Barka była stara, cuchnęła moczem i zgniłymi rybami. Sir Reginald choć wolał inne zapachy to nie narzekał, w sumie w armii książęcej przyzwyczaił się do różnych wonności. Ostatnio nie wiodło mu się najlepiej, ale patrząc z perspektywy czasu wszystko szło ku lepszemu. Jedyną zadrą na jego optymistycznym nastawieniu była baronessa Cecylia de Gijon. Zemsta jednak musiała poczekać, aż zdobędzie odpowiednie wpływy, przywileje i majątek. Być może szansa na wielką karierę, a raczej majątek właśnie nadchodziła, ale gdy zobaczył opustoszałą wioskę u przystani wiodącej do grodu Trzygłów, mina mu znacznie zrzedła. Zadał sobie jednak trud by dotrzeć tak daleko i głupio było mu teraz odpuścić. Bez żalu opuścił barkę Argusa i będąc już na brzegu załadował kuszę. Coś miał dziwne wrażenie że szyper obawiał się tego co mogło wyskoczyć z lasu. Szczęściem nie przyszło mu podróżować samemu. Dwóch śmiałków zmierzało w tym samym kierunku i sir Reginald miał także wrażenie że w tej samej sprawie. Wyglądali na ludzi obytych ze szlakiem, ale wątpił by przewyższali go znajomością lasu. Komu w drogę temu czas, można by rzec i pan na Czarnolesie wskoczył na rumaka. Słono zapłacił za przewóz zwierzaka na barce, ale cóż by to był za szlachcic bez konia. No dupa nie szlachcic by był. |