Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2013, 12:32   #8
Blythos
 
Blythos's Avatar
 
Reputacja: 1 Blythos nie jest za bardzo znanyBlythos nie jest za bardzo znanyBlythos nie jest za bardzo znanyBlythos nie jest za bardzo znanyBlythos nie jest za bardzo znanyBlythos nie jest za bardzo znany
Noc. Krzyki. Ogień. Krew. Senne mary trwożyły akolitę zalewając jego wycieńczony umysł niewyraźnym echem minionych zdarzeń. Wszystko przewijało się przed jego oczami w nienaturalnie szybkim tempie mieszając ze sobą i wypaczając. Przeszłość nie dawała chwili wytchnienia, ciągle przypominała, że coś nie jest tak jak być powinno.
Walka z koszmarami trwałaby pewnikiem o wiele dłużej, gdyby nie nagła nawałnica dźwięków, która swą intensywnością przywróciła świadomość młodzieńca. Pianie koguta, szamotanie czy wreszcie znajome głosy zrobiły swoje. Z każdą mijającą sekundą oddalały się imaginacje wyobraźni, ale nie oznaczało to końca problemów. Wręcz przeciwnie. Na ich miejsce wstępowały pytania, pytania na które nie potrafił w żaden sposób odpowiedzieć.
W pewnym momencie, chęć poszukiwań wiedzy stała się silniejsza, niż błogość odpoczynku. Z trudem otworzył zaropiałe powieki i niemal natychmiast je zamknął, bowiem przez przeciwległe okno padała nań mordercza smuga światła. Mimo to spróbował ponownie przy okazji starając się podnieść do pozycji siedzącej. Ku jego niezmiernemu zdziwieniu zauważył, że prawa ręka i lewa noga zostały porządnie zabandażowane. Nie było mu, jednak dane zastanawiać się nad tym zbyt długo, ponieważ ni stąd, ni zowąd głowa poczęła pulsować ostrym bólem przyćmiewającym wszystko inne. Na jego łysej głowie pojawiły się żyły świadczące o odczuwanym cierpieniu. Przetarł twarz dłońmi. Po długości zarostu wywnioskował, że leżał tu pewnie kilka dobrych dni. Zmarszczywszy czoło rozejrzał się bacznie lustrując stalowoszarymi oczami każdy fragment otoczenia. Surowe pomieszczenie wypełnione prostymi łóżkami na których leżeli inni członkowie zaatakowanej karawany. Co poniektórych rozpoznawał - szczególnie w pamięć zapadł mu ten nieokrzesany wyznawca Ulryka i podejrzany jaszczuroludź. Tak po prawdzie to sam nie wiedział do kogo czuje większą awersje. Najdziwniejsze w tym było to, że oni również mieli opatrzone te same części ciała. Na myśl przychodziły mu najgorsze możliwe scenariusze. Świat był, jest i będzie okrutny, nie należało się, więc łudzić. Szczególnie, że przecież napadli ich zwierzoludzie, częstokroć będący czcicielami Chaosu. Dziękował Sigmarowi, że wybawił go tamtego feralnego dnia od śmierci, widać nie nadszedł jeszcze jego czas, Pan miał wobec niego plany. Mimowolnie dotknął piersi szukając amuletu, przedmiotu, który samą swoją obecnością podnosił go na duchu. Na nieszczęście ludzi opiekujących się tym przybytkiem nie odnalazł tegoż. Pomijał już nawet fakt stracenia szat, ale tego przepuścić nie mógł. Na kogoś musiały spaść gromy rozzłoszczonego sługi bożego. Wymamrotał gniewnie pod nosem:
- A żeby was strawił ogień.
I właśnie w tym momencie nozdrzy Albrechta doszedł zapach jedzenia w akompaniamencie kroków. W brzuchu się zakotłowało, trzewia zaburczały żądając posiłku. Miał nadzieję, że dowie się gdzie jest, dlaczego i czemu nie ma swojej własności. Zachcianki cielesne były w tej chwili sprawą drugorzędną. Czekał, więc wpatrując się w drzwi ze skamieniałą twarzą.
 
__________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas. - Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Blythos : 22-09-2013 o 12:40. Powód: Dopisek
Blythos jest offline