Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2013, 19:55   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wieczory w “Płonącej ostrydze” były głośne. Po części dzięki pijackim okrzykom, po części dzięki owemu grajkowi, który zatrudniała Amelia... grał głośno i obłędnie. Niemniej takie były uroki mieszkania w pokojach powyżej sali barowej na nabrzeżu Downtown. Ostryga była popularna, po dwudziestej pierwszej.
Rano w głównej sali jadalnej, tłok był już mniejszy. Jedynie kilka krasnoludów i półorków oraz ludzi w robotniczych kombinezonach czytających kupioną, na spółkę, gazetę.
Amelia stała już przy barze, świeżutka jak dopiero co upieczona bułeczka. Elfy potrzebowały mniej snu... czego czasem Morgan im zazdrościł, a czasem współczuł.
Gdy Morlock schodził po schodach słyszał odgłosy.
-Sędzia Emmerich ogłosił, że wszelkie zarzuty wobec Teodoro Emeralda Kop...Kop... Kop..- czytający krasnolud zaciął się próbując przeczytać kolejne słowo.- Koppersnick Cycione, są bezzassadne skoro na dwóch świadków widzących go na miejscu zbrodni, przypada cała sala świadków, którzy w czasie rzeczczoneego zdarzenia widziała, go w nocnym klubie “Figlarna śrubka”. Teodoro zwany Prawą Ręką Ojca Chrzestnego Małej Mafii wyszedł dziś na wolność.
-No takich drani to nie mogą zamknąć, a Freda zamknęli za to, że pobił tego gnojka, który się dobierał do jego żony..- warknął półork.- Napaść na urzędnika państwowego psia mać, rozbój...akurat! Sprać po gębie komornika, to nie grzech!
Pozostali skinęli głowami, a krasnolud zaczął czytać o automatonach, co bulwersowało robotników jeszcze bardziej, bo widzieli w mechanicznych cudeńkach gnomu zagrożenie swoich miejsc pracy. Na szczęście póki co, te maszyny nadal były zbyt drogimi zabawkami by używać je do prostych prac.
-Czarna Ręka mogła by się zająć nimi, a nie czepiać ulicznych kuglarzy.-pomstowali, gdy Morgan podszedł do kontuaru po jedzenie.
-Mamy tylko jajecznicę z niespodzianką.- rzekła Amelia w odpowiedzi.
-A jaka to niespodzianka?- spytał w odpowiedzi Morlock.
-A to zależy... Co Herm pochwycił na targowisku. Równie dobrze może to być szczypiorek, jak i wnętrzności ryby.- rzekła z enigmatycznym uśmieszkiem elfka. A z zaplecza słychać było głośny ryk urażonego krasnoluda.- Jak się nie podoba, to sami se gotujcie!


Uptown, było zaprzeczenia Downtown. Rozległe ulice, cichsze i spokojniejsze. Panowie i Damy majestatycznym krokiem idący chodnikami.




Piękna architektura i baczne spojrzenia tutejszych policjantów. W Downtown można było przymykać oko na zbrodnię i występek panoszącą się na ulicach. Ale nie tu.
Uptown należało do praworządnych i płacących podatki obywateli... I do familii Cycione, ale nawet tutaj te gangsterskie gnomy nie powodowały rozrób udając praworządnych obywateli i cenionych rzemieślników.
Nawet Cycione nie ośmielili się prowadzić tu brudnych interesów inwestując jedynie w nocne kluby i kabarety.
Uptown było dzielnicą elity miasta... właścicieli sklepów, przedsiębiorców, finansjery i arkanistów. Uptown było miejscem do którego dążyły wszystkie niższe warstwy społeczeństwa... było Ziemią Obiecaną.
Przemierzając uliczki Uptown, Lockerby starał nie rzucać w oczy. Tutejsze służby porządkowe nie lubiły uzbrojonych obywateli. Co prawda mając przy sobie rewolwer Morgan nie łamał prawa, ale... lepiej nie kusić losu, zwłaszcza że zbliżał się do rezydencji Charlotty Mc'Kay.



Porośnięta bluszczem posiadłość była ekstrawagancka jak wszystkich arkanistów, ale nie przekraczała granic dobrego gustu.Budynek świadczył o dużym bogactwie potomkini McKay’ów.

Elektryczny dzwonek do drzwi. Zabawka dla bogaczy. Po jego naciśnięciu Morgan odczekał tylko kilka minut nim pojawiła się w drzwiach znana mu postać.


Egzotyczna pokojówka panny Mc’Kay. Przesunęła spojrzeniem po Morganie i rzekła stanowczo.- Broń, proszę mi ją przekazać... teraz.
Dopiero zabrawszy oręż Morlocka i schowawszy w kieszeniach fartucha dodała.-Proszę za mną, do pokoju gościnnego. Panna Mc’Kay wkrótce się z panem spotka.
Ruszyli po schodach na górę. Idąc tuż za nią Morgan spostrzegł dwie sprawy. Pokojówka poruszała się zwinnie, ale cały czas była prosta i sztywna zarazem. Zupełnie jakby połknęła kij od szczotki.
Drugie spostrzeżenie było bardziej niepokojące. Pokojówka mimo bucików na wysokim obcasie poruszała się bezszelestnie. Mogłaby podejść kota chorego na manię prześladowczą.

Pokój w którym został zamknięty na dwie godziny, zanim zjawiła się Charlotte był urządzony gustownie.
Wszelkie maszynerie w nim zamontowane zostały w sposób dyskretny.



Widać było, że rodzina Mc’Kay jest bogata... obrzydliwie bogata. Przed wyjściem pokojówka przestrzegła go przed dotykaniem czegokolwiek, a złowrogi błysk szkieł jej okularów wydawał się mówić: “Jeśli choć zakrętka z tego pokoju zapodzieje się, to na kolację dostaniesz własną wątrobę przyprawioną twoim ptasim móżdżkiem.”
Niewątpliwie pokojówka panny Mc’Kay była osobą z którą nie warto było zadzierać bez powodu.
Po dwóch godzinach czekania, zjawiła się Charlotte z dyskretnie podążającą za nią pokojówką. Jedno zerknięcie na stolik i dziewczyna westchnęła teatralnie.- Shizuka... nawet kawy mu nie podałaś? To takie niekulturalne z twej strony.
-Przepraszam panienko Mc’Kay, uznałam że...-
odparła potulnie pokojówka.
-Ach, nie wypada traktować naszych gości jak... pasożytów.- westchnęła smętnie Charlotte i dodała.- Dla mnie kawa, a dla pana, panie Lockerby?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-08-2013 o 20:48. Powód: poprawki
abishai jest offline