Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2013, 14:48   #11
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Atmosfera była gęsta i nawet żarciki, które padały tu i ówdzie nie potrafiły rozluźnić Elisabeth. Na plus mogła zaliczyć to, że połączyli się z pierwszą grupą. Dzięki temu zebrało się trochę żołnierzy i mogła być nieco spokojniejsza, wierząc, że otaczają ją ludzie, którzy wiedzą, do czego służy broń. Z tym, że dalej nie było pewne, czy to przelewanie krwi ma w ogóle sens.
Winda okazała się nie działać, co Beth uznała za zły omen. Skoro już na początku natykali się na problemy, nie było żadnej gwarancji, że potem będzie lepiej. Właściwie spodziewała się coraz gorszego – aż wreszcie najgorszego, ale starała się zagłuszyć swój pesymizm.
Elisabeth trzymała się raczej z tyłu, zbierając myśli. Nie znała tych ludzi, właściwie żadnego. Nawet jeśli kiedyś mignęli jej przed oczami, nie zawracała sobie dotąd nimi głowy. Teraz w sumie żałowała. Czekała na decyzję tych, którzy bardziej obyci byli z takimi sytuacjami. Nic innego jej nie pozostawało. Jedyne, na co sobie pozwoliła to zbliżenie się do negocjatora. Znała jego nazwisko, nic więcej. Nawet nie wiedziała, jakiego jest stopnia.
- Tramp? - upewniła się. - Porucznik Jonson, będziemy współpracować. Czy komuś udało się już nawiązać kontakt z obcymi?
To było dla niej najważniejsze – pojąć, w czym rzecz. Milczenie, którym odpowiedział negocjator, zbiło ją z tropu. Nie miał jej nic do powiedzenia? Nie chciał? Nie usłyszał? Pomyliła osoby? Choć zalały ją wątpliwości i urażona duma sprawiła, iż miała ochotę kopnąć Trampa w zad, żeby zwrócił na nią uwagę, jej myśli zostały przywołane do porządku przez quasi-żartobliwą uwagę snajpera idącego tuż za nią.
Elisabeth zignorowała przytyk Regala. Wolała mieć oczy dookoła głowy - a jej szeroko otwarte ze strachu oczy naprawdę chłonęły każdą informację... choć hełmu wolałaby się akurat pozbyć. Szła więc dalej, trzymając się ustalonego szyku. Uznała, że powtarzać się nie będzie, a negocjator sam będzie musiał się do niej odezwać, gdy zajdzie taka potrzeba, choć oczywiście żałowała, że nie rozwiał ani trochę jej wątpliwości. Powoli zmierzali w kierunku windy towarowej.
Widząc fosforyzujący krwią obcych korytarz wzięła głęboki oddech. To było właśnie to „gorzej”, którego się spodziewała. No tak, ale czego innego spodziewać się mogła, skoro przybyła tu z powodu międzyrasowych walk? Była dorosła, była w wojsku – a nadal żyła w jakimś wyimaginowanym świecie pokoju i przyjaźni między wszelkimi formami życia.
„Czas zejść na ziemię, Jonson” – przekonywała samą siebie, ale starania okazały się marne.
- Nic z tego nie rozumiem… - cicho, jakby do siebie powiedziała Elisabeth, bo nagle jej oczom ukazało się coś gorszego niż krew, będąca tylko pamiątką po czymś strasznym. Teraz widziała to naprawdę, a atakujący „opiekunowie” byli niespotykanym widokiem. Poprawiła broń w rękach i cofnęła się troszkę, jak gdyby chowając za bardziej bojowymi członkami grupy. Z trudnością oderwała wzrok od walczących i spojrzała na negocjatora. Jaki miał plan? Co mógł zrobić w takiej sytuacji? Oby on wiedział, bo dla niej była to zagadka, a przecież nie można było pozwolić na wybicie wszystkich obcych. Jak wpłynęłoby to na ludzkie kontakty polityczne?
Ktoś kazał jej obserwować tyły, ale nie mogła odwrócić twarzy od tego dziwnego, nierzeczywistego „filmu”, rozgrywającego się na jej oczach. I wtedy te potwory zaatakowały ICH. Porucznik stała jak wryta, starając się przełknąć to, czego była świadkiem. Uratował ją tylko fakt, że inni mieli łby na miejscu, a ona stała na szczęście z tyłu.
Wszystko nagle przerwał pisk. Próbowała go rozszyfrować – do jakiej mógł rasy należeć, co znaczyć? Było to dziwne, mistyczne wręcz przeżycie, bo od kiedy inne – tak różne przecież – stworzenia słuchają komend, jakby były zaprogramowane?
Tymczasem jej uwagę przykuła kobieta. „Szeregowiec Mia Santos” – tak nazwał ją dowódca. To był jeden z nielicznych momentów, w których zapomniała o teraźniejszości, a w głowie zaczął snuć się obraz tej kobiety. Wydawała się być pokazowym, stereotypowym żołnierzem. Silna, odważna, ale posłuszna rozkazom. Gdyby tylko było to możliwe, Elisabeth chciałaby w tym momencie stać się taką Mią – zapomnieć o durnym doktoracie i zamiast cholernej lingwistki, stać się szeregowcem z prawdziwego zdarzenia. Marzenie pękło jak bańka mydlana. Przecież Jonson też była tu z jakiegoś powodu i tego należało się trzymać, zamiast błądzić w chmurach.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline