Sir Davhorn przez ostatnie miesiące wiódł żywot włóczykija. Z jednego miejsca na drugie. Co jakiś czas zatrzymywał się w przydrożnych karczmach w poszukiwaniu zlecenia. Ludzie, którzy w owym czasie z nim rozmawiali zapewne mogli odnieść wrażenie jakby przed kimś uciekał, szukał rozpaczliwie schronienia. Ale nikt nie wiedział, ba! Nawet nie podejrzewał, że ma do czynienia z człowiekiem szlachetnego pochodzenia. Ale czymże była błękitna krew w obliczu tułaczki nie mającej końca. Dla ludzi był po prostu zwykłym najemnikiem szukającym coraz to bardziej niebezpiecznych zleceń, włączając w to prywatne wojenki możnych. Davhorn nie przyznawał się ani do swego imienia ani pochodzenia. Być może w obawie przed rozpoznaniem, choć jego rodzina nie należała do kategorii potężnych i sławetnych rodów. Z czasem nawet o tym zapomniał i wzgardzał samą myślą o pochodzeniu z "wyższych sfer". Również zobojętniał nie tylko na swoje życie ale i na śmierć. Zabijanie stawało się normalnym sposobem zarobkowania. Byleby zleceniodawca wypłacił żołd zgodnie z umową. List otrzymany w oberży "Pod Urwaną Podkową" wybił go ze schematycznego rytmu życia. Coś w nim pękało. Może to cień szansy na zmianę jego jakby nie patrzeć parszywego życia żołdaka, a może pułapka Eliserów, którzy mogli przecież siedzieć mu na ogonie. Szpiedzy, skrytobójcy...parszywców bez honoru, którzy nie potrafią stanąć oko w oko do walki był nadmiar.
Podróż na barce razem z obrzydliwym szyprem była tym czego się właśnie spodziewał. Davhorn był jednak przyzwyczajony do polowych warunków i wszechobecnego smrodu. Widok wkraczających na barkę Tępicieli z początku nie zrobił na nim wrażenia. Tylko z początku. Choć tutaj mógł czuć się bezpiecznie, ciągle nie mógł pozbyć się nerwowego odruchu łapania za rękojeść. Z drugiej strony nie był tutaj sam. Oprócz zbrojnego ramienia Kościoła było jeszcze dwóch ludzi. Davhron nie zadawał pytań, wolał w milczeniu przeczekać podróż. W końcu usłyszał parszywy głos szypra. Można było opuścić barkę. Po wkroczeniu na ląd nie mógł pozbyć się myśli, że może to pułapka zastawiona przez Eliserów. Przezorny zawsze ubezpieczony. Wyjął z pochwy potężny miecz, po czym oparł go o bark. Davhorn zdążył przez te kilka miesięcy polubić bitewny zgiełk, na który był zawsze przygotowany. |