Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2013, 18:08   #6
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Morgan przewrócił oczami, sięgnął do wewnętrznej kieszeni i wyjął zwitek pięćdziesięciodolarowych banknotów.

-Sądzę że moja wypłacalność to ostatni z pana problemów.- rzucił spokojnie, rozglądając się po pracowni niziołka.- Przepraszam, nie dosłyszałem też pana godności.

Niziołek pożądliwym spojrzeniem spojrzał na zwitek banknotów i rzekł.- Twister. Samuel L. Twisterbottom. Acz mówią na mnie Twister właśnie.

Spojrzał na Morgana dodając.- To na co chcesz wydać te pieniądze?

-Planuje większe zakupy, więc zapewne będę mógł liczyć na pewnego rodzaju... upust z tego powodu.
- Lockerby uśmiechnął się rozbrajająco.- Wstępnie chodzi mi jednak o dwa lekkie rewolwery, możliwie dobrej klasy, wraz z amunicją do nich. Trzydzieści sześć pocisków, jeśli mam być precyzyjny. Zakładam że przy takim zakupie pas na amunicję i dwie kabury będą odpowiednim dodatkiem?

Spokojnie przysunął sobie schodek, używany przez niziołka do wyjmowania rzeczy z wyższych półek i usiadł nań jak na stołku.

-Pociski sprzedaję w paczkach po dwadzieścia.- wyjaśnił niziołek drapiąc się po karku.

I zaczął rozglądać się po towarze, by wyciągnąć dwa kawaleryjskie kolty zdobione grawerunkiem.


-Te są dobre. I drogie... dość drogie.- rzekł prezentując je Morganowi.-Najlepsze jakie mam, jeśli chodzi o lekki kaliber.

Lockerby wytrenowanym ruchem zluzował bębenek i zajrzał do środka, by następnie zatrzasnąć go, sprawdzić wyważenie broni w ręku i na sucho nacisnąć spust, celując w ścianę przed sobą.

Muszka i szczerbinka były precyzyjne, lufa bez skazy, mechanizm wyślizgany przez częste używanie połączone z wielką dbałością o konserwację broni.

Drugi colt to samo.

-Ile?- zapytał po chwili, oddając broń Twisterowi.

-Dwieście każdy.- odparł niziołek krótko.- Zostały wzmocnione magią, by lepiej opierać się zaklęciom czarowników wszelkiego rodzaju.

Pieszczotliwie wodząc dłońmi po broni Twister dodał z czułością.- Prawdziwe skarby.

-Ech, tylko ze względu na Feda nie uznam że chce mnie pan w ten sposób obrazić.-
uśmiech nie opuścił twarzy młodego rewolwerowca.- Przyznam, to dobra broń, może wiąże pan z nią jakieś wspomnienia, ale ja niestety nie jestem posiadaczem tych że wspomnień więc dla mnie to po prostu całkiem niezła broń... Sto osiemdziesiąt od sztuki. To i tak sporo za używane, pseudomagiczne rewolwery.

-One nie są pseudomagiczne. One są magiczne.-burknął urażony niziołek tym, że mu się obraża jego cacuszka. Niemniej przyglądał się im przez chwilę zastanawiając nad propozycją Morgana.- Teraz ja się powinien obrazić posądzaniem o wciskanie kitu. Jestem prawie uczciwym rusznikarzem... Prawie, bo biurokraci z Uptown to sępy żywiące się na żywotnej tkance społeczeństwa...Hmmm... no dobra, niech stracę. Sto osiemdziesiąt siedem.

-Osiemdziesiąt a zostawię tutaj przynajmniej dodatkową setkę.
- i o dziwo, Morgan nie żartował. Zawsze lubił mieć asa w rękawie a takie były zwykle dość kosztowne.

Jednocześnie nie zamierzał znów zostać bez grosza przy duszy.

-Noooo dobra...- mruknął niechętnie niziołek spoglądając karcąco na mężczyznę.- Ale żadnych więcej upustów z mej strony. To nie sklep z męską galanterią.

-Pogadamy, zobaczymy.- Lockerby rozprostował kark.- Dwa rewolwery i czterdzieści pocisków, do tego pas na kule i dwie kabury. Same rewolwery Sto osiemdziesiąt za sztukę. Ile za to czterdzieści pocisków?

-Trzydzieści dolców.
-wyjaśnił niziołek krótko podając dwie ładnie zapakowane paczuszki zawierające pudełka z nabojami.

