Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2013, 20:26   #4
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Arastianne cieszył fakt posiadania maski. W przeciwnym razie z całą pewnością, albo miałaby głupią minę, albo płonęła czerwienią przed tyloma wpatrującymi się w nią osobami. A może jedno i drugie... W każdym bądź razie, skoro zebrani w sali wpatrywali się w nią, ona również lustrowała wzrokiem zebrane towarzystwo. Jej uwagę przyciągnęła nieznana jej kobieta, ubrana ledwie w pióra. Niezwykle wyuzdany strój, nawet jak na Czarodziejkę, którego sama Arastianne w życiu by nie ubrała mając pokazać się publicznie.

Po krótkiej przemowie Kirksona, oklaskach, a następnie małej szopce z przemianą masek, czwórkę władców twierdz poproszono "na bok", by mogli w spokoju spisać swe raporty ze spędzonego czasu w... dziczy. Arastianne z kolei cichutko westchnęła, gdyby bowiem ich uprzedzono, mogłaby najzwyczajniej w świecie nakazać jakiemuś kopiście przepisanie odpowiednich stron z jej prywatnych zapisków, a tak musiała sama chwycić za pióro, by podsumować niemal półtora roku spędzonego na budowie warowni.

Więc jak to w sumie było...

~

Miejsce na budowę twierdzy wybrała ze względu na... miejsce(heh). A dokładniej na przestrzeń, jaka była potrzebna, by postawić taką budowlę, nie zawracając sobie głowy innymi sprawami, jakie może co niektóry brałby pod uwagę. Ona jednak nie była wielkim architektem rozpatrującym każdy szczególik, toteż tą decyzję podjęła dosyć szybko.

W towarzystwie swojego kompana, Ansimona, uczennicy Veissy, oraz Kapłana Bomarona, do tego zaś wielu znajomych osób, pomagierów, i w końcu niemalże morza robotników, rozpoczęto budowę. Datki na twierdzę nie były problemem, podobnie jak materiał, czy i ręce do pracy, a jednak i tak było ciężko. W iście (przynajmniej dla Arastianny) ślamazarnym tempie zaczęły pojawiać się w końcu fundamenty, obozowisko robotników zdawało się rozrastać z dnia na dzień, a sama Magini przysłowiowo podwinęła rękawy, uczestnicząc w stawianiu swego nowego domu, wspomagając ciężką pracę fizyczną magią. Wytwarzała więc gotowe mury czy ściany, potrzebne surowce, przekopywała ziemię, i tworzyła przedmioty.

Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu.


Niejednokrotnie miała ochotę rzucić tym wszystkim w cholerę, i oddać się mniej wyczerpującym zajęciom, za każdym razem jakoś jednak wewnętrznie wygrywała małą walkę ze swą podupadającą motywacją, powtarzając sobie, iż nadejdzie ten dzień, gdy w końcu skończą budować. Jej towarzysze również mieli w tym niemałą zasługę, podtrzymując ją na duchu w chwilach słabości. Padała więc niemal codziennie na posłanie w namiocie, zasypiając kamiennym snem, powtarzając sobie co ranek, iż ta katorga w końcu kiedyś musi mieć swój koniec. Przy okazji zaś, doszła do wniosku, że każdy, kto budował kiedyś coś podobnego, musiał mieć naprawdę zaparcie godne cholernego smoka... i nierówno pod kopułą.

Ratowały ją również wizyty w Twierdzy Traident, i przylegającym do niej małym mieście w "celach zaopatrzeniowych", jak to oficjalnie Arastianna nazywała, by zakupić potrzebne składniki do dalszej budowy. Potrzebowała w końcu chociażby same komponenty, które przecież nie rosły na drzewach, a których zużywała naprawdę sporo. Tam zaś, tak naprawdę mogła się w spokoju odprężyć, korzystając z łaźni parowej, kąpieli z pachnącymi olejkami, czy nawet i masaży.


Zabierała zaś ze sobą Veissę, by i ta poznała nieco bardziej szykowne uroki życia. Odwiedziny zaś przeprowadzali "na zmianę", raz jechały one, raz Ansimon z Bomaronem. Same wizyty zaowocowały z kolei dodatkowo zaprzyjaźnieniem się z władcą Traident, ludzkim mężczyzną Aristonem Brodatym, Kapłanem Mystry. Był on dosyć łatwą osobą w kontaktach, i również darzył przyjaźnią Krasnoludy, Magini szybko więc znalazła z nim wspólny język. A do tego, Ariston był dobrze zbudowanym blondynem w mniej więcej jej wieku... nie mogło jednak być oczywiście perfekcyjnie. Przekonania mężczyzny co do wielożeństwa Magini potrafiła jeszcze zrozumieć, jednak prawa do pierwszej nocy u zakwitających kobiet z jego terenów już nie. Pozostawiła to jednak bez komentarza, nie mając zamiar wtrącać się w jego politykę. A przynajmniej nie na samym początku owej znajomości.

~

Twierdza w końcu pomału zaczynała przypominać twierdzę.

Wybudowali wspólnymi siłami parter, potem pierwsze piętro i drugie. Stajnie dla Gryfów, Pegazów, na dziedzińcu karczma, rzędy fontann, Kaplica Gonda i Kaplica Mystry. Mury wysokie na dziewięć metrów, wieżyczki, balisty, katapulty. W końcu i fosa ze zwodzonym mostem, a wszędzie pełno robotników, służących, strażników, najemników. Gnomy z Luskan, Złote Krasnoludy... i napłynęli też chętni chcący się osiedlić przy twierdzy.

Zdarzyła się raz czy dwa potyczka z bandytami, czy Trollem zapędzającym się zbyt blisko, wielkich "urozmaiceń" w trakcie budowy jednak nie było...

Powstało więc sioło otoczone palisadą, pojawiły się pola uprawne, sady, winnice. Znalazła się nawet niewielka przystań przy rzeczce płynącej blisko twierdzy. Powoli to wszystko miało ręce i nogi, a Arastianne z całą pewnością kilka siwych włosów. Nigdy jeszcze nie podjęła się podobnego wyzwania w swym życiu, i być może nie stworzyła okazałej, rozległej kolebki cywilizacji, ale jak twierdza miała być, tak była.

Gdy zaś wszystko w końcu zakończono, a na wieżach "Kamienia Gryfa" załopotały sztandary, Magini przez trzy dni nie wychodziła z łoża, oddając się błogiemu lenistwu, a jej towarzysz taki sam okres czasu nie trzeźwiał...

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline