Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2013, 21:42   #109
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Wydarzenia poprzedniego dnia sprawiły, że Hanna od samego rana była cicha, niepodobna do siebie, przez jakiś czas wręcz unikająca innych. Śmierć Ute wstrząsnęła nią. Wtedy dopiero doszła do niej pełna powaga i niebezpieczeństwo sytuacji. Wcześniej zdawała sobie z tego sprawę, ale strata znajomej osoby zmieniła wszystko. Śledztwo stało się osobiste. Służka nie była w tym doświadczona, za to postanowiła sama wobec siebie, że nie ustąpi, póki nie odnajdą sprawców. Mimo tego, na początku to smutek był zdecydowanie dojmującym uczuciem, zwłaszcza, gdy przekazywali wieści bliskim zabitych.
Noc nie przyniosła ukojenia, podczas spotkania z Weissem także się nie odzywała, pozwalając towarzyszom w pełni kierować ich dalszymi poczynaniami. Sprawdzenie kanałów zdawało się dobrym następnym ruchem, Hannie jednak wcale się tam nie spieszyło. Nawet wizja jazdy na koniu, której to nigdy nie praktykowała, wydawała się chwilowo lepszym pomysłem. Pozwalała opuścić miasto, jego gwar i smród i dać odpocząć umysłowi i części zmysłów.

Gdy inni poszli załatwiać sprawy niezbędne dla nich przed wyjazdem, służka uczyniła podobnie, najpierw odwiedzając swoją panią. Zdawała sobie sprawę, że zaczyna tu kłamać coraz więcej. Powiedziała tylko o znalezisku, przekazując to jako jedyną prawdziwą informację. Wspomniała również, że zabójcy się ukrywają, jak również o tym, że to nie muszą być wszystkie ofiary. I, że koniecznie muszą wyjechać z miasta, bo to się łączy ze śledztwem. Była w tym na tyle przekonująca, że Frau von Manfield jeszcze bardziej się podekscytowała. Okropnie było na to patrzeć. Dziewczyna z ulgą opuściła rezydencję. W międzyczasie pozwoliła sobie również założyć spodnie pod sukienkę, dzięki czemu mogła po męsku dosiąść konia i nie poobcierać się za mocno. Ani nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi. Spodnie nie były tak obcisłe jak te należące do Irminy.

To przygotowanie nie dało zbyt wiele. Hanna siedziała na koniu może trzeci czy czwarty raz w życiu i po raz pierwszy musiała radzić sobie z nim sama. Dlatego bardzo chętnie słuchała wszystkich rad, jakich udzielali jej towarzysze podróży. Nie dawały wiele, pozwalały jednak skupić myśli na czymś innym od wizji zlecenia na głowę lub poniesienia przez wierzchowca. Do tego drugiego raczej nie miało dojść, ze względu na wiek i ślamazarne ruchy zwierzęcia, nigdy jednak nie można było być pewną. Trwało to aż kilka godzin, podczas których wcale nie miała wrażenia, że się czegoś nauczyła. Za to tyłek i uda nie miały zamiaru pozwolić, by zapomniała o tej wyprawie szybko.
A wedy zamiast gospody, znaleźli ślady. Hanna patrzyła na nie niepewnie. Z ulgą za to zeszła ze swojego konia. Ten typ podróży wydawał się nie być dla niej.
- A jeśli to jakaś zasadzka? Wolałabym się nie rozdzielać - zadrżała wyraźnie po wysłuchaniu czarodziejki. - Jeśli zaplanował to ten cały Kaufmann, to... sama nie wiem. Nie znam się na tym, wydaje mi się tylko, że w grupie są większe szanse. I tak ktoś może iść na zwiad.

Nie zastanawiali się długo nad dalszymi działaniami. Hanna była zadowolona tylko z tego, że ciągle poruszali się wszyscy razem. Sama trzymała się blisko Irminy i Hansa, z trudem stąpając po nierównym terenie i jeszcze prowadząc nagle upartego konia.
I wtedy dobiegł ich uszu wystrzał. Zaniepokojona służka wcale nie wsiadła ponownie na wierzchowca, zamiast tego przywiązując go do jakiegoś drzewka. Na własnych nogach czuła się o wiele pewniej. Wyjęła sztylet, jedyną swoją broń. I dopiero wtedy podążyła za pozostałymi, ciągle starając się być blisko czarodziejki i jej ochroniarza. I jeszcze lepiej, potencjalnego schronienia przez niechcianymi spojrzeniami.
 
Lady jest offline