Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2013, 12:29   #4
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Pieprzenie – pomyślała Susan.

Kevin – jej eks, a aktualny Patrici - nigdy w życiu nie podniósł na nią ręki. Owszem, bywał apodyktyczny; uroczy i zabawny na początku, z czasem stawał się coraz bardziej pieprzonym, zaborczym dupkiem, aż w końcu jego ego zaczęło przerastać wszystkie jego zalety, nawet tą największa. Doprowadzona do ostateczności, zmęczona wiecznymi wyrzutami, bez zbytniego żalu (a nawet z pewną ulgą), rzuciła go jakieś trzy miesiące temu. Oczywiście, obiecywał zemstę. „Zrujnuję ci karierę, nawet szmatławce nie będą chciały twoich zdjęć” wykrzykiwał, ale nigdy nie podniósł na nią ręki. Nawet nie próbował. Wrzeszczeli na siebie jak opętani, ale nigdy nie tknął jej nawet palcem.

Dlatego – początkowo, przynajmniej – trudno było jej uwierzyć w słowa przyjaciółki. Pat była w końcu kompletnie pijana. Choć z drugiej strony: lepiej pijana niż naćpana, prawda? Lub nieżywa.

Usiadła na kafelkach obok przyjaciółki i otoczyła ją ramionami.
- No, już, już… uspokój się Pati, opowiedz mi, co się stało.
Gładziła dziewczyną uspokajająco po plecach, oglądając jednoczesne jej twarz – niektóre siniaki już wyglądały na prawdę paskudnie a Susana miała świadomość, że za kilka godzin będzie jeszcze gorzej.

Pat łkała rozpaczliwie, spanikowana i przerażona, wyglądała jak kupka nieszczęścia. Nie odzywała się jednak, jakby całą energię wykorzystała już na porywające expose, które wygłosiła po wejściu Susan. Widząc, że na razie niczego się nie dowie, dziewczyna podniosła się na nogi i przeszła do kuchni. Włączyła ekspres do kawy, a po krótkim namyśle – także elektryczny czajnik. Wyłączyła go szybko, jak tylko zaczął szumieć, do kubka wsypała dwie łyżki soli i uzupełniła ciepłą wodą z czajnika. Zamieszała.

Zabrała naczynie i wróciła do łazienki. Wmusiła w Pat napój, a potem trzymała jej głowę nad toaletą, żeby tamta nie zaczęła tam nurkować. Rozebrała ją, zaciągnęła pod prysznic, oglądając przy okazji obtarcia i ciemniejące siniaki na ramionach i całym ciele. Zdecydowanie dziś nie wystąpi. Ani dziś, ani przez najbliższy tydzień, co najmniej. Nie zważając na niemrawe protesty wepchnęła przyjaciółkę pod chłodną wodę a potem owinęła szlafrokiem i zaholowała na kanapę. Wcisnęła kawę w dłonie. Pat powoli dochodziła do siebie.

- Byliśmy wczoraj w wieczorem z Kevinem na imprezie. Jakiś wernisaż, czy coś takiego, dokładnie nie wiem… wiesz, jak to jest? - Susan wiedziała. - Grube szychy, elita Nowego Jorku. Kevin obiecał, że pozna mnie z paroma osobami, które mają coś do powiedzenia w branży. Kevin ruszył odszukać te osoby, a ja w tym czasie podeszłam do kelnera po szampana. Kelner był bardzo przystojny, więc do niego zagadałam, tak zupełnie niezobowiązująco, wiesz – Susan wiedziała, pokiwała więc głową. - Od słowa do słowa, zgadaliśmy się, no.. okazało się, że on pochodzi z mojego miasteczka i na dodatek chodziliśmy do tego samego liceum. Billy doskonale mnie pamiętał, bo się we mnie podkochiwał, zresztą jak połowa szkoły – uśmiechnęła się nieznacznie – No wiesz, jak to jest. – Susan nie wiedziała, ale znów pokiwała głową. – Rozmawialiśmy, o szkole, starych znajomych, tak w ogóle, a potem wrócił Kevin, odciągnął mnie na bok i zwyzywał od szmat. Kompletnie nie słuchał moich wyjaśnień, wyciągnął mnie z przyjęcia, nie chciał chyba publicznie robić scen i dopiero w samochodzie zrobił mi prawdziwą awanturę. – Znów zaczęła płakać. - Że jestem niewdzięczną dziwką, on się dla mnie poświęca, kombinuje, jak mi zapewnić karierę, a ja się puszczam z pierwszym lepszym kelnerzyną. Puszczam, rozumiesz! Już w samochodzie bił mnie, szarpał za włosy... Byłam w takim szoku, ze nie wiedziałam co robić. Przepraszałam go i próbował się tłumaczyć, ale nie słuchał.
- Ale nie to było najgorsze… po przyjeździe do domu wcale nie przestał, bił mnie dalej, wcale się nie krępował, i ciągle gadał, ze to przez ciebie.


