Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2007, 17:01   #3
iron_master
 
Reputacja: 1 iron_master ma wyłączoną reputację
Jovin "Skała Bestii" Skulldark

Krasnolud zachęcony wizjami chwalebnej śmierci i możliwości zmazania winy swą własną krwią bez wahania zgodził się na propozycje Imperatora. Karl Franz go szanował. Zazwyczaj ludzie albo się go bali (kiedy spotkali Zabójcę po raz pierwszy) albo szanowali (kiedy uratował im tyłki przed jakąś maszkarą nawiedzającą okolicę) choć zawsze woleli aby wyruszył dalej jak najszybciej. A bali się nie bez powodu, sam jego wygląd sprawiał, że dzieci ukrywały się pod spódnicami swych rodzicielek. Potężnie zbudowany krasnal z niemałą kolekcją blizn, z których najefektywniejsza rozciągała się od prawej brwi przez skroń i długą drogą docierała do środka głowy w miejscu, w którym wyrastał jego czerwony czub. Zawsze kiedy myślał o niej przeglądając się w stawie mówił do siebie - Twarda bestia z tej mantikory była. Już myślałem, że osiągnąłem pełnię wybawienia. - Wzory na ciele tatuowane na niebiesko ku chwale Grimnira Nieustraszonego robiły spore wrażenie, a ciągłe podszepty nie przysparzały mu zbytniej sympatii, toteż rzadko kiedy zastawał w jednym miejscu przez dłuższy czas.

Zanim skończyli Jovin dowiedział się, że mają czekać trzy dni na resztę "bohaterów". Skoro tak to dobrze, może jakieś stado demonów czy innych maszkar napadnie na obóz... To się niestety nie wydarzyło, więc krasnolud zabrał swój wózek, który targał za sobą gdziekolwiek by się nie ruszył. Zawierał on wszystko czego wojownik potrzebował, typu posłanie, jedzenie jakieś pochodnie, oraz jeśli nie szykował się do walki jego zbroję. Nie był to jakiś wyjątkowy pancerz, ot zwykła koszulka kolcza, którą znalazł kiedyś w jakiś ruinach szukając trolla, który mógłby mu pomóc w jego celu. To go zabezpieczało od ryzyka szlaku, wszak śmierć z głodu czy mrozu do chwalebnych ani pożytecznych nie należy. Topór pokryty magicznymi runami, o którego historii zdobycia możnaby bajać trzy noce, swoją ostatnią dumę zawsze trzymał przy sobie. Niezwykle ostry, obosieczny doskonale mu pomagał w szukaniu śmierci.

Trzy dni spędził w obozie, a raczej na jego obrzeżach, żołnierze bowiem czuli wobec niego niepokój. Nie dziwiło go to, toteż starał się jakoś zabić czas. A to trenował, a to jadł, a to przyglądał się terenom wokół. Nic szczególnego.

Kiedy trzeciego dnia miało się w końcu odbyć spotkanie, zabójca bez zwłoki pospieszył na miejsce. Żołnierze usuwali się przed nim a on nie zważając na to, dalej szemrał do siebie coś w języku krasnoludów. Usiadł na jednym z wolnym miejsc. Był pierwszy, nie zdziwiło go to. Postanowił poczekać. Oparł swój wielki topór o ścianę i myślał co też takiego chwalebnego może go spotkać. Miał tego dnia na sobie tylko zwykłe ubranie, wątpił aby ktoś odważył się zbliżyć do wozu Skały Bestii. Kiedy przybywali witał się ze wszystkimi skinieniem głowy i od czasu do czasu zjadł coś ze stołu. Nie wyglądali jak jakieś ułomki, podobne do tych z zewnątrz. Mogło być ciekawe. Pierwszy odezwał się możny kapłan ludzkiego boga Sigmara. Jovin szanował to bóstwo, przecież kiedyś on i krasnoludzki król kroczyli razem i ścierali się z Chaosem i orkami. Na chwilę oderwał wzrok od pustki, w którą się wpatrywał. Postanowił się odezwać:
- Witaj kapłanie i wy to zgromadzeni. - Zaczął ochrypłym głosem, w którym słychać było niejedną troskę. - Jam Jovin Skulldark, zwą mnie również "Skała Bestii". Nic nie szkodzi, podróż ma swoje prawa, zresztą sławetny Imperator przybyć powinien za jakąś godzinę. Tymczasem może ktoś z was wie, co mamy razem robić? - Ostatnie zdanie było ledwo zrozumiałe, bowiem krasnolud właśnie odgryzał kawał soczystego mięsa...
 
iron_master jest offline