Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2013, 12:26   #1
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP] Bez pierdolenia...

Bez pierdolenia...


***
Tydzień temu...


- Skurwiele wchodzą na nasz teren. Rynek należy do nas i nic tym chujom Złego do niego. Musicie zrobić z nimi porządek! Raz a dobrze! Jutro! - chuderlawy Zdzicho mógłby rozśmieszyć nie jedną osobę, gdyby nie to, że był niegdyś jednym z najlepszych nożowników w mieście. Jego ludzie wiedzieli, że z nim nie ma żartów. Polecenia wykonywali co do joty...

***

- Czas pokazać tym cipom gdzie ich miejsce. Jutro... - Zły uśmiechnął się krzywo. Ten uśmiech sprawił, że nazywali go w mieście „Zły”. Albo coś innego, dużo gorszego. Dość powiedzieć, że w drogę wchodził mu mało kto. Jego ludzie to wiedzieli. Podobnie jak to, że to co powie trzeba zrobić. By Zły nie miał o nich złego zdania. Tego większość ludzi w mieście wolała uniknąć. - … pójdziecie na rynek. Będzie wiracha, bo palić mają tę cipę co dupą kanoników omamiła i dzieci zakopywała w ogródku. Te chujki od Zdzicha też tam pewnie będą. Chcę, byście dali im nauczkę. Tak by popamiętali!

***
Teraz


Nuln o tej porze roku unurzane było w deszczu. Jednak tu, głęboko w kazamatach Straży Miejskiej, woda była by błogosławieństwem. Do skutych łańcuchami więźniów docierały wyłącznie kloaczne popłuczyny, które zmieszane z ich własną kloaką tworzyły straszliwą breję. Breję, w której stali po kostki, przykuci do ściany, nasłuchując odgłosów kręcących się oprawców. Modląc się, by w końcu ktoś zainteresował się ich losem. By zdecydował, iż przyszedł czas odpytać właśnie ich. Tydzień pobytu w lochu wystarczył. Podobno w innych celach byli i tacy, którzy na badanie prowadzone przez Mistrza czekali ponad rok. Ci już nawet mówić nie potrafili i stawali się wyłącznie legendą. Legendą powtarzaną z ust do ust pomiędzy rozdzielonymi kratami celami.

Zamknięci we wspólnej celi, przykuci do ścian na krótkich łańcuchach ocaleli członkowie dwóch schwytanych band nie myśleli już o tym by swoim przeciwnikom wyrwać trzewia, choć przecież jeszcze tydzień temu nie myśleli o niczym innym. Teraz liczyło się tylko przetrwanie...

***

Mistrz jadł cebulę jak jabłko. Jej sok spływał mu po brodzie. Skuci więźniowie nie mogli oderwać oczu od miażdżonych w zdrowych zębach kęsów. Nie jedli od tygodnia i dali by wiele, by cisnął im choć ogryzka. Ba, zabili by za niego. Stał jednak zbyt daleko by go sięgnąć. Znał się na tym. To pewnie była jedna z wielu metod zmiękczania ofiar. Skuteczna, kurwa...

- Nie będę się powtarzał a jak mnie wkurwicie to wrócę do was za miesiąc. Nie chcecie tego. - kilka skutych ciał pobrzękiwało łańcuchem zgodnym chórem przeczących skinięć głowy. Nie odezwał się nikt. Nie chcieli mu przerywać, by nie daj bóg nie zgubił wątku. Milczeli błagając o szansę zmycia win w myślach. - Chcę wiedzieć wszystko o tym co wydarzyło się na jarmarku. Wszystko...

Wszystkie głowy pokiwały zgodnie. Gotowi byli mu powiedzieć wszystko co wiedzą i jeszcze trochę więcej. byle był z nich zadowolony. A ich myśli pomknęły do wydarzeń sprzed tygodnia. Do chwili, kiedy bladym świtem wkraczali na rynek jako dwie wrogie grupy zbójców...

***
Tydzień temu


Świtało. Rynek i tak już był gwarny, bo przecie każdy dostawca płodów rolnych, ryb i mięsa wiedział, że służba na długo przed świtem kupuje dla swych państwa co lepsze kąski. Później nadchodził czas sprzedawców wszelkiego rodzaju rękodzieła, zbrojmistrzów i kowali wszelkiej maści, krawców, szwaczy, kaletników i cyrkowców. Do tego czasu na rynku zwykle było już bardzo tłoczno. Tylko o świcie można było wywalczyć na rynku odrobinę przestrzeni dla siebie. Później wszystkim rządziły gangi i układy. Tego zaś dnia miało tu być szczególnie tłoczno. Nie co dzień przecież zdarzało się palić schwytaną na gorącym uczynku czarownicę. Gawiedź od wieczora zajmowała dogodne dla się miejsca. W południe, kiedy miała zacząć się kaźń, na rynku pewnie nie dało by się wcisnąć igły.

Dla tego właśnie na rynku pojawili się o świcie. Chcieli znaleźć dla się najlepsze miejsce. W porze kaźni, w tumulcie jaki miał powstać, noże mogły spokojnie czynić swą powinność.

A trudno było o lepszy przekaz, niźli publiczna egzekucja...


.

------------------------------------

Powodzenia. W komentarzach pojawią się ważne informacje dotyczące sesji.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline