[center:7f973a706c]
[/center:7f973a706c]
Marcjan otworzył drzwi frontowe i jego oczom ukazało się się małe, nieoświetlone pomieszczenie z kolejnymi zwykłymi drzwiami.
Marcjan miał chyba zamiar wejść do środka gdy nagle coś spadło na niego z góry. Twarz Malkaviana zwisającego do góry nogami niczym nietoperz, zatrzymała się kilka cali przed twarzą zaskoczonego Gangrela. Zaskoczenie trwało jedynie sekundę, ale było to w zupełności wystarczające dla
Brendana.
- Kelner! Mówiłem że stolik ma być dla niepalących! - wydarł swoją nieśmiertelną paszczę obcinając nożyczkami żarzącą sie końcówkę tkwiącego w ustach
Marcjana papierosa.
- Ahahahhaahahahha - zawył ze śmiechu na widok głupiej miny
Marcjana, a może po prostu z własnego żartu. Gangrel pewnie zastanawiał się teraz, jakim cudem
Brendan dostał się do środka. W tej samej chwili zapewne cały personel szpitala zastanawiał by się, w jaki sposób
Brendan opuścił swoją izolatkę, gdyby nie to, że dyżurni jak zwykle oglądali seriale i opychali się pizzą, zamiast pilnować pacjentów. Tak czy owak - nie zmieniało to faktu, że Malkavian wisiał teraz niczym pająk, uczepiony górnej futryny drzwi w tym małym, mrocznym przedsionku kamiennicy.
Całe zajście trwało jedynie moment, niezauważalny pewnie dla pozostałych w pobliżu osób, gdyby nie ekstremalnie głośne zachowanie
Brendana. Wszyscy znajomi przywykli już zarówno do zaskakującego pojawiania się znikąd, jak i bezustannego błaznowania. No może wszyscy, za wyjątkiem klanu Ventrue, którzy zawsze starali się zachować powagę, nawet w obliczu najgłupszych dowcipów
Brendana.
Brendan chciał zeskoczyć na ziemię, jednocześnie chowając nożyczki i wykonując salto do tyłu, ale przejście okazało się zbyt niskie i zachaczył trampkami o sufit, co w efekcie spowodowało iż rąbnął z hukiem oraz głośnym "Uch!" o ziemię (cudem zachowując nożyczki w bezpiecznej odległości od własnych witalnych organów). Wstał otrzepując z kurzu swoja czarną koszulkę z białym napisem "Witamy w Domu" oraz małą, ograniczoną grafiką przedstawiającą wojskową trumnę, nakrytą flagą USA.
- Niezła hawira, Marc. To był dobry pomysł z tym kupieniem jej. Myślałem żeby może za całą kase kupić ciężarówkę Chappi, jako przynętę na Lupinów... kilku na pewno byśmy złapali... a potem wypuścić ich u mnie na oddziale... ale w sumie przerobienie tej chałupy na salon solarium będzie chyba nawet lepszym numerem... rozpoczął swój tradycyjny słowotok.
Aktualnie
Brendan był Brendanem, co było dobre. Czasem wydawało mu się, że jest demonem o imieniu Gabriel, a wtedy bywał już raczej nieznośny i upierdliwy, niż śmieszny. Czasem bywał nawet groźny.