Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2013, 21:25   #9
Rhaina
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
- Oczywiście, że znajdziemy, Kesperze. Wpierw jednak wypada uładzić się nieco, skoro to możliwe.
— Uładzić? — zapytał zdziwiony Kesper, bo słowo to zaintrygowało go bardziej nawet niż dominium, lecz nie dostał odpowiedzi. Starsza siostra jest, widać, starszą siostrą we wszelkich miejscach i czasach. Rozpromieniona tak, że wszelki potencjalny sprzeciw nikł, Arianna rozpoczęła opiekę nad braciszkiem od usadzenia go nad strumieniem i przemycia mokrym rąbkiem rękawa zakurzonej buzi. Ten oddał się troskliwej opiece, jaką otoczyła go przybrana siostra, a zabiegom jej poddawał się nie tylko speszony, ale niemal przerażony nawet. Zastygł w bezruchu i nie drgnął nawet, ani nie spojrzał na Ariannę, gdy ta obmywała mu buzię, nie ruszał się również, gdy zajęła się własną twarzą (niezbyt owocnie próbując przejrzeć się w wodzie), choć wówczas wzrok jego bacznie wszystkie jej ruchy śledził. Napiła się odrobinę (poszedł za jej przykładem), nabrała wody w torbę u pasa - i wtedy dopiero, wypełniwszy siostrzane i dziewczęce priorytety, podniosła wzrok.
I poszukiwania się skończyły. Bo w trawie po drugiej stronie strumienia, w większości skryty za jabłonką, leżał człowiek.
Kesper z żalem stwierdził (choć nie na głos), że nie posiada tak sprytnej torby na wodę, jaką miała Arianna. Niedługo jednak myśl ta zaprzątała mu głowę, bo on również dostrzegł nagle człowieka skrytego za jabłonką i natychmiast popędził w jego stronę.
Człowiek siedział oparty o pień drzewa. Ubrany był w postrzępione łachmany. Gdy podeszli bliżej, dostrzegli, że głowa zwisa mu bezwładnie, więc musiał spać, bądź też był nieprzytomny. Mężczyzna nie był martwy, jego pierś delikatnie poruszała się, oddychał.
Uwagę przykuwała paskudnie podrapana twarz o ostrych, niesympatycznych rysach. Rany zaczynały się już goić, musiały mieć więc kilka dni.
Arianna przyklękła obok. Odchrząknęła.
- Słyszysz mnie?
Kesper podbiegł do mężczyzny i zatrzymał się zdezorientowany, zupełnie nie wiedząc, co w tej sytuacji począć.
Mężczyzna jedynie poruszył się niespokojnie.
- Chcę tylko porozmawiać… - starała się brzmieć łagodnie. Zanurzyła palce w sakiewce i letnią wodą prysnęła mu w twarz. Zatrząsł się gwałtownie, prychnął i otworzył oczy.
- Co do… - urwał, zauważając kobietę i chłopca - Nie, niech to szlag! Nie wyobrażałem was sobie, wynoście się! - zawył. Twarz wykrzywiła mu się paskudnie, a mętne, przekrwione oczy wpatrywały się w nich ze złością.
- Nie jesteśmy twoim wyobrażeniem - sprostowała Arianna, wciąż denerwująco spokojnym tonem.
- To tym gorzej - warknął. - Mogę się w takim razie spytać, czego szukacie w moim pieprzonym sadzie?
- Jabłek i odpoczynku. Może też kilku słów o tym, co jest dalej.
Mężczyzna przymrużył oczy i w milczeniu obserwował niespodziewanych gości.
- Jedzcie jabłka, korzystajcie z cienia, co mnie to zresztą obchodzi. A co jest dalej? Dlaczego chcecie wiedzieć? Cokolwiek by to nie było, nie chcę oglądać tego chorego świata. Nie wiem.
Kesper zerwał się zaraz z miejsca, oprzytomniawszy, popędził w stronę jabłek, pod czujnym okiem siostry zerwał jedno (cudownym zrządzeniem losu rosło nisko, ptak siadł na gałęzi i zrzucił, albo samo spadło, może…) i wrócił po chwili z owocem.
- Proszę! - powiedział uradowany, wręczając je nieznajomemu.
Mężczyzna popatrzył na niego tępo, zawahał się chwilę po czym z grymasem na twarzy odepchnął go lekko i ciężko podniósł się z ziemi.
-Czego chcecie, pytałem się? No i skąd żeście się w ogóle tu zjawili?
Kesper, którego dobroduszna pomoc została tak subtelnie odrzucona, nie zraził się jednak, ze zdziwieniem popatrzył na nieznajomego, następnie na jabłko. Coś było najwyraźniej nie tak z owocem. Albo z facetem, pomyślał Kesper, a myśl ta intensywniejsza jeszcze się stała po zadanym przez mężczyznę pytaniu. Dziwne pytanie, pomyślał Kesper w pierwszej chwili, choć po namyśle uznał, że dość zasadne właściwie. Skąd żeśmy się w ogóle tu zjawili…? Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, chłopiec spojrzał na Ariannę z niejakim przestrachem.
