Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2013, 20:02   #16
dejmien25
 
Reputacja: 1 dejmien25 nie jest za bardzo znanydejmien25 nie jest za bardzo znanydejmien25 nie jest za bardzo znanydejmien25 nie jest za bardzo znanydejmien25 nie jest za bardzo znany
Mimo, iż Karak Azul aktualnie nie było przyjemnym miejscem, Baldrik poczuł ulgę z powrotu do miasta. Chciał zostać wielkim wojownikiem i los dał mu taką szanse rzucając go na głęboką wodę. Nigdy wcześniej nie stoczył poważnej walki, oczywiście zdarzały się potyczki z rabusiami, jednak to co przeżył w Izor Khazid nie dało się porównać z żadnymi wcześniejszymi walkami. Po przybyciu do twierdzy uczucie strachu powoli było wypierane przez uczucie dumy... udało mu się zabić czterech orkowych wojowników, ojciec z pewnością był by z niego dumny.
Teraz, gdy udało mu się dotrzeć żywym do miasta, musiał załatwić kilka spraw... koniecznie trzeba było odnaleść resztę oddziału, jednak sprawa priorytetową była wizyta u medyka, dłoń nie wyglądała dobrze, ostrze orka zadało glęboką ranę, trzeba było jak jak najszybciej opatrzyć, gdy wda się zakażenie to będzie już zapóźno i zostanie już tylko amputacja... na myśl o amputowanej dłoni przeszły po jego ciele ciarki, musiał by w tedy zgezygnować z awanturniczego stylu życia.


Droga do medyka nie była długa, zaledwie kilka ulic dalej. W mieście panował chaos, wszystkie karczmy byłe pozamykane, wszędzie biegali uzbrojenie żołnierze a na ulicach biedota błagała o jedzenie... a skutek oblężenia ceny poszły gwałtownie w górę za żywność trzeba było bardzo dużo płacić w szczególności odbiło się to na najbiedniejszych warstwach społecznych, któży jeszcze przed oblężeniem ledwie wiązali koniec z końcem., jednak nikt się nimi nie przejmował, każdy jusiał dbać o siebie i swoich bliskich.
~ jeszcze kilka miesięcy oblęzenia i wielu z tych krasnoludów umrze z głodu... - rosmyślał podczas marszu.
Medyk okzał się być bardzo uzdolniony w sztuce leczenia, umiejętnie oczyścił ranę z wszelakich zabrudzeń, posmarował ją maścią wspomagającą gojenie rany po czym zabandarzował całą dłoń. Zakupił również maść ostrożmiji i płyn zwany czerwonym piwem, miały one przyśpieszyć leczenie, medykamenty kosztował go złotą monete, była to wysoka cena jednak miasto było oblężone, orkowie mogli lada dzien uderzyć tak więc Baldrik wolał mieć dłoń sprawną jak najszybciej. Wizyta u medyka kosztowałą gą łącznie dwie złote monety łacznie z medykamentami.
~ potwornie wysoko cenią swoje usługi i towary... wszystko przez wojnę - stwierdził krasnolud ~ wojna dla medyków musi być błogosławieństwem Bogów... w czasie pokoju na pewno nie byli by w stanie tak zarabiać jak teraz...
Przed wyjściem jeszcze zakupił miksturę leczenia za przeraźliwię wysoką cene 10 sztuk złotych monet, ale wolał mieć ją przy sobie.. starcie w Izor Khazid nauczyło go że przynajmniej jedna miksturka leczenia jest niezbędnym wyposażeniem każdego awanturnika. Udał się następnie do posiadłości Gevrala, miał nadzieje, że zastanie tam swoich towarzyszy a nawet jesli nie to i tak musiał się tam udac, gdyż u lorda zostawił większość swojego wyposażenia, które było zbędne do wykonania misji. Faktycznie na miejscu zastał resztę swojego oddziału... brakowało jedynie jednego członka... Baldrik nie pamietak dokładnie jego imienia... Dorian? Darian a może Dorrin? Jak się okazało misja nie powiodła się... po przybyciu na miejsce dwie kobiety były już martwe... Baldrikowi zrobiło się żal Gevrala... wiedział co znaczy ból po utracie najbliższych... sam nie cały rok temu utracił rodziców. Od Glandira otrzymał swoją działkę 25 grudek złota.
~ będę to musiał wymienić na monety... ceny podrożały a wizyta u medyka prawie opróżniła mą sakiewkę, ale najpierw muszę zakosztować długiego snu...
Zszedł do piwnicy gdzie lord pozwolił im nocować, do czasu aż wyleczą rany, zdjął z siebie zbroje, odpiął pas z toporem a tarcze rzucił na ziemię.
~ ehhh szykuje sie kolejny wydatek... zbroja pokrzywiona, topór prawie stępiony a tarcza wydawaje się nie wytrzymać ciosu nożem... ale najpierw sen...
Położył się na twardym materacu, zamknął oczy i natychmiast zasnął....