-Hmm... Dostaniesz dodatkowe sto pięćdziesiąt za kieszonkowy dwustrzałowiec, kastet połączony z nożem i Grzechotnika.

Grzechotnik. Już za czasów Morgana były przebojem, teraz pewnie patrzono nań jak na przestarzałą zabawkę. Morgan uważał jednak, że mała kabura do rękawa, zawierająca w sobie mechanizm sprężynowy wpychająca broń prosto w dłoń strzelca, była koniecznym nabytkiem dla samotnego strzelca w wielkim mieście.

-Sam kieszonkowy dwustrzałowiec to wydatek stu dolarów.- odparł niziołek i licząc na palcach dodawał.- Z grzechotnikiem i kastetem wraz z nożem to będzie...sto osiemdziesiąt. Tak. I tym razem żadnych upustów.

-Czyli w sumie za wszystko... ?- Morgan uniósł brew.

-Trzysta dziewięćdziesiąt.- obliczył na palcach Twister, po kilkunastu minutach liczenia.

-Masz czterysta.- powiedział Lockerby, wręczając niziołkowi banknoty.- I dołóż dodatkowy pas z amunicją... I kapelusz.

Dodał, wskazując na wytarte nakrycie głowy na mocno sponiewieranym manekinie.


-Możesz brać... to manekin jest strzelecki. Jeśli któryś z klientów go podziurawił, to już nie mój problem.- rzekł niziołek podając pas Morganowi.-Cóż...pas bez amunicji. Bo ona droga.

-Sam ją tam powkładam
.- stwierdził spokojnie Morgan, przyjmując pudełko z kulkami i biorąc pierwszy pocisk z brzegu.- Niezłe wykonanie... Sam odlewałeś?

Zapytał, wsuwając je kolejno w skórzane przegródki.

-To? To nic. Adamantowe kule to dopiero wrzód na tyłku przy robieniu.- zaśmiał się niziołek.-Albo z zimnego żelaza... to dopiero mistrzowstwo rusznikarskie. Też je wykonuję. Jak mam materiał, oczywiście.

Lockerby spokojnie ubrał oba obciążone pociskami pasy. Następnie przypiął doń kabury a Grzechotnika wraz z dwustrzałowym maleństwem ukrył w rękawie płaszcz. Broń była załadowana i gotowa do użytku.

Kastet trafił do wewnętrznej kieszeni.

-Cóż... Miło było zrobić z panem interesy.

Morlock potrząsnął rękawem, pozwolił by dwustrzałowiec wskoczył mu do dłoni i uniósł broń, naciskając spust w chwili gdy pistolet znalazł się na wysokości oczu niziołka.

...

A raczej tak zrobiłby kilka lat wcześniej, chcąc mieć pewność że nikt nie sprzeda go łowcom nagród albo szeryfowi.

Zamiast tego poprawił płaszcz na grzbiecie i ruszył w kierunku drzwi.

-Wpadnę tu jeszcze jeśli przytrafią mi się niezapowiedziane zakupy.- powiedział, kiedy Twister odsuwał kolejne skoble w drzwiach.

-Jasne, jasne... tylko hasła nie zapomnij.- rzekł w odpowiedzi niziołek zamykając za nim drzwi.

Półork zaś który śledził dotąd Morlocka... okazał się czekać blisko drzwi. I na widok mężczyzny spytał za nadzieją.

- Pan Lockerby jak mniemam?

-Zależy w jakiej sprawie.- odpowiedział Morlock, ciesząc się z Grzechotnika w rękawie.

W sumie nie miał pojęcia jakim cudem Twister miałby być spokrewniony z Fenem. Fen żądał dolara reszty z zakupu za dwadzieścia pięć centów. Twister zaś jebnął się o sto dolców przy obliczaniu ceny za broń zakupioną przez Morlocka. Na jego korzyść.

-Wiedziałem, że pana rozpoznałem. Czytałem wszystkie artykuły o panu...- rzekł z głośnym entuzjazmem półork po czym zaczął coś wyciągać powoli z kieszeni... z trudem i powoli wydobył złożoną wielokrotnie gazetę, tak by artykuł o aresztowaniu Morgana był widoczny... wraz ze zdjęciem. Kto nosił ze sobą gazetę sprzed pięciu lat? Wariat chyba.

-Proszę potrzymać... jeszcze coś muszę... znaleźć.- rzekł półork wciskając papier w dłonie Morlocka.

Paranoja paranoją, ale Lockerby był gotowy do ataku ze strony wielkoluda.

