Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2013, 22:26   #25
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
8 Karakzet, czas Morganitu, roku Drum - Daar 5568 KK
917 stóp pod poziomem miasta, ostatni poziom kopalniany
Wejście do naturalnych jaskiń w pobliżu Kazamatów Śmierci


Thorin zastanawiał się nad całą sytuacją w jaką czuł się zwyczajnie wmanewrowany. Miał wrażenie, że ktoś wykorzystał ich niczym... Wolał nawet nie szukać porównań, tylko by się bardziej wkurzył. W ostatnim tygodniu po prawdzie się nieco obijał zamiast zająć się choćby sprawdzeniem biblioteki pod kątem Czarnego Sztandaru. Teraz próżne to były żale. Z zamyślenia wyrwał go głos Dorrina

- To, co robim panowie, ee …- zawahał się Dorrin, ale nic nie poprawiał Ysasse traktował jako równą sobie.
Khazadka spojrzała na Zarkana, dobrze jednak wiedziała, że tamten rzekł tak tylko z przyzwyczajenia. Znakowanie korytarzy i oszczędzanie światła, już ustalili, teraz musieli obrać jeszcze drogę...
Dorrin usiadł ciężko na ziemi podnosząc do góry tuman kurzu. Wyciągnął kawał chleba i trochę smalcu. Żreć mu się chciało. Te całe myślenie to nie dla niego... On by “pajdnął” z topora.

Thorin wyciągnął flaszkę z krasnoludzkim spirytusem, miał przy sobie i lżejsze trunki, ale sytuacja wymagała wspomagania cięższego kalibru. - Miało być na odkażanie ran, ale co tam, nerwy też trzeba leczyć , nie? - wymamrotał pod nosem nie czekając na odpowiedź gulnął solidnego łyka który wypiekał gardło i problemy jednocześnie i podał butelczynę khazadce, nawet nie wspominając, że na odkażanie ran ma jeszcze jedną. I tak nie spodziewał się, aby butelczyna wróciła do niego z zawartością, miał jednak nadzieje, że dla wszystkich starczy. Do ust włożył kawałek suszonego mięsa, który zamierzał żuć przez najbliższą klepsydrę i mieląc kawałek mięsa w gębie powiedział

- Trzymajmy się jednej ściany cały czas, to najlepszy sposób na labirynty a coś mi mówi, że do takiego miejsca właśnie trafiliśmy. Będziemy sporządzać też mapę w miarę naszego poruszania się - zamierzał liczyć kroki, aby uwzględnić jakąś miarę. W duchu klął iż nie wykorzystał czasu na sprawdzenie biblioteki i zapisków o Czarnym Sztandarze. Musiał jednak przyznać, że tunika którą dostał i nałożył dość dobrze skrywała jego osobę w podziemnych mrokach... Nie to żeby zamierzał się chować...
Kuszę miał załadowaną, przygotowaną do strzału na koniec rzekł jeszcze. - Tylko zachowajcie ciszę, w tych mrokach prędzej coś usłyszymy niż dostrzeżemy.

- Z bólem to kurwa mówię ale co by usłyszeć tu coś z sensownym wyprzedzeniem potrzebne by były uszy elfa. Trza pilnie baczyć na wszystkie strony. Ma ktoś papier i węgiel do rysowania mapki? zasugerował Roran.
- Przecież kurna nie mówię po próżnicy - żachnął się Thorin ramieniem potrząsając pakunek wyglądający na tubę. Jako kronikarz, nawet jeśli samomianowany, nosił przy sobie osprzęt do czynienia notatek, które później mógłby przelać do pozostawionej w twierdzy księgi. - A co do obserwowania, nie mówię przecie byśmy szli z zamkniętymi gałami, w tych korytarzach jednak echo powinno się nieść i jeśli tylko z zielonym pałatajstwem będziemy mieli do czynienia, to na pewno je usłyszymy.
- Mi tam pafuje kompfanija, zadnefo mi orfa nie potfeba. Ja moge iśc pfodem. Jak co. Seplenił się Dorrin, który pełno miał jeszcze w mordzie żarła. Krasnolud rad był, że coś jego małym rozumkiem mądrego wyimagował.

