Ilse – młoda, mocno zbudowana szatynka, ubrana w podniszczone skóry – powolnym ruchem sięgnęła po oparty o ścianę topór. Wbiła jego trzonek głęboko w ziemię przed sobą i oparła przedramiona na żeleźcu, tak, że dłonie utworzyły wygodną podpórkę dla brody.
Spojrzała na mytnika. – Srebrnika, albo dziesięć to niech se kupce płacą. Sprawdźcie ile ktoś kto pracę – może w straży – chciałby wziąć, ma zapłacić. A potem to odejmijcie za to czekanie. Pół szylinga będzie w sam raz. – Za pół szylinga pani to ja mogę kopa w dupę dać i poprosić strażników o wrzucenie do rzeki - odpowiedział mytnik wściekły – Szybko, kurwa, płać bo ja jeszcze żonę wyruchać muszę i czasu na targowanie się nie mam. – Jak chcecie szybko być doma, to spuście nam nieco. Sporo nas, bierzcie 3 srebrniki i idziemy.
– Zamknij się brzydulo, mam ustalone ceny i będę się ich trzymał jak wrzód na dupie - odpalił mytnik i położył dłoń na rękojeści swojego zardzewiałego żelastwa przypominającego miecz. – A macie to gdzieś te ceny wypisane? Z pieczęcią? – rozglądnęła się Ilse ostentacyjnie za plakatem – Będzie 4 i idziemy.
Mytnik wskazał na swoje czoło i uśmiechnął się drwiąco – O tu mam, kurwa, zapisane, o tu – a po chwili odwrócił się i wskazał palcem na swój tyłek – A tu mam te twoje negocjacje, jeszcze kilka sekund, a panią stąd strażnicy wyprowadzą. – Skoro mnie nie wpuściliście to i wyprowadzać nie ma skąd – odpaliła Ilse. – Z ziemi do rzeki panią wyprowadzimy – mytnik wskazał palcem na rzekę po lewej stronie, co wywołało nerwową reakcje strażników, dotąd obojętnie przysłuchujących się rozmowie. Jeden z nich spojrzał na mytnika stropiony – Ale my nie możemy topić lud... – mytnik przerwał mu gestem ręki w połowie zdania i wrzasnął – Jeszcze słowo, a cię stąd zwolnię! Ty pajacu z niewyparzoną mordą!
– To panu się śpieszy – mnie nie. Ładnie dziś, ciepło... Miło się z panem gada. – ciągnęła swoje Ilse wygodnie się opierając na toporze.
Ostatnio edytowane przez Gwena : 24-07-2013 o 18:26.
|