Gazetę chwycił tak by w razie zagrożenia móc bez trudu ją przestrzelić, przy okazji mając na linii pocisku tego podejrzanego typa.

Chociaż nie, to byłby zły ruch.

Zamiast tego chwycił swój najcichszy nabytek, czyli ukryty pod płaszczem kastet.


Morgan doceniał finezyjne połączenie narzędzia do obijania mord z nożem, przydanym w zacznie cięższych sytuacjach niż zwykła, barowa bójka.

Pomijając jednak perspektywę jatki, najbardziej irytował go fakt, że za cholerę nie pamiętał by ktoś się nim interesował przy aresztowaniu. Jego nazwisko było co prawda w gazecie, ale pośród tuzina innych, zaaresztowanych załogantów ze statku Amelii. Tak samo na zdjęciu był jedną z wielu twarzy.

-Ooo mam... poproszę podpisać... Imię, nazwisko i... dla Tima. Tak mam na imię. Tim... właściwie Timothy, tak dali mi w sierocińcu.- wyjaśnił rozradowany półork, uzbrojony we wieczne pióro.

-Em... Proszę...- Lockerby napisał szybko to, o co był proszony.- Skąd mnie znasz... ?

Przed odsiadką kilka razy pojedynkował się pod swoim własnym nazwiskiem, ale kto by o tym pamiętał... ?

I tu się półork rozgadał. Z tej paplaniny Morgan zaczął wyławiać poszczególnefakty. Otóż okazało się, że jakiś czas temu jakiś pisarz o imieniu Faubrizzio Esperanza Goldencione objeżdżał dzikie miasteczka i mieściny nowego świata zbierając legendy i historie, w tym o rewolwerowcach. Także i Lockerby'm. A potem wydał broszurkę, je zawierające... I stąd półrok Tim o nim słyszał. Niektóre te historie brzmiały w jego ustach inaczej niż to Morgan zapamiętał, inne... zostały błędnie przypisane. Koniec końców Lockerby okazał się być znany jako rewolwerowiec... i Tim był jego fanem.

W ostateczności Morgan westchnął.

-Tak, fajnie, miło, dzięki za uwagę.- mruknął, poprawiając kurtkę.- A teraz adios amigo.

Szybkim krokiem ruszył w górę ulicy, kierując się w stronę przybytku Amelii. Zostało mu jeszcze trochę pieniędzy, a ona chyba znajdzie dla przyjaciela miejsce by złożyć umęczoną głowę.

Półork był uparty w podążaniu za Morganem.

- Jak długo jesteś w mieście? Co planujesz? Gdzie się zatrzymasz? Zamierzasz zrobić coś w stylu dzikiego zachodu, pojedynek w zachodzącym słońcu ze złym bandytą? Mogę zostać twoim pomocnikiem? Jestem silny i znam miasto i... rozłożyłem dwóch krasnoludów w walce.

-Widać byli zbyt pijany by wyjechać ci ze łba w krocze i zrobić tam berbeluche.- uciął Lockerby, patrząc krytycznie na półokra.- Biorąc pod uwagę, że dopiero wyszedłem z pierdla i sam chcę się rozeznać po okolicy... Daj mi spokój, dobrze? Bazgroły których się naczytałeś w ogóle nie pokrywają się z rzeczywistością i wierz mi, nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego.

Poirytowany jął przeciskać się przez tłum.

Dotarcie do Amelii zajęło trochę czasu Morganowi, ale... przynajmniej pozbył się z grzbietu namolnego wielbiciela czytadeł. W "Płonącej ostrydze", tłumek nieco się zmienił. Poza kilkoma krasnoludzkim robotnikami nie było w niej innych gości. Nadal ten sam artysta, którego nikt nie słuchał... poza Amelią. Elfka skinęła głową wchodzącemu mężczyźnie.

Morgan uśmiechnął się lekko, podchodząc do baru i rozkładając ręce.

-No i co myślisz?- zapytał, całkiem zadowolony z zakupionego stroju.

-Ładny... to co teraz? Weźmiesz się za uczciwą robotę?- spytała Amelia z uśmiechem na twarzy, przynajmniej dopóki nie zobaczyła... rewolwerów przy pasie z nabojami.- Najwyraźniej nie.

Morgan westchnął.

-Czemu zawsze zakładasz że praca powiązana z bronią to z założenia przestępstwo? A bycie ochroniarzem? A pilnowanie karawan i pociągów? A Peelerstwo?

