Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2013, 01:46   #3
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
List od adwokata... Takie listy nigdy nie zwiastują nic dobrego, szczególnie jeśli przychodzą od nieznanego Ci adwokata. Tak też było i tym razem. Wiadomość o śmierci przyjaciela wstrząsnęła Charlesem. Usiadł głębiej w fotelu i jeszcze parokrotnie przeczytał całe pismo.

„Szanowny panie
Z przykrością informuję, że w dniu wczorajszym w tragicznych okolicznościach poniósł śmierć Pański wieloletni przyjaciel Malvin Badock.”


Zdanie to bezlitośnie wryło się w umysł i nie chciało dopuścić do głosu innych myśli. Charles odłożył list na stolik i siedział tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Nie wiedział co zrobić, jak zareagować. Jego przyjaciel zmarł i to w tak młodym wieku. Jak dotąd nie zastanawiał się zupełnie nad śmiercią i nie oswoił się z myślą że ktoś mu bliski może odejść tak nagle.
Powoli wstał i zrobił sobie mocną kawę. Zachodzące słońce wraz z wieściami jakie przyszły zamknięte w tą niepozorną kopertę zwiastowały długą noc, a tyle spraw było jeszcze do załatwienia.
Antykwariatem zajmie się jego pracownica, i tak zajmowała się tym przez większość czasu. Była to spokojna i odpowiedzialna dziewczyna którą Charles zatrudnił już parę miesięcy temu. Lubiła książki i swoją pracę, szczególnie że mogła czytać w niej do woli. Więc przynajmniej tę sprawę uważał za załatwioną. Wybrał numer.

-Witaj Annie, mam do ciebie pewną prośbę. Wiem że jest późno ale to bardzo ważne.
-...
-Czy mogła byś zająć się sklepem przez najbliższe parę dni? Muszę wyjechać...
-...
-Mam zmieniony głos? Tak, pewnie masz rację. Właśnie dostałem list... mój przyjaciel nie żyje.
-...
-Dziękuję. Muszę jechać na jego pogrzeb.
-...
-Tak, jutro rano.
-...
-Nie, nie trudź się. Nic mi nie jest. Zobaczymy się po moim powrocie. Gdybyś miała jakieś pytania to dzwoń.
-...
-Jeszcze raz dziękuję. Dobrej nocy.


Cisza która zapadła w słuchawce uświadomiła Charlesowi jak bardzo chciałby teraz z kimś usiąść i porozmawiać. Ale nie było czasu, należało się przygotować.
Zapakował najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania. Postanowił również zabrać ze sobą saksofon. Malwin z pewnością chciałby usłyszeć jeszcze jakieś melodie grane przez Charlesa. Tak jak na studiach gdy spędzali we wspólnym gronie niemal każdą wolną chwilę... Choć studiowanie historii było czasochłonne i wymagało ślęczenia w książkach i bibliotekach zawsze znajdowali z przyjaciółmi jakiś wieczór czy noc aby wspólnie spędzić czas. Wspomnienia wracały jedno po drugim i nie dawały spokoju. Tak miało być już przez resztę nocy.
Postanowił również zabrać ze sobą lornetkę, a nuż trafi się okazja żeby poobserwować gwiazdy? Zawsze go to uspokajało. Wybrać się nocą za miasto i obserwować rozgwieżdżone niebo. To samo, niezmienione niebo które obserwowali starożytni. Było to dla Charlesa jak podróż w czasie.

Gdy był już spakowany zostało mu tylko wziąć prysznic i spróbować się wyspać. Jutro czekała go długa i męcząca podróż.


***


Mężczyzna wszedł do pomieszczenia jakby spóźniony, chociaż nie mieliście ustalonej żadnej konkretnej godziny spotkania. Po prostu przeczuwaliście że prędzej niż później ono nastąpi.
Był to Charles Brooks, ten sam roztargniony chłopak z którym studiowaliście, choć już znacznie starszy.

Wraz z biegnącymi latami wydoroślał i zaczął wyglądać znacznie poważniej. Jego, zwykle dłuższe, czarne włosy były przystrzyżone na krótko, a twarz pokrywał jednodniowy zarost. Ubrany był w ciemne spodnie od garnituru i bordową koszulę rozpiętą pod szyją. Pomimo wieku, pewne rzeczy są niezmienne. Dalej roztaczał wokół siebie aurę roztargnienia. Jakby nieustannie chodził z głową w chmurach.
- O! Witajcie. Jak dawno się nie widzieliśmy. Powiedział gdy tylko was dostrzegł. Podszedł najpierw do Olivii i uściskał serdecznie swoją przyjaciółkę. Następnie podał rękę Władimirowi mocno ściskając jego dłoń.
- Szkoda że spotykamy się w tak smutnej chwili. Powiedział lekko przyciszonym głosem siadając na przygotowane dla niego miejsce.
Zupa była, co tu dużo mówić, przepyszna. Nie przypominał sobie żeby kiedykolwiek jadł lepszą. Podczas posiłku wraz z innymi zaczął wspominać zmarłego przyjaciela. Wspólny wyjazd do europy, zabawne momenty które zapadły wam w pamięci. Podczas rozmowy dyskretnie rozglądał się po pomieszczeniu i delektował jedzeniem. Jak zwykle zdawał się zainteresowany wszystkim naraz, a jego zielone oczy skakały od przedmiotu do przedmiotu. Pewnie stąd brało się to jego roztargnienie, ale taki już był i pomimo lat jego charakter nie uległ zmianie.

Po przybyciu adwokata, Charles, odpowiedział na jego powitanie skinieniem głowy. Gdy ten zaczął mówić o sprawach bieżących, stosunkowo pozytywny nastrój spowodowany spotkaniem starych przyjaciół, ulotnił się. Smutek powrócił do umysłu Charlesa i jakby na odzwierciedlenie jego nastroju ze stalowoszarego, ciężkiego nieba zaczął kropić deszcz. Podczas gdy adwokat mówił Charles nie przerwał ani razu, po prostu słuchał. Aktualnie nie miał żadnych pytań choć zaskoczyło go to że Malvin posiadał córkę. Nie miał o tym pojęcia i wydawało się to bardzo interesujące.
Gdy staruszek który siedział cały czas z drugiej strony stołu z łoskotem od niego odszedł Charles nie zwrócił na powstały hałas większej uwagi. Wydawał się pogrążony w myślach. Po wyjściu adwokata jakby ożywił się i wstał.
- Wyśmienity cydr Pani Matyldo. Proszę pogratulować mężowi kunsztu. Pochwalił trunek, skłaniając głowę z lekkim uśmiechem i podszedł do okna.

Chmury wiszące na niebie były ciężkie od deszczu, a mgła i delikatna mżawka dodawały temu miasteczku magicznej tajemniczości. Charles doskonale rozumiał co przyciągnęło Malvina w te strony, a pomysł zamieszkania w takim miejscu przypadł mu do gustu. Spokój, cisza, brak hałaśliwych tłumów, korków i ogólnego pośpiechu. Okolica przypadła mu do gustu.
- Więc chyba nie ma co liczyć na bezchmurną noc... Bardziej stwierdził niż zapytał, ciągle odwrócony w stronę okna i uniósł zdobioną szklankę do ust.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 17-10-2013 o 03:19.
Cattus jest offline