Earlah miał to do siebie, że z reguły nie słuchał uważnie Złego. Miał go daleko w dupie jakby nie patrzeć. Pracował i tak na dwa fronty. Raz dla półświatka, raz dla straży miejskiej. Interesowało go tylko gdzie można godziwie zarobić, a czy przywlecze łeb jakiegoś bandziora czy strażnika, nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Przemierzał rynek rozglądając się za dobrym punktem obserwacyjnym. A dobry punkt obserwacyjny z reguły wiążę się z dobrym punktem strzeleckim. Wolał uniknąć walki wręcz. Nie dlatego, że był tchórzem, bardziej za kogo miałby umierać.
- Kurwa, zdychać w imię Złego - Roześmiał się pod nosem.
Postanowił więc ubezpieczać chłopaków. Szukał dachów, wieżyczek i co tam jeszcze było potrzebne, aby znaleźć wymarzony "punkt widokowy". Na rynku niebawem miało być tłoczno. Jak to zwykle bywa przy egzekucjach gawiedź zbiera się, aby podziwiać ostatnie tchnienie. Earlah w końcu stanął w miejscu i rozglądał się dookoła. Był na środku placu. Tu chyba najlepiej było zacząć skuteczne poszukiwania. |