Ech, lord Johny Peel. Morgan nasłuchał się o nim sporo będąc w pierdlu.

Dawniej policjanci byli tymi ludźmi którym dawało się łapówki żeby nie pójść do pierdla za krzywy zgryz swojego konia lub też tymi, których się przepraszało ze wezwanie pomocy kiedy ktoś dźgał cię nożem i zabierał dorobek ostatniego miesiąca.

Lord John Peel to zmienił.

Teraz policjant, o ile trafiło się na wspomnianego "peelersa" faktycznie pomagał, faktycznie pilnował porządku, i co najgorsze, nie chciał łapówek.

Prawda, większość policjantów wciąż była przekupnymi draniami.

Wciąż była jednak spora szansa na spotkanie funkcjonariusza ze szkoły Johny'ego Peel'a. I wtedy należało być pewnym, że jest się po właściwej stronie prawa.

-Wiesz dobrze, że z wyrokiem na sumieniu... nie dołączysz do niebieskich mundurów.- stwierdziła Amelia splatając ręce razem.- Jak i ciężko będzie i z innymi służbami mundurowymi. Ochroniarze mają garniturkowych naganiaczy, co się siedzą w papierkach i mają znajomości wśród szych z Uptown. I dzięki temu ich organizacje dostają kontrakty. Samotny strzelec... cóż... jest samotnym strzelcem.

-Nie martw się, mam pewien plan ale do niego będę potrzebne mi pieniądze.- oparł się o kontuar i puścił przyjaciółce oko.- Ale nie martw się, tym razem nie wpieprzę się w takie gówno jak ostatnim razem...

-Bo to razem nikt nie będzie mnie weń wpychał..
.- dodał w myślach, obserwując twarz elfki.

-Wiesz ilu pijanych przegrańców bredzi przy tym kontuarze o swych przyszłych planach na bogactwo?- spytała ironicznie Amelia mimowolnie unosząc lewą brew w geście zdziwienia. Splotła dłonie razem i wsparła na nich głowę.-No dobrze Morgan, odstawmy na bok twój plan. Skupmy się na pieniądzach na teraz... skąd je weźmiesz?

-Ta cała Kay... Key... Cholera, bogata pannica. Wątpię żeby na wstępie dała mi robotę która właduje mnie w niebotyczne gówno, więc wykonam dla niej kilka zleceń... A jeśli wyczuję że owo gówno nadciąga, podziękuję za współpracę i popracuje dla kogoś innego. W brew pozorom nie jestem tak bezużyteczny na jakiego wyglądam.

Zaśmiał się cicho.

-Znalazłoby się u ciebie wolne łóżko? Zapłacę jakby co.

-Pięć dolców za tydzień i masz pokój dla siebie...- rzekła Amelia i potarła podbródek.- Możesz też zaczepić się u krasnoludów. Lub zostać... nie.. w sumie to chyba jednak nie.

-Zostać... ?-
mruknął Lockerby, kładąc na ladzie piątkę.

-Łowcą nagród. Tropić ludzi i nieludzi poszukiwanych przez prawo. Niemniej New Heaven to labirynt którego nie znasz Morgan.- uśmiechnęła się krzywo elfka biorąc pieniądze i mówiąc.- Ale jedzenie i napitki nie są wliczone w cenę pokoju. Nie stać mnie na taką ulgę. Nawet dla ciebie.

-Gdybyś przyjęła i karmiła mnie za darmo, albo miałabyś gorączkę, albo dość pieniędzy żeby się stąd wynieść.-
Morlock musnął dłonią rękę dziewczyny.- I dzięki, Amelio. Normalnie mało kto by mnie przyjął, znając moja kartotekę.

Spokojnie przyjął klucz do pokoju i nieśpiesznie ruszył na piętro.

Pokój był standardowy.

Łóżko, stolik z krzesłem, szafa no i miska z wodą do pobieżnej higieny. Na szczęście przed wypuszczeniem z pierdla, Morgan trafił pod natrysk. Nie było to co prawda najprzyjemniejsze przeżycie, ale dzięki niemu nie śmierdział niczym ostatni cap.

Wetknąwszy dwustrzałowiec pomiędzy ramę łóżka a materac, Lockerby przewrócił się na bok i ostatni raz przed snem rzucił okiem na wizytówkę od panny Charlotte.

Jutro rano zamierzał złożyć jej wizytę.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 06-08-2013 o 19:46.
Makotto jest offline