Potworny rumor, huk spadających kamieni i symfonia mechanicznych zgrzytów i trzasków wdarła się do umysłu Susan, niczym horda dzikich Mongołów.
Kobieta z lękiem podniosła lewą powiekę i spojrzała na budzik.
Alarm powinien zadzwonić o ósmej, więc to nie on był źródłem tego piekielnego hałasu. Gdy drobinki tynku spadły na twarz Susan, ta już wiedziała co się dzieje. To jej nowy sąsiad. Spotkała go w piątek popołudniu, jak wnosił swoje graty do mieszkania tuż nad nią. Typ hollywoodzkiego przystojniaka, amanta, który myśli, że każda kobieta na jego widok ślini się i wiotczeje w kolanach. Lśniący uśmiech i ten dziwny błysk w oczach z miejsca zniechęcił Susan do tego typa. Gość nazywał się Istvan, Ivan, czy inny Igor. W każdym razie obcokrajowiec, który postanowił zamieszkać we współczesnym Babilonie, we wspaniałym Wielkim Jabłku.
Grzecznie i lojalnie uprzedził, że od poniedziałku zamierza przeprowadzić mały remont i z góry przepraszam za wszelkie możliwe kłopoty i utrudnienia.
Tylko dlaczego do cholery zaczął od siódmej rano. I to w poniedziałek.
Susana miała ciężką noc. Wieczorem była na oficjalnym spotkaniu z jej dzisiejszą modelką. Impreza była typowa. Masa niepotrzebnego hałasu i szumu. Sztucznych uprzejmości. Tabuny chcących zaistnieć i przypodobać się gwiazdeczce kobiet i mężczyzn, którzy nadskakiwali jej jakby była królową brytyjską. Jednym słowem cały blichtr i zbytek, którego Susana tak bardzo nie lubiła.
Jedynym plusem spotkania okazała się osoba modelki. Co prawda zamieniła z nią zaledwie kilka słów, ale okazało się, że Lily Cole jest całkiem przystępną osobą i wbrew obawą Susan nie jest wcale zapatrzoną w siebie i zadufaną celebrytkom. Jej uroda na żywo była jeszcze bardziej niesamowita niż na zdjęciach. W jej oczach i twarzy było coś enigmatycznego, coś co budziło dziwne skojarzenia z odległą przeszłością. Gdyby nie fakt, że mają razem pracować przy reklamie jakiś perfum, to mogłoby być naprawdę przyjemnie. W głowie Susan zrobiło się już setki pomysłów na bardziej artystyczne zdjęć z udziałem Lily.
Być może to właśnie rozmyślanie o możliwych do realizowania projektach sprawiły, że Susan nie mogła zasnąć. Zdarzało się jej to nader często. I choć była z tym u kilku lekarzy, to żaden z nich nie potrafił temu zaradzić, ani znaleźć przyczyny. Nawet przepisywane przez nich tabletki nie zawsze przynosiły pożądany skutek.
Tak było i tym razem. Susana nie dość, że wróciła późno w nocy, to jeszcze zasnęła dopiero nad ranem. A teraz jeszcze ten gość z góry uskutecznia balet młotów pneumatycznych nad jej sypialnią.
Nie mając innego wyjścia Susana wstała i przystąpiła do porannej toalety. Szybkie spojrzenie w lustro ujawniło sine worki pod oczami i straszliwie bladą twarz. W zlewie kobieta zobaczyła dwie małe butelki Jacka Danielsa. Nie pamiętała, aby po powrocie do domu coś piła.
Jednak najwyraźniej tak było i stąd też pewnie suchość w gardle i pulsujący ból w skroniach.
Dzwonek do drzwi przerwał jej medytacje nad wczorajszym wieczorem i zmusił do włożenia szlafroka i sprawdzenia, kto o tej porze próbuje ją odwiedzić.
Nie zdziwiła się specjalnie po otwarciu drzwi widząc
przystojnego obcokrajowca.
- Przepraszam Susan - zaczął bez przywitania - Wiem, że uprzedzałem o remoncie, ale sam nie przypuszczałem, że będzie to tak wcześnie rano. Bardzo przepraszam. Aby złagodzić ból przebudzenia i wynagrodzić trudności, kupiłem ci ciepłe bułeczki.
Mężczyzna wysunął trzymany za sobą talerz ze świeżymi bułeczkami, który pachniały aromatycznie. Susana zauważyła, że koło jego stóp stoją dwa kubki kawy ze Starbucksa.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebyśmy zjedli razem. Robotnicy dostali wytyczne, więc powinni poradzić sobie beze mnie przez godzinę.
W tym momencie w głębi mieszkania odezwała się komórka. Susan przeprosiła gościa i pobiegła odebrać telefon. Miała dziwne przeczucie, że to coś ważne i musi czym prędzej odebrać połączenie.
Nie pomyliła się. To była
Patricia Houston, jej bliska znajoma, czy nawet koleżanka. Od kiedy Kevin, były chłopak Susan, zaczął z nią kręcić, kobiety widywały się dużo rzadziej niż kiedyś.
- Susana? - spytała wylęknionym głosem Patricia - O boże, jak dobrze że odebrałaś, kurwa, jak dobrze.
- Co się stało?
Histeryczny głos modelki nie zwiastował nic dobrego.
- Przyjedź do mnie błagam cię. Przyjedź szybko. Potrzebuje cię.
- Ale co się stało?
- Po prostu przyjedź. Wszystko ci opowiem. Stało się coś strasznego i potrzebuje cię.
Po tych enigmatycznych słowach, zanosząc się łzami Patricia rozłączyła się.
- Susan? - zawołał z korytarza natarczywy sąsiad - Wszystko w porządku? Jak nie chcesz bułeczek, to mogę zrobić coś innego, albo zjemy coś na mieście.
Piękny początek dnia i tygodnia zarazem. Napastliwy sąsiad, zalotnik, rozhisteryzowana przyjaciółka w potrzebie, a za półtorej godziny powinna być na planie zdjęciowym do reklamówki. Po prostu świetnie, brakuje tylko jeszcze żeby zaczęło padać i będzie komplet nieszczęść.