Thorin był wkurzony na sytuację w jaką dali się wmanewrować, tym bardziej że pojęcia nie miał jak do tego wszystkiego doszło. Jego wkurzenie nie patrząc na względy, rozdzielało się na pozostałą ekipę skazańców. Po chwili namysłu postanowił jednak zapytać, przypuszczając, że być może przyjdzie mu uczynić notatki które ktoś kiedyś przy jego martwym ciele znajdzie... - Czy ktoś wie jak do tego wszystkiego doszło? Wiem że zastąpiliśmy innych ziomków, więc do kurwy nędzy nie zrobiono zaciągu z potrzeby ludzi, lecz do zastąpienia innych. Czy tamci mieli iść na pewną śmierć ? Cała ta sprawa śmierdzi gorzej niż gacie górnika , nie to żebym wąchał - zastrzegł po chwili z rozbawioną miną. Pozostawał im jedynie czarny humor, jeśli mieli nie wpaść w depresję.

- Jak dla mnie? Potrzebowali frajerów a poprzedni frajerzy mieli szmal i sie wykupili....no to nowych znaleźli wyjaśnił zawiłości krasnoludzkiej polityki wojskowej zbójnik. - Ale póki co mamy inny problem do roztrząsania. Jak Thorin zauważył: czy przewodnik spieprzył samorzutnie bo się spietrał czy może ktoś uznał że fajnie, skoro już jesteśmy to lepiej co by po nas było i sprawa się wyciszyła. Ilu ma samopały i kuszę tak po za tym? zapytał jeszcze.

Zarkan zasępił się ogromnie słysząc, że ktoś ośmielił się nazwać jego wielką osobę frajerem. Spojrzał na towarzysza i już miał coś rzec, lecz na szczęście do niewielkich zwojów dotarło, że to nie była obraza. - Ja nie mam, ino topór mam i on zwykle starcza. Powiedział radośnie.
- Mam bolasy wyjaśnił Roran -W tunelu dobrze rzucone zablokują go pierwszymi napastnikami, zwłaszcza jak to pająki będą. Wtedy dobra salwa w gęstwinę może nas ocalić. Temuć pytam. Co by tamci nie chcieli, ja zamierzam przeżyć i zrobić swoje, jakem Roran Ranagaldson, cóż to, orki się zabije i tyle. Trzema nie rzucę, chcesz jeden co by mi dopomóc?

- Glandir - zwrócił się do kamrata Thorin, choć w jego głosie brakło już przyjacielskiej nuty, którą do tej pory tamten mógł dosłyszeć - Tyś nas zwerbował pod ten czarny sztandar. Mów że nam prędko kto tobie o nim powiedział, o zaciągu, o zapłacie? - Thorin wiedział, że są ważne rzeczy do omówienia i zrobienia, w chwili obecnej mieli jednak czas, a notatki z tej rozmowy mogły posłużyć komuś tam w przyszłości do wyciągnięcia konsekwencji względem jawnej zdrady i niehonorowego postępku. Jeśli było tak jak mówił Roran i jak przypuszczał Thorin, że za pieniądze wykupiono się od obowiązku i posłano innych na pewną śmierć, sprawa dotyczyła honoru, a ten nie mógł być odłożony na drugi plan, a już na pewno nie mógł być mniej ważny od spraw ekwipunku który ze sobą zabrali. Załadowana kusza trzymana pod ręką czyniła zresztą zadość pytaniu Zarkana.

Thorin wyjął pióro i kałamarz i począł czynić notatki ze spostrzeżeń oraz zeznań świadków, którymi nagle kompania ta się stała. Być może zginą marnie w tych lochach, ale kiedy oblężenie ustanie i przyjdą ziomale odszukać ich zwłoki , wówczas mogą natknąć się na pismo które pomści skazańców.

