Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2013, 19:58   #10
Temteil
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
Doprawdy dziwne...- pomyślał mnich. Praktycznie nic nie łączyło pięknej kobiety i potężnego, surowego z twarzy mężczyzny, prócz gościnności i miłego usposobienia. Jego ciekawość co chwilę zaczepiała go w duszy by zadać niezręczne pytanie dotyczące znikomego podobieństwa rzekomej córki i ojca. Nie zamierzał on jednak być nieuprzejmy, szczególnie wobec swych gospodarzy którzy przyjęli go w gościnę. Bez nich zapewne siedziałby teraz przemoczony do suchej nitki gdzieś w jakiejś małej grocie, czy bambusowym lasku. Zerkał zaledwie od czasu do czasu to na młodą kobietę, to na jej ojca, by dopatrzyć się choć jednego elementu który wskazywałby na ich pokrewieństwo.
Gdy ojciec przebierał się w suche ubrania, na jego plecach, nie sposób było nie dostrzec licznych blizn, jakby po pazurach dzikiego, dużego zwierzęcia. Nie krępował się jednak nagością, ani szpetnymi szramami. Usiadł obok ogniska, wydychając powietrze z ulgą.
- Dokąd zmierzasz mnichu?
- Mam zamiar udać się do miasta Orishi - odpowiedział mnich - Możesz mi powiedzieć co można tam zobaczyć ciekawego? - zapytał po chwili.
- Słyszałem, że wyznaczyli nagrodę za bandytów, z gór na zachodzie. Strasznie męczą okoliczne wioski, a ciężko ich w tych przełęczach dopaść. W mieście samym gospod mnóstwo, tam to się dowiesz, co warto zobaczyć - odpowiedział biorąc od córki miskę zupy, którą uraczyła też Atsushiego. - No, ale mają też piękny ogród tam. Jak będziesz to polecam tam zajrzeć. Tamtejszy ogrodnik odwala kawał dobrej roboty od wielu lat.
- Hmmm...Co mogę powiedzieć...Jako że jestem mędrcem nie przystoi mi odbierać życia innemu człowiekowi, ale jak się sprawy mają tak jak mówisz to nie będę siedział z założonymi rękoma gdy bezbronni wieśniacy cierpią. Co do najróżniejszych gospod w Orishi to powiem tylko tyle, że nie będę się zbytnio pogrążał w alkohol...Co najwyżej skosztuję kilka łyczków sake i to mi wystarczy. A do ogrodu na pewno zajrzę. Zawsze miło jest spojrzeć na współpracę człowieka z naturą, ale tylko wtedy gdy ta przebiega w sposób spokojny i harmonijny - powiedział Atsuschi przełykając powoli przepyszną zupę. - Twa córka wspaniale gotuje panie. - dodał po chwili uśmiechając się i wycierając resztę potrawy pozostałą na jego ustach rękawem pomarańczowej szaty.
- Tak, Juri to dobra dziewczyna - pokiwał głową. - Wiesz mnichu... dziwny to przypadek, ale sam miałem zamiar jutro udać się do miasta. Skoro już tu jesteś, może i nie jest to zrządzenie losu, więc co powiesz na to byśmy razem się tam udali? - spytał nagle.
- Z miłą chęcią. Razem jest zawsze bezpieczniej.- powiedział, szeroko się uśmiechając i patrząc prosto w oczy swego gospodarza.
Yeijiro dość rzadko mrugał... albo to Atsushi mrugał na tyle często by nie spostrzec, kiedy robi to mężczyzna.
- Byłeś już w tych stronach mnichu? Na zachodzie? - spytał.
- Nie... przynajmniej tak mi się zdaję. Musiałbym zobaczyć jakąś mapę by odświeżyć pamięć. Podróżuję po całej Japonii ale w tym miejscu chyba nie byłem... - powiedział niepewnie gładząc się po podbródku.
- To musi być ciekawe życie... ciągłe podróże, przygody, nowi ludzie - mruknęła Juri.
- Ale i trudne - dodał jej ojciec, karcąc ją wzrokiem. - Udam się już spać, zmęczyła mnie dziś praca - powiedział odstawiając miskę. Wstał i skierował się do sąsiedniej komnaty.
- Pościel tutaj naszemu gościowi Juri. Zbudzę cię z rana mnichu na śniadanie, byłbym też zaszczycony, gdybyś towarzyszył mi w porannych modłach - dodał jeszcze kłaniając się.
- Oczywiście. - odpowiedział mnich ze spokojnym uśmiechem na twarzy, który z resztą towarzyszył mu przez cały pobyt w chatce.
Juri przygotowała posłanie dla mnicha i sama położyła się na drugim końcu pomieszczenia
Ranek był znacznie mniej przyjemny niż wieczór.
- Dobrych snów Atsushi - mruknęła układając się do snu.
Atsushi obudził się wśród sterty spopielonych gruzów. Z trudem oddychał, przygnieciony przez mokrą, przegniłą deskę, pociemniałą od trawiącego nią kiedyś ognia. Wciąż znajdował się pośrodku bezkresnego pola, dość blisko drogi prowadzącej do lasu, ale zamiast domu, zastał masę starych, przepalonych desek i kamieni. Nie było śladu po wczorajszych gospodarzach
- Mnichu? Mnichu? Dobrze się czujesz? - spytał jakiś niski drwal. Podbiegł ze swoim wyższym o głowę towarzyszem do sterty gruzu i pomógł Atsushiemu podnieść ciężką deskę, która go przygniatała.
