”Pojebany jakiś,” skwitowała w myślach otwartość Barona. Wiedziała, że na szlaku obowiązuje pewna niepisana etykieta, ale wychodzić naprzeciw trzem uzbrojonym jeźdźcom było głupotą. Gdyby chcieli, mogliby łatwo go stratować. Bo to rzadko przyjaźń i miłosierność ginęły pod końskimi kopytami?
Ale duma nie pozwoliła Ysabelle kryć się po ciemnych kątach, podczas gdy tamci gawędzili sobie w najlepsze, zwłaszcza że gawędzili sobie grzecznie i kulturalnie, bez latających kończyn i strzelającej we wszystkie strony juchy. Ona też tak potrafiła. I tak czy siak pozna się z nimi, bo baronowego zaproszenia pewnikiem nie odrzucą. Mogła więc wyjść im naprzeciw i nie wyjść na nieobytą z ludźmi dzikuskę. Bądź, co gorsza, na jakąś strachliwą panienkę.
Najpierw zaszurały ciężkie żołnierskie buty i to by było na tyle w kwestii ostrzeżenia przybyłych co do jej obecności. Lady wyszła z cienia kilka kroków po lewicy Barona i tam pozostała. W ciemnym płaszczu podtrzymywanym przez srebrną lilię, okutana w całkiem dobrej jakości skórznię, z dłonią nonszalancko położoną na rękojeści miecza. Spojrzeniem ciemnych oczu otaksowała każdego z nowoprzybyłych, od stóp do głowy. A następnie podeszła do tego, który przedstawił się Baronowi.
- Lady Ysabelle de Beaujeu-Fezansaguet. – Przedstawiła się grzecznie.
Ale w przeciwieństwie do Barona nie wyciągnęła prawicy żołnierskim sposobem. Zamiast tego uniosła prawą dłoń i błysnęła srebrnym sygnetem z szafirem, jakby przeprowadzając jakiś sobie tylko znany test.
__________________ "Information age is the modern joke."
Ostatnio edytowane przez Aro : 01-09-2013 o 19:07.
|