- Przeze mnie? – wykrztusiła Susan, nie rozumiejąc. - Chyba coś źle zrozumiałaś, byłaś w szoku... Co przeze mnie?
- Ze jakbyś nie była taką samolubną suką, to by się nic takiego nie wydarzyło. Że to wszystko przez ciebie. Że takie kurwy się powinno...
– znów się rozpłakała, więc Susan nie dowiedziała się, czy chodziło o nią, czy Pat, oraz co się powinno. Ale wnioskując z wcześniejszych słów Kevina – nic dobrego.

Dalej Patricia już na pamiętała, bo Kevin przyłożył jej tak, że urwał się jej film. Kiedy się obudziła – Kevina nie było, pewnie wrócił na imprezę.
- Wiesz – mówiła, pociągają nosem. – Na pewno się zorientował, że przegiął i poszedł jednak rozmawiać z tymi ludźmi o mojej karierze. Bo on mnie w sumie bardzo kocha, nie powinnam go była prowokować. Teraz to widzę, ze naprawdę zachowałam się jak jakaś niewdzięcznica – gadałam z Billym, zamiast czekać na niego. On przecież dla mnie się starał. Nie musiał, prawda?
- Jesteś kompletną kretynką.
– znały się z Pat już na tyle długo i dobrze, ze mogła zaryzykować szczerość. – Ten pieprzony sadysta pobił cię do nieprzytomności! Rozumiesz? Pobił i zostawił, mogłaś umrzeć, rozumiesz to? Zbieraj się, jedziemy na policję.
- Zwariowałaś?
– teraz Patricia była szczerze zdumiona. – Poprztykaliśmy się trochę a ja mam na niego składać skargę? Nie będzie zadowolony…
- Oprzytomniej!
– Susan złapała przyjaciółkę za ramiona i potrząsnęła nią. – Jakie, pieprzone, „poprztykaliśmy” ! Pobił cię i mogłaś umrzeć!
- Przesadzasz
– Particia wróciła już do względnej równowagi. – Nie histeryzuj, tylko pomóż mi dojść do ładu. Dziś mam pokaz.
- Pokaz maltretowanych kobiet? Tylko na taki się nadajesz w tej chwili…
- Bez przesady, trochę make-upu i damy radę. Pomożesz mi, czy nie? Na żadną policję nie idę, nie jestem kretynką, po pierwsze Kevin mnie kocha, a po drugie pewnie mu się nie spodoba, jak na niego doniosę, znów się zdenerwuje i z mojej kariery nici… A ja go kocham.


Susan westchnęła głęboko. Nie miała czasu dyskutować z Pat, Melody i tak już musiała się niecierpliwić..
- Pomogę, ale najpierw lekarz cię obejrzy. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Dr Petlle jest dyskretny i zna się na rzeczy. – Partica próbował coś wtrącić – Bez gadania. Z wstrząśnieniem mózgu lub złamaną kością nie pójdziesz na pokazie. Nie bez blokady, w każdym razie. Jedziemy. Jak on uzna, ze wszystko jest ok., moja wizażystka cię umaluje. Ale to potem.
- A teraz zrobię ci kilka zdjęć.


Patricia nie protestowała, cała energia z niej uszła. Adrenalina opadła, zaczynała czuć ból i zmęczenie. Bez słowa ściągnęła szlafrok i pozwoliła, żeby przyjaciółka obfotografowała jej obrażenia. Susan nie musiała nawet schodzić do samochodu po sprzęt, nigdy nie rozstawała się niewielką, podręczną lustrzanką. Wbudowane wi-fi przesyłało zdjęcia bezpośrednio na serwer.

Kiedy Patricia poszła się ubrać, Susan zadzwoniła do dr Petlle, poprosiła o dyskrecję, przedstawiła sytuację, oraz nalegała na zrobienie szczegółowej dokumentacji. Na wypadek – czego, oczywiście, nie dodała – gdyby Particia zdecydowała się jednak zeznawać.

Potem poprawiła makijaż, zmieniła swoją – poplamioną łzami i makijażem przyjaciółki - bluzkę na jedną z koszulek Pat i wezwała taksówkę.
- Ja muszę jechać na zdjęcia, a kierowca zawiezie cię do dr Petlle – oznajmiła przyjaciółce, kiedy ta wróciła w końcu w jeansach, bluzie z kapturem i okularach zakrywających pół twarzy. – Jak on skończy, zdzwoń do mnie, zdecydujemy, co dalej. Rozumiesz?

Pat pokiwała tylko głową. Portier z dołu poinformował, że taksówka podjechała.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 28-10-2013 o 18:37.
kanna jest offline