Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2013, 00:23   #22
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Twierdza Karak Azul, kantyna oficerska 5-go pułku Obrony Wału

- Ogolone kutasy! Elfofile! Poplute brody! Mięczaki! - wrzeszczała spałowana przed momentem Ysassa. Kobieta łatwo nie odpuszczała, więc oficerzyki jeszcze długo mogli usłyszeć jej donośny, bądź nie bądź, męski głos. - Kobiet nie wpuszczacie?! O łomot jak dzisiaj się boicie! Połamańce! - atmosfera walki i ostatnich wydarzeń jeszcze chwilę się w niej trzymała. Nie pierwszy raz biła się z tego powodu. No cóż, takie… plusy bycia khazadką. Zawsze można uznać głupie żarty, czy pieprzenie za zniewagę. Zawsze też można dzięki temu zaznać odrobiny rozrywki. Takiej nigdy nie za wiele.

Gdy odeszli kawałek, poczekała, by dorównali jej kroku i Skalli, i Dorrin. Gdy to zrobili khazadka radośnie i dziarsko podskoczyła i klepnęła, a raczej walnęła obu w ramiona.
- Dobre to było, nie? - zapytała retorycznie, szczerząc ponownie poobijane oblicze. - Widzicie chłopaki, trzymajcie się blisko mnie, a ubawu nigdy mało nie będzie - podsumowała wydarzenie. - A z was… a z was to dobre kompany są, wiecie? Cieszem się, że mogę z wami wspólnie ryjaki niejedne obijać. Cieszę się, że będziecie u mego boku walczyć, gdy będziemy kroić te zielonodupie ścierwa - w swój własny sposób, próbowała podziękować khazadom, za wstawiennictwo za nią. Inna by pewnie buziaka dała, podziękowała, ale nie ta… Ta jeszcze raz zasadziła im kolejnego radosnego kuksańca, oczywiście wykorzystując całą siłę jaką posiadała. Musieli przecież wiedzieć, że to z serca.


Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
7 Karakzet, czas Ezarytu, roku Drum - Daar 5568 KK
Twierdza Karak Azul, sala na tyłach domu Gervala

No tak, jak to mówili, przysięga była… z dupy. I Ysassa nie omieszkała powiedzieć tego na głos. Chujowo tylko, że i tak to wszystko zostało spisane. Chujowo, że nawet za bardzo nie wiedziała, kim jest Ulvyn. A zresztą co ją to obchodziło. Ważne, że będzie mordowała zielonoskórych. Ważne, że będzie wyrywała im zęby, rozkuwała głowy, masakrowała nosy, łamała ręce. To było ważne… To wszystko dla Grimnira! To wszystko dla siebie! Może też dla króla, w jakimś tam stopniu. To było teraz ważne. Czyny, a nie słowa… czyjeś słowa. Ona mogła przysięgać, a i przysięgała, ale tylko przed swym bogiem, ale tylko przed samym obliczem króla, ale tylko przed tymi, na których jej zależało. Dla których chciała walczyć…

Gdy było po wszystkim, przymierzyła tunikę i ponarzekała, jak to zwykła. Zmianę zwierzchnika przyjęła ze spokojem. Jak wspominała wcześniej nie obchodziło ją to. Glandir, jako sierżant jej odpowiadał, był to dobry wybór. Wiedział, jak walić w zielone łby, by się rozpadały, a to jej wystarczało. Czy będzie słuchała jego rozkazów? Pewnie tak. Czy zawsze? Chyba sam Glandir doskonale wiedział, że… nie. No nic, niestety Ysassa, do łatwych w zarządzaniu nie należała. Khazadka miała zbyt wielkie mniemanie o sobie, zbyt wielką hardość, niektórzy by rzekli… upierdliwość i chęć do działania na przekór, by ją ujarzmić. Ale taki już był jej… urok. Choć kto to tam wie, może w końcu zdarzy się ten pierwszy, który na d nią zapanuje. Ale nie… pewnie nie… No i teraz tylko Morderczy Głos czekała, kiedy da jej wreszcie oznakę kaprala. Już ją to lekko zaczynało rozsierdzać, że tyle to trwa. Zaraz chyba okaże wyraz swojemu niezadowoleniu.
- Panie sierżant! Panie sierżant Glandir! No goblinia kuciapa, dajże te wisioreczki wreszcie. Czego je tak obserwujecie, jakbyście się zastanawiali? - no i okazała… Lepiej, żeby Glandir nie wiedział, co się stanie, jak córka Moisura wisiorka nie dostanie… Czy kobieta umiała dowodzić ? Pewnie nie. Czy uważała, że jej się wisior należy? Zdecydowanie tak! Cała Ysassa z klanu Dębowa Tarcza…


Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
8 Karakzet, czas Morganitu, roku Drum - Daar 5568 KK
917 stóp pod poziomem miasta, ostatni poziom kopalniany
Wejście do naturalnych jaskiń w pobliżu Kazamatów Śmierci

Słysząc słowa Detlefa, dopiero teraz Ysassa przypomniała sobie, co dochodziło ich uszu przed karczemną bitką.
- Głowy ogolimy tym, co za to odpowiadają, jeśli to co mówisz prawdą być może - rozsierdziła się Morderczy Głos. Teraz nie była zła, teraz była… wściekła. Jeśli ktoś ich wpakował w tą sytuację, to nie będzie chciała po prostu obić, wtedy będzie chciała więcej. Ale, by to uczynić, musieli się stąd wydostać.
- Tak, oszczędzajmy oliwę. Wykorzystujmy ile trzeba. Zaznaczajmy naszą drogę na ścianach, by upewnić się, że nie kluczymy. Wyjdziemy stąd! Wyjdziemy, bo i wyjść musimy - rzekła gromko, by następnie przetrzeć pot z czoła. - Wyjdziemy, gdyż widzieliście, ile ścierwa do ubicia czeka. Czeka to wszystko na nas! Na nas! Na przód kuzyni. Jak kto ma jeszcze gorzały, nich podzieli się, by sił przybyło i leziem do przodu! - motywowała, na swój sposób, resztę.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 26-07-2013 o 23:04.
AJT jest offline