- Słyszałeś plotki rzucił do kronikarza zbójnik, wybiwszy się z dłuższego zamyślenia -Wszyscy wiedzą - król posłał kurierów do najwyższego króla. Ponoć nie doszli nawet ułamka trasy. Zarąbani...nie przez orki. Może to bzdura...oby to bzdura. Za wiele osiedli i miast by zyskało na upadku Azul...wybaczcie starszemu czarne wizje, ale złe mam przeczucia co do poniektórych mend. Jeśli kto nie ma honoru by się od wojska wykupywać i spierdalać, to skąd wiadomo czy taki i nie sprzeda za bezpieczeństwo? Chodźmy szybko, róbmy swoje. Dopóki jesteśmy razem i się staramy, nie będzie tak źle.

Detlef siedział pod ścianą i szamał swoje zapasy. Niewielkie, ale będzie musiało wystarczyć na kilka dni - oby nie zabawili tu dłużej.
- A w czym problem? - rzekł Roranowi, wgryzając się w pęto podsuszanej kiełbasy - Mało chętnych na krasnoludzkie złoto? Nie pierwszy raz bandy zbójców przyłączą się do sił, które mają za cel krasnoludzką twierdzę. - Wyjaśnił, kiełbasę zagryzając cebulą. [i]- Skończmy piknik i bierzmy się do roboty. Wrócić nie możemy, jeno dalej pójść. A jak zadanie wykonamy, to nas bohaterami obwołają po powrocie, ha!

Thorin nie podzielał jego optymizmu, ale po prawdzie w dyskusje nie chciał się już wdawać - Czekam już tylko na odpowiedź Glandira. Kto nas w tą kompanię wmanewrował, bo poza tym paskudnym zadaniem, powiedzcie mądrale, kto z was wiedział, że na lat dziesięć do służby wstępujemy?! - wzburzenie było głębokie , lecz solidnie trzymane na wodzy. Thorin nie mógłby być ani lekarzem ani kronikarzem gdyby nie umiał pohamować swoich nerwów. Łyk gorzały z pewnością mu w tym pomagał.
-Nikt jak mniemam.... rzekł krótko Roran.

W tym czasie Dorrin znudzony już tymi wszystkimi rozmowami i knowaniami i rozmyśleniami i wszystkim, przestąpił kilka kroków. Szedł powoli stąpając delikatnie i uważnie, szedł, jak dziecko skradające się po swoją ulubioną strawę. On tak zawsze kroczył chowając się przed matką, gdy próbował skraść rodzinną strawę.

Wreszcie doszedł do pierwszej możliwej odnogi, do tej, która prowadziła w głąb, w dół. - Hejże? Zapytał nieśmiało.
- Więc co Glandirze, idziemy? zapytał stary zbójnik.
Skali oparty o jedną ze ścian uważnie słuchał innych, nie chciał przerywać bo i nic mądrego nie miał do powiedzenia w tej chwili. Po chwili jednak wpadł na pomysł.
-A jak by iść w stronę w którą ogień ciągnie, tobyśmy najpewniej wyjście znaleźli. Ogień zawsze ciągnie do powietrza, czyli w naszym przypadku na powierzchnie.

Największy cug dochodził z korytarza który piął się nico pod górę ( niebieski korytarz na mini mapce ), ruszyliście nim. Lecz nie dalej jak sześćdziesiąt króków później znajdujecie się w niewielkiej grocie, gdzie przy jej ścianie, w głębi pomieszczenia znajduje się niewielka, drewniana winda korbowa... niestety prowadzi jedynie w dół.

- [i] Tyle że i tak mamy zadanie do wykonania, do któregośmy się zobowiązali... choć nie wiem czy istnieje choćby jeden precedens, by ktoś składał przysięgę czyimiś ustami... Nawet niemowy podpisem czy choćby skinieniem głowy daną przysięgę potwierdzają... No ale cóż, skoro reszcie nie przeszkadzała taka przysięga znaczy się ją zaakceptowali. - stwierdził z ponurą miną Thorin.

- Za ogniem nie ma co iść, to nie powiew, to wentylacja. Jesteśmy na 900 stóp pod ziemią, więc o świeżym powietrzu można zapomnieć. To jedna wielka wentylacja... powiedział po chwili zamyślenia Roran.