- Ekh...Ekh... - odkaszlnął mnich wstając powoli i otrzepując się z pokrywającego jego szaty pyłu. - Gdzie...Gdzie ja jestem? Gdzie ta dziewczyna...Juri...i...i gdzie jest jej ojciec? Co się stało z ich chatą?! - zapytał zdezorientowany.
- Z tą chatą? Z tą kupą gruzu? - upewnił się wyższy drwal, zdejmując drewienka z pleców. - Och... parę lat temu dom, w którym mieszkał ojciec z córką, nawiedził bandyta przebrany za mnicha. Ugościli go, nakarmili, a on w nocy zabił i zgwałcił dziewczynę, a potem zamordował ojca. Mimo morderstw jakie popełnił w domu, spędził tu resztę nocy, rozpętała się straszna burza... piorun trzasnął i spłonął żywcem - opowiedział szybko krzywiąc się i wzdychając smutno.
- Taaa... szkoda. Yuijiro był dobrym przyjacielem, pracowity drwal... ale czemu tu spałeś? - spytał nagle, jakby wyrywając się z roztargnienia.
- Ale... ale jak to parę lat temu? Jak to zabił? Jaki bandyta przebrany za mnicha? Co się tutaj dzieje? Kim wy w ogóle jesteście? - zadawał jedno pytanie po drugim, nie wiedząc o co tak naprawdę chodzi. Przecież spał u swoich gospodarzy, jadł z nimi kolację. A co najważniejsze był mnichem... jak więc wyjaśnić to że jego gospodarze zginęli? Czy możliwe że zabił ich we śnie, nieświadomie? Czy możliwe że przespał kilka lat?!
- Drwalami jesteśmy, a na kogo wyglądamy? - spytał niższy wzruszając ramionami. - Wracamy z lasu i pomyśleliśmy, że zajdziemy się pomodlić przed ich grobem, a tu patrzymy, a pan tu leży...
- Ja... nie... to musi być jakiś zły sen, koszmar... - powiedział mnich odbiegając nieznacznie od dwóch drwali. -Wy! Wy jesteście demonami które mącą mi w głowie! Precz! - krzyknął tak, że aż ptaki odleciały z drzew w pobliskim lesie.
Obaj drwale spojrzeli po sobie i podnieśli swoje pakunki drew.
- Nooo... dobrze. Jak pan chce to sobie pójdziemy - mruknął niższy i zaczął odchodzić. Towarzysz podążył zaraz za nim i nie szczędzili sobie dziwnych spojrzeń skierowanych w stronę mnicha, gdy wielokrotnie się obracali.
Atsushi spuścił wpierw głowę na dół, później przeniósł swój wzrok w błękitne niebo. Przez krótką chwilę bił się z myślami, aż w końcu postanowił porozmawiać jednak z odchodzącymi drwalami... Może oni byli jakimś kluczem? Kimś kto może mu pomóc?
- Hej! Zaczekajcie! - zawołał więc biegnąc w ich stronę.
Obrócili się raz jeszcze, przystając i patrząc na niego pytająco.
- Dokąd zmierzacie? Nie czasem do Orishi? Jeśli tak to mógłbym tam udać się razem z wami... Muszę dowiedzieć się o co tutaj chodzi... - odpowiedział patrząc im prosto w oczy, z nadzieją że zgodzą się na wspólną podróż i że ich droga pokrywa się z jego.
- Orishi jest za tym lasem, z którego przyszliśmy, zmierzamy już z powrotem do domów. Jeśli chcesz iść do miasta to uważaj na bandytów na drogach. Ostatnio tu ich sporo - odpowiedział wyższy po dłuższej chwili zastanowienia.
- Ta... ten co zamordował Juri i jej ojca był z ich paki. Już od paru lat się tu panoszą, ale ostatnio urośli w siłę. Chyba mają jakiegoś lepszego przywódcę, tak się przynajmniej mówi po gospodach - dodał niższy.
- Hmmm... Yuijiro mówił mi, że ktoś wydał zlecenie na bandytów. Mieliśmy się też udać razem do miasta ale... coś się tutaj stało... - powiedział mnich błądząc oczyma po okolicy -
Aaa... jest tu ktoś kto ochrania podróżnych? Sam z pewnością sobie nie poradzę... - dodał po chwili.
- Yuijiro ci mówił? - mruknął większy drwal, mrużąc oczy.
- Eee... skoro wyznaczyli za nich nagrodę, to też sporo łowców się kręci na drogach. W pobliżu nie ma żadnego yoijimbo. Zresztą wyglądasz na mnicha, a takich raczej nie ma z czego okradać... bez urazy - powiedział mniejszy, cofając się o krok. Chyba chciał spławić mnicha, po tym jak ten wspomniał o rozmowie ze zmarłym.
- W takim razie żegnajcie... muszę czym prędzej udać się do Orishi i dowiedzieć co się tutaj dzieje - rzekł mnich obracając się do wcześniejszych rozmówców plecami i odchodząc bez zbędnego ceremoniału.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."

Ostatnio edytowane przez Temteil : 22-07-2013 o 20:06.
Temteil jest offline