek.
Jako wolny człowiek z 25 dolcami New Heaven w kieszeni i ze znoszonym ubraniem na grzbiecie. Wolny człowiek bez celu i perspektyw.


Ciężka brama do której zmierzał była widokiem upragnionym przez każdego więźnia. Ale gdy Morlock do niej zmierzał... Za ciężką bramą zaczynała się niewiadoma. Miasto, którego już nie znał.
A kilka banknotów było ponurym żartem losu.
Za ciężką bramą kończyła się stabilność i zaczynała niepewność.
Za ciężką bramą nikt nie czekał na Morgana.

Poza prywatną czarną dorożką. Fanaberią raczej niż koniecznością. Dorożki co prawda jeździły jeszcze pomiędzy “wozami bez koni” popularnymi coraz bardziej w New Haeven (i zwanymi automobilami), niemniej...
Ta dorożka była zaprzężona w dwa mechaniczne rumaki.


Kogoś kogo stać było na mechanicznego konia (nie mówiąc już o dwóch), stać też było na drogi luksusowy automobil.
Drzwiczki dorożki się otworzyły i stanęła w nich kobieta w kapelusiku.



Niewątpliwie właścicielka dorożki i dama z wyższych sfer i... Morlock nie mógł oprzeć się uczuciu, że kryło się w niej coś jeszcze. Coś co stawiało wszystkie włoski na jego karku.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i rzekła.- Pan Lockerby jak przypuszczam? Z zakładu karnego do miasta jest kawałek drogi. Skusi się pan podwiezienie? Powiedzmy, że ja stawiam tą przejażdżkę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 23-07-2013 o 22:15.
abishai jest offline