- Nawet gdybyśmy chcieli wrócić z rewelacjami o zdradzie i podstępie, nikt by nas nie słuchał traktując jak tchórzy szukających wymówki by zrezygnować z zadania które ich przerosło... Musimy zrobić to co nam zlecono do zrobienia a potem sprawiedliwości szukać, dlatego teraz chce wszystko spisać, póki żyją świadkowie i ci którzy do powiedzenia coś mają - Thorin ogarnął wzrokiem wszystkich, skupiając się głównie na Glandirze. Nie dodawał już, że potem zwyczajnie może nie być czasu, albo że nie będzie komu wszystkiego spisać. Poza tym zamierzał , niczym dobry kowal kuć żelazo póki gorące, gdy wystygnie może nie być tak chętne do współpracy...

Galeb milczał. Sytuacja była przybijająca i wszystko źle się układało od samego początku poprzedniego dnia. Najbardziej jednak niesamowite i niepokojące było oddanie ich pod rozkazy Runmistrza Sverrissona. Co to mogło znaczyć? Po co takiej osobie ich usługi?
- Nie powinniśmy się skupiać na tym że zostaliśmy wmanewrowani w tą całą sytuację. - stwierdził Galeb - Obojętnie gdzie pójdziemy na jedno wyjdzie. Sądzę, że w takiej sytuacji nic nie stracimy jeżeli zejdziemy niżej
- Dobra, jeśli sierżant nie ma nic przeciwko chciałbym iść na przodzie, a kto ma kusze czy samopała w drugim szeregu by się nadał. Imć Thorinie, dołaczysz do mnie?

Thorin uśmiechnął się na zaproszenie, jednakże wskazał na Dorrina który wysforował już do przodu - Wystarczy, że się z nim zrównasz, a ja z kuszy potraktuję to wszystko co się zbliżać będzie. - Po wyrazie twarzy i po lekkim skinieniu głowy, okazał jednak, że docenia propozycję Rorana. Nie uśmiechało mu się jednak pozostawiać kwestii bez odpowiedzi, mogłoby to oznaczać, że albo Glandir zwyczajnie go ignoruje, albo że kronikarz nie ma sam szacunku do własnych słów które już padły. Czekał więc wciąż na odpowiedź nim uczynił choć krok, wolał bowiem zostać zignorowany niż sam do siebie szacunku nie mieć. Na to pierwsze wielkiego wpływu mieć nie mógł, na to drugie już owszem.

Roran zaś skinąwszy z szacunkiem głową potwierdził drugim skinieniem że tak zrobi, czekał jednak aż kronikarz uzupełni co sobie życzył.
- Wiecie czego najbardziej nie lubię, poza orkami, pająkami, goblinami, trollami....- wymieniał tak jeszcze przez całą minutę, by kończąc odetchnąć i nabrać na nowo powietrza. - No wiecie? Nie lubię tchórzy i oszustów, już ja złoję dupsko temu naszemu przewodnikowi. Ino dajcie mnie chwile, przecie sam jestem górnikiem i do licha poprowadzę nas do wyjścia ino decyzji mnie potrzeba. Chodź kopalni tych nie znam, a na mapach też się nie znam wcale..., ale wyjść stąd zdołam.... Jakoś - zawahał się.
- To może lepiej będzie gdy się rozdzielimy? - zaproponował Baldrik nie przemyślając do końca swojego pomysłu.
- A może jednak nie, chyba że chcesz byc trupem uprzejmie zasugerował Roran, któremu niemal natychmiast przytaknął Thorin.
Rozdzielanie się w miejscu zupełnie nieznanym, z dużym prawdopodobieństwem, że już się nie odnajdą było zbyt niebezpieczne i nierozsądne. Było także nieekonomiczne bo oznaczał co najmniej dwie zapalone latarnie... - pomyślał rzeczowo kronikarz. Uważnie obserwował on towarzyszy i stanowiska jakie zajmowali, zastanawiał się czy dane mu będzie z tej wyprawy stworzyć opowieść. W każdej dobrej opowieści trzeba było przedstawić bohaterów i ich charakterystyczne cechy - a te oprócz wyglądu, opierały się w głównej mierze na charakterze. Nic tak nie ujawniało charakteru - zwłaszcza krasnoluda - jak sytuacje ekstremalne...

 
Eliasz jest offline