Licząc na to, że nikt nie zobaczy jego spóźnienia, na poddasze wślizgnął się Bungo. Trafił w odpowiednim momencie, aby usłyszeć słowa Ernsta. Niziołek stanął pod ścianą i zaczął słuchać, jednocześnie próbując zmyć z koszuli i portek ślady krwi metodą „na ślinę”. –Kurwa… - zaklął pod nosem, kiedy plamy nie chciały zejść. Dał sobie spokój i przylizał ręką zmierzwione włosy naciągając na głowę czapkę. Przez jego policzek biegły trzy świeże zadrapania. -Ja tam lubię burdele. – Zarechotał wtrącając znienacka. –Dziki tłum też brzmi ciekawie. Wejście na plac, to dobre miejsce, tylko z tym tłumem… co jeśli poniesie naszych gości a nas od nich odgrodzi? – Zapytał retorycznie. –Jak tłum wpadnie w panikę, to mogą zaskoczyć, że coś się święci. Nie ma to tamto. - dodał spluwając. –Może zwabimy ich jakimiś cyckami albo coś, sam nie wiem. – Zamyślił się w oczekiwaniu na to co powiedzą inni.
Było, nie było trzeba coś wymyślić. Bungo wiedział, że lepiej nie denerwować Zdzisława, bo on tego nie lubi, nie lubił tez niewykonanych poleceń i pewnie masę innych rzeczy, a Bungo nie chciał być kojarzony z choćby jedną nielubianą przez Zdzisława rzeczą. Bo czy to mądre?
Ostatnio edytowane przez Mortarel : 26-09-2013 o 13:45.
|