Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2013, 22:31   #7
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Rubus przyjrzał się kilku chłopakom którzy przez ostatnie parę dni razem z nim zajmowali się obozem a w zasadzie tym co z niego pozostało. Była to paskudna robota, smród, owady padlinożercy ale ktoś to musiał robić. Większość sanitariuszy jak szumnie ich nazwały władze robili to już tak długo że prędzej marszczyli nos wąchając cebulę niż trupa. Gdy kończyli pojawili się kolejni uchodźcy. Rubus przeczesał czarne sięgające ramion włosy przez chwile błysną pomarańczowy paciorek kolczyka w lewym źle zagojonym uchu. Obmył ręce i twarz w cebrzyku. Blady i chudy nie prezentował się wiele lepiej niż uchodźcy tylko żywe zielone oczy człowieka którego nie złamała tułaczka odróżniała go podążających traktem uciekinierów. Zebrał cały swój dobytek czyli dużą i małą torbę, obszerny płaszcz i solidny wyrzeźbiony w różne wzorki kij.

Nie mając już zbyt wiele do roboty w obozie postanowił przyłączył się do uchodźców. Ci widząc stosy ciał gotowe do spalenia zatrzymali się co najwyżej na czas krótkiej modlitwy do Mora na nowo sformowali kolumnę i pociągnęli dalej na Middenheim zabierając ze sobą tych którym było po drodze a zostawiając za sobą bijące w niebo słupy dymów. Jeszcze nim ruszyli obejrzał co ciężej rannych poprawił co po niektórym opatrunki gdy jednak zbadał rycerza pokiwał tylko smętnie głową. Chwilę grzebał w torbie.

„Ostatnia …”

Pomyślał Rubus wręczając giermkowi buteleczkę.

- Przynajmniej cierpieć nie będzie. – Gdy już opuścili obóz zapytał – Panie a z daleka idziecie?

-Dziękuję - wyraźnie poruszony jeździec zwrócił się do medyka. Do tej pory kojarzył przedstawicieli tej profesji z ludźmi, którzy najpierw brali zapłatę, a potem czynili swą powinność. Taki czyn, w dodatku wobec obcego na szlaku, był niezwykły. - Jaki jest koszt, dobry człowieku? - zapytał z szacunkiem.

- To tylko mleko makowe. 7 pensów. Żadne takie. Powinienem znaleźć jeszcze gdzie jaki dziki mak. - zamyślił się. - W mieście gorzej tam samo nie rośnie. Tsza wszystko kupić.

-Każdy medykus, jakiego znałem, użyłby lingua classica i wymieniał różne uczone nazwy, by po zakończeniu zażądać 7 ZK. No i nie powiedziałby, co to za specyfikAle ty chyba nie z tej szarańczy? Za uczciwy jesteś. Jestem Reinhard von Hagen, szlachcic z Ostermarku.

- Jestem Rubus Sheider. To już wiem czemu nadal włóczę się po traktach7 koron - gwizdnąłem z podziwu - to będe musiał podnieść cene hehe. Mnie to rzadko szlachciców leczyć przychodzi. Rzadko który na trakcie osłabnie ani w siołach pomocy nie szuka.

-Usnął chyba...nie! Nie czuję oddechu! Medykusie, bywaj tu! Czy to kruczym skrzydłem ostatnie tchnienie pchnięte jest ku Ogrodom Morra ?!

Rubus podszedł do rycerza. Położył głowę na klatce piersiowej rycerza i chwilę posłuchał.

- Tak. On już przekroczył bramy Morra. - Pochylił lekko głowę okazując szacunek zmarłemu jak przystało na Ostermarczyka.
 

Ostatnio edytowane przez harry_p : 11-10-2013 o 23:02.
harry_p jest offline