Ryan się już trochę uspokoił. Chyba. Skończyło mu się cygaro, które trzymał za uchyloną szybą, toteż zaczął mówić częściej. Gdy palił - myślał, gdy tego nie robił - mówił lub działał. Wtrącił się w końcu:
-To co mnie spotkało nie było niczym nadzwyczajnym. Jakiś kloszard mnie zaczepił, ale to było dość mocno nietypowe... przynajmniej jak na kloszarda. - zamilkł słuchając Lucasa. - Wielkie robale... Nie żebym był złośliwy, ale... - nie wiedział jak to ująć. - Bierzesz coś?.
Starał się nie poirytować towarzysza tym pytaniem. Jego głos znów stał się monotonny i senny. Cygaro wraz z dymem wypuściło z niego strach, zrodziło zaś ciekawość. Jak zwykłe, ludzkie oczy mogły wzbudzić w nim takie uczucie? Uczucie lęku, którego nie zaznał od dłuższego czasu. I znów oddał się rozmyślaniom. |