Mineło sześć dni odkąd Baldrik wrócił z misji w Izor Khazid, mieszkał w piwnicy Gervala wspólnie z innymi towarzyszami, lord równiez zapewnił im posiłki. W ciągu tych dni musiał wymienić na monety swoje 25 grudek złota które otrzymał jako wynagrodzenie. Popytał w mieście i znalazł złotnika:
- mogę szanownaemu Panu dać jedną złota monete za grudkę złota - zaoferował złotnik.
- słyszałem, że złotnicy w imperium dają 2 monety za grudke - targował się Baldrik.
- jak się nie podoba to możesz wymienić u kogoś innego.... za 16 srebrników...
Młody krasnolud nie miał wyboru, pilnie potrzebował złota, gdyż lada dzien planował opuścić Karak Azul. Jedna moneta to lepsza opcja niż 16 srebrników u jakiegoś karczmarza.
Pozostało mu jeszcze naprawić sprzęt, który uległ uszkodzeniu. Udał się więc do kowala, który cieszył się dobrą opinią wśród miejscowych wojowników:
- topór wymaga jedynie ostrzenia, kolczuga ma jedynie uszkodzonych kilka pierscieni przy kołnierzu, ale z tarczą jest gorzej... całe drewno jest do wymiana a i obicie też trzeba pod młot dać - stwierdził stary brodaty kowal oglądaj sprzęt Baldrika.
- czyń co trzeba byle sprzęt był zdatny do użytkowania - odpowiedział Baldrik - ile będę winien Ci winien kowalu za naprawę?
- 2 złote monety, płatne z góry, sprzęt będzie gotowy do odebrania wiczorem.
Młody tarczownik zapłacił więc i pożegnał się, przed wyjściem jeszcze zawiesił oko na znajdujących się na stojakach wyrobach kowal. Była tam Była tam przepiękna zdobiona zbroja płytowa pokryta kolcami, wielka pawęź, która wysokością dorównywała samemu krasnoludowi, obok leżał topór bojowy wykonany z wielką dbałością.
~ w takiej zbroi mógł bym ruszyć sam przeciwko 20 orkom... wszyscy drżeli by na mój widok - rozmarzył sie Baldrik. ~ może kiedyś będzie mnie stać by sobie sprawić taki sprzęt... ehh na pewno się to nie stanie jeżeli cały czas będę siedział w piwnicy Gervala...


Szóstego dnia, gdy Baldrik pozałatwiał wszystkie sprawy a dłoń odzyskała dawną sprawność, postanowił opuścić Karak Azul, gdyż tu nie było dla niego żadnego zajęcia. Właśnie się pakował gdy Gerval poinformował go że Glandir zwołuje zebranie... Na spotkaniu zjawili sie wszyscy członkowie oddziału, którym udało się wrócić z Izor Khazid. Glandir szybko wyjaśnił o co chodzi: Gerval szukał najemników, którzy najmą się do walki reprezentując kilka tutejszych rodów. Nagrodą dla każdego uczestnika miało być 50 złociszy w postaci 5 sztabek złota, oraz należny żołd w wysokości 16 srebrników tygodniowo. Oferta była bardzo kusząca, większość oddziału od razu zgodziła się złożyć podpis. Dla Baldrika była to kolejna szansa... tego właśnie szukał... wojowniczego stylu życia...chwały... mimo to czuł pewien niepokój, to samo czuł zgadzając się na wzięcie udziału w akcji ratowniczej rodziny Gervala. Jednak przekonał się o tym że reszta jego towarzyszy nie była zwykłymi żółtodziobami, Glandir zdawał się być dobrym przywódcą... był nawet dla niego autorytetem. Ysassa... kobieta wojownik, twarda jak stal, jej pięść była równie twarda jak i charakter, podobno nie jeden lekkomyslny mężczyzna przekonał się o tym na własnej skórze... kiedyś nawet słyszał, że zabiła orka gołymi pięściami, ale nie wiedział czy to prawda, jednak prawdą było to, że w Izor Khazid zabiła wielu orków... Baldrik wolał by jej nigdy nie zdenerwować... Skalli w Izor Khazid ponoć sam przeżył atak 40 goblinów, wielu przy tym zabijając... taaaaak to nie była zwykła drużyna, która mogła się dać łatwo zabić...
- dobra to gdzie mam podpisać szefie? - zgodził się Baldrik.
Czas pokaże, czy podjął dobrą decyzje, o sam tego do końca nie widział, jednak lepsze to niż picie całymi dnami piwa, chciał zostać wielkim wojownikiem i teraz miał szanse spełnić swoje marzenia....
 

Ostatnio edytowane przez dejmien25 : 21-07-2013 o 21:11.
dejmien25 jest offline