- Z pustyni - wyjaśniła za nich oboje.
Rozejrzał się nieco nieprzytomnym wzrokiem. - Tak, tak, z pustyni, wiem. Z tej cholernej, parszywej pustyni... - zamilkł na dłuższą chwilę - Ale ja nigdy nie chciałem znaleźć się na pustyni, wiecie? Nigdzie nie chciałem się znaleźć. - kolejna pauza. - Nic nie nie jest na miejscu! - dodał wściekłym tonem.
- A... jak powinno być? - jasnowłosa zaryzykowała kolejne pytanie. Kesper zaś sterczał w miejscu jak ostatnia pierdoła, z jabłkiem w ręce. Bo i cóż miał z sobą począć?
- Jak powinno być? Jak… nie! Nie powinno być! - warknął. - To wszystko nie powinno istnieć, nie istnieje, nie może istnieć… - urwał. - Czy wy tego nie widzicie? - dodał cicho, jakby zrezygnowany.
Kesper rozejrzał się niepewnie, nie dostrzegł jednak niczego,co swoim istnieniem wzbudziłoby jego podejrzenia, a właściwie wszystko, co dostrzegł, wzbudzało równe podejrzenia, ontologiczna podejrzliwość wydała mu się jednak dość naturalnym sposobem postrzegania świata, może dlatego, że tylko taki sposób znał. Spojrzawszy na Ariannę, przestraszył się jednak, bo myśl o jej nieistnieniu była niepokojąca.
- Powinien pan powiedzieć o tym Bogu Pustyni - rzekł Kesper, kwestia istnienia wydała mu się bowiem zagadnieniem ściśle podległym bożej jurysdykcji.
- Próbowałem, próbowałem z nim rozmawiać. Kiwał tylko głową i uśmiechał się, cholerny pozer - z mężczyzny powoli ulatniała się złość, mówił coraz ciszej i spokojniej, a jego wzrok błądził gdzieś nad ich głowami. - Kiwał głową i uśmiechał się, a mi prawie łzy ciekły z oczu. A potem zostawił mnie na środku pustyni, mówiąc, że wszystko przede mną i muszę iść. Ale ja nie chcę wszystkiego - pauza - Tu mnie nie powinno być. - Spojrzał wreszcie na chłopca i patrząc mu prosto w oczy dodał: - Zostałem tutaj i wy też powinniście. Tu jest prawie w porządku.
- Dieu funebre - syknął chłopiec, zaciskając małe piąstki.
- Może i nie powinno - zaczęła dziewczyna powoli, z namysłem. - Może nie powinno nas tu być, i nie może, a z pewnością ta rzeczywistość jest… chora. Ja jednak widziałam punkt szaleństwa na pustyni i nie potrafię uwierzyć, by pozostanie tutaj było właściwe. Tamto pęknięcie powoli pochłania piasek, samą pustynię. Nie dziś i nawet nie za rok, lecz w końcu dotrze chyba i tu.
Oczy jej pociemniały, kiedy doszły do niej własne słowa. Przyklękła, by nie patrzeć na chłopca z góry.
- Tu nie ma odpowiedzi. Nie ma nawet właściwych pytań. Będę musiała je znaleźć. Braciszku… z tobą będzie mi raźniej, i będę się tobą opiekować ze wszystkich sił, ale mogę trafić w najróżniejsze miejsca, nawet straszne i niebezpieczne. Nie mogę wybrać za ciebie. Ten sad istotnie jest dobrym miejscem i będzie nim jeszcze przez jakiś czas.
Pogłaskała go po włosach i spojrzała na mężczyznę. Patrzyła mu w oczy dłuższą chwilę. W końcu szepnęła przepraszająco:
- Możesz uciekać, lecz nie uciekniesz na zawsze. Tak to jest.
Wpatrywał się w nią ze smutkiem, kręcąc głową na każde jej słowo. - Nie, nie mogę stąd iść. Nie mogę akceptować tego nieporozumienia, poza tym… To miejsce jest moje, ja je stworzyłem, tylko tu mogę znaleźć choć odrobinę spokoju wewnątrz siebie…
Milczał dłuższą chwilę wpatrując się w Ariannę i Kaspera, by nagle wypalić - Nie odchodźcie, proszę.
- Musimy iść dalej - powiedział Kesper, cicho, ale bez wahania.
- Zostańcie… Razem uczynimy to miejsce jeszcze lepszym i może kiedyś po prostu wszystko, no, wróci do normalności. - powiedział cicho. - Albo brnijcie w ten cholerny świat, jeśli wam tak zależy, byle beze mnie! - warknął i usiadł z powrotem pod drzewem, zakrywając twarz dłońmi.
- Zostaniemy. Trochę. A potem pójdziemy i uczynimy to miejsce lepszym - zaśmiała się Arianna i wyjęła braciszkowi z ręki jabłko, które zerwał dla smutnego człowieka. Wyznaczenie celu przyśpieszyło krew w jej żyłach. Zerwała nowe i podała chłopcu zamiast zabranego. Jabłko zerwane na podarek po prostu smakowało